środa, 30 sierpnia 2017

Prawda wychodzi na jaw

- Niech zgadnę, nie chcę wiedzieć, co powiedziałeś Evans o tym wypadzie do Hagrida? - Syriusz postanowił poruszyć drażliwy dla Jamesa temat, kiedy powoli zmierzaliśmy w stronę chatki naszego szkolnego gajowego.
- W rzeczy samej, nie chcesz wiedzieć, a ja nie chcę o tym pamiętać. - rzucił nadąsanym tonem okularnik. - Pewne rzeczy powinny zostać niewypowiedziane.
- Nie potrafię sobie nawet wyobrazić, co jej naopowiadałeś. - przyznałem uśmiechając się rozbawiony. James miał wrodzoną skłonność do przesady, ale kiedy z grę wchodziła jego wiecznie sceptyczna i niezadowolona dziewczyna, nawet on musiał wspinać się na wyżyny swoich umiejętności.
- I bardzo dobrze, Remusie. Ta niewiedza jest zbawienna dla twojego zdrowia psychicznego.
- A nie uważasz, że zdrowsze dla ciebie byłoby znalezienie sobie kogoś, kto akceptowałby w pełni twoje dziwactwa i nie próbowałby cię zmienić?
- Doskonale zdaję sobie z tego sprawę, Remusie. Problem w tym, że ją kocham jak ostatni głupek.
- Przynajmniej potrafisz się do tego przyznać. - Syriusz westchnął ciężko. - Pet, dlaczego jesteś taki milczący?
No tak, Peter. Chyba niemal zapomniałem, że był z nami.
- Myślę. - odpowiedział zwięźle blondynek.
- Myślisz? - James podłapał temat. - Nie żebym w to wątpił, ale o czym ty możesz myśleć?
- O dziewczynach. - odciął się Pettigrew.
Cóż, jeśli o niego chodziło to naprawdę w jego głowie bezustannie pojawiały się tylko dwie myśli. Jedną z nich było jedzenie, zaś drugą właśnie płeć przeciwna. Dlaczego miałoby mnie to dziwić? Peter jako jedyny z naszej paczki był heterykiem – z jakiegoś powodu uwielbiałem to określenie odnoszące się do heteroseksualistów. Nie było w tym nic złego, wręcz przeciwnie. Dzięki Peterowi nasza paczka była różnorodna i czasami miałem wrażenie, że gdyby nie on, prawie w ogóle nie miał być kontaktu z chłopakami, którzy gustują tylko w dziewczynach. W końcu mówi się, że „ciągnie swój do swego” i przypadku moim i moich przyjaciół naprawdę coś w tym było.
- Mam tylko nadzieję, że Hagrid jest w domu. Któryś z was to sprawdzał?
Wszyscy popatrzyliśmy na Petera trochę zaskoczeni. Oczywiście, że żadnemu z nas nie przyszło do głowy żeby wcześniej upewnić się, czy gajowy ma dla nas czas. Pojawił się pomysł, mieliśmy czas i postanowiliśmy przejść od razu do realizacji szalonej idei.
- Dobra, nie było pytania.
- Tak lepiej. - James uśmiechnął się jak gdyby nigdy nic. - Syriuszu, ty zapytasz Hagrida o nowe zwierzątko w szkole. Remus uważa, że nie potrafisz kłamać, ale ja sądzę, że jesteś w tym świetny, więc to należy do ciebie. My w tym czasie będziemy go zagadywać i rozpraszać, żeby chlapnął prawdę nawet jeśli nie będzie chciał. W sumie to możemy go też trochę rozpić. Na pewno ma u siebie coś mocniejszego, więc musimy tylko zmusić go do picia. Hagridzie, jesteś w domu?! - wrzasnął w pewnym momencie, nie oszczędzając moich biednych uszu.
- Mogłeś zaczekać aż podejdziemy bliżej. - Syriusz najwyraźniej także ucierpiał na tym nagłym krzyku okularnika.
- Cicho, stało się. - James machnął lekceważąco ręką, a następnie zaczął zaciekle nią wymachiwać, kiedy wielki, zarośnięty gajowy wyszedł ze swojego stosunkowo niewielkiego domku. - Witaj, Hagridzie! - i znowu się wydzierał. - Jak dobrze cię widzieć!
Na szczęście przyspieszyliśmy kroku i w chwilę później staliśmy już przed potężnym gajowym. Teraz nikt nie musiał wydzierać mi się do ucha.
- Od tak dawna was tu nie było, żem już myślał, żeście o mnie zapomnieli.
- Wszystko przez zbliżające się egzaminy. - James uśmiechnął się szeroko i promiennie, jakby naprawdę był w niebo wzięty widząc się z tak dawno nie widzianym druhem. Podejrzewam, że mogło być w tym wiele szczerości, ponieważ nawet ja czułem się teraz dziwnie rozmiękczony. Hagrid był chodzącym poczciwcem i osobą pocieszną, przy której można było zapomnieć o całym świecie. Chyba każdemu kto znał go tak jak my, musiało go czasami brakować.
- Wchodźcie do środka! - nie tylko my cieszyliśmy się ze spotkania z Hagridem, ale on również wydawał się uradowany naszą obecnością. Może i mieliśmy dodatkowy motyw, ale to wcale nie umniejszało tego, że w końcu znowu tu byliśmy. W tym małym, dziwne pachnącym domku na skraju Zakazanego Lasu. - Napijecie się czegoś?
- Piwa kremowego jeśli masz. - pełen niewinności ton Jamesa był bardzo podejrzany, ale wątpiłem żeby Hagrid miał się w nim doszukać podstępu. W końcu nie znał okularnika tak dobrze jak chociażby ja.
- Czekaj, czekaj! Zaraz sprawdzę. - mężczyzna z wielkim uśmiechem na twarzy, który było widać mimo zarostu, zaczął przetrząsać wszystkie szafki w swojej kuchni. - Jest! - oświadczył w pewnej chwili.
Dostaliśmy wszyscy po butelce kremowego piwa, zaś Hagrid swój wielki kubek napełnił winem, które sam pędził w tajemnicy przed profesorami. Teraz siedzieliśmy popijając i rozmawiając głównie o obowiązkach, w naszym przypadku szkolnych, zaś w przypadku Hagrida chodziło głównie o Zakazany Las i żyjące w nim stworzenia. Rozmowa zmierzała więc w naprawdę dobrą stronę. Musieliśmy tylko wybrać odpowiedni moment. To niestety nie było wcale takie łatwe.
Kiedy tylko zauważyliśmy, że tematy naszej rozmowy zaczynają coraz bardziej odsuwać się od tego, który chcieliśmy poruszyć, postawiliśmy wszystko na jedną kartę.
- A widziałeś ostatnio Victora Wavele? - zapytał prosto z mostu. - Wygląda jakby stoczył ostatnio jakiś zacięty bój z boksującym krzakiem róży! Wspominał nam coś o jakimś nowym magicznym stworzeniu, które go tak załatwiło, ale nie wspomniał które i teraz zastanawiamy się, od czego trzymać się z daleka żeby nie skończyć jak on.
Hagrid zachichotał jak mała dziewczynka i taktownie zasłonił usta dłonią. Próbowałem nie spojrzeć na chłopaków, ponieważ najpewniej parsknęlibyśmy śmiechem.
- Oj, widziałem go, widziałem. I widziałem to magiczne stworzenie, które go tak załatwiło.
- Tak?! - wlepiliśmy spojrzenia w mężczyznę, który znowu chichotał i kiwał głową potakująco.
- Wiem, że nie powinienem się śmiać, ale gdybyście to widzieli też nie moglibyście się powstrzymać. - dłuższą chwilę zajęło mu uspokojenie się na tyle, żeby był w stanie dalej mówić.
Przyznaję, że powoli traciliśmy cierpliwość. Byliśmy tak blisko odkrycia prawdy o jednym z naszych egzaminów!
- Nazywa się pani psor Minerwa McGonagall. - wysapał z trudem Hagrid i nagle położył głowę na stole uderzając o niego pięścią, kiedy śmiał się tak do rozpuku.
Odczekaliśmy stosowną chwilę, po czym James rzucił teatralnym tonem pytanie:
- Jak to?! - a sądząc po jego minie, miał ochotę rozerwać biednego gajowego na strzępy.
- Potknęła się na schodach i byłaby się nieźle poturbowała, gdyby nie to, że z dołu nadchodził właśnie psor Wavele. - zaczął tłumaczyć Hagrid. Co jakiś czas przerywał żeby się pośmiać. - Spadła prosto na niego, a przy tym tak machała ramionami, że paznokciami zahaczyła o jego twarz. Na szczęście to nie było wysoko, więc nikomu nic się nie stało, kiedy spadli razem na sam dół. Powiem wam w tajemnicy, że on skończył z twarzą w jej biuście. - Hagrid nawet się zarumienił bardziej niż od śmiechu. - Pani psor proponowała, że zaprowadzi psora Wavele'a do skrzydła szpitalnego, ale on się spieszył i odmówił. Poturbowany pokuśtykał dalej. Oj, widziałem, że im obojgu głupio było, że tak nieszczęśliwie wylądowali na tej ziemi.
Spoglądaliśmy po sobie zaskoczeni tymi rewelacjami. A więc Wavele kłamał, a my mu uwierzyliśmy i jak banda głupków uganialiśmy się za tajemnicą egzaminu, której w ogóle nie było! Co mu w ogóle przyszło do głowy żeby tak nas okłamać?!
- Zabiję go. - szepnął cicho Syriusz, kiedy Hagrid znowu zanosił się śmiechem na myśl o tamtym wypadku dwójki nauczycieli.
- Chcesz wylądować w Azkabanie za głupie kłamstwo Wavele'a? - szepnąłem mu na ucho. - Lepiej się zemścijmy jakoś zamiast go od razu zabijać.
- Prawda, prawda! - James wtrącił się do naszej rozmowy. - Nie wiem jeszcze jak, ale się zemścimy. - zakończył rozmowę z nami i spojrzał ostentacyjnie na zegarek. - Merlinie, ile to już godzin! - przedarł się przez śmiech gajowego, który otarł załzawione oczy i pokiwał ze zrozumieniem głową.
- Wpadnijcie do mnie niebawem jeszcze raz. - zaprosił nas uradowany. - Może uda wam się wpaść na dłużej. Przygotuję moje popisowe ciasteczka!
- O tak, temu nie sposób się oprzeć. - James dopił ostatni łyk kremowego piwa. - Niebawem znowu wpadniemy i pośmiejemy się tak jak dzisiaj.
Pożegnaliśmy się z Hagridem udając zadowolonych i uśmiechniętych, podczas gdy w rzeczywistości byliśmy po prostu wściekli. Victor Wavele nas okłamał i teraz musiał za to zapłacić!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz