środa, 20 września 2017

Zemsta nie zawsze jest słodka

24 marca
Rzuciłem szybkie spojrzenie przyjaciołom, którzy starali się powstrzymać zadowolone uśmiechy spoglądając to na mnie, to na siebie nawzajem. Nasz plan zemsty na Wavele’u był bezbłędny, chociaż wpadliśmy na niego zaledwie dzisiejszego ranka. Nie był wprawdzie oryginalny, jako że kiedyś mieliśmy okazję przetestować go na dwójce bezbronnych chłopaków, którzy wpadli w oko Zardi, ale teraz dzięki zdobytemu wtedy doświadczeniu miał stać się naszą bronią.
Wprawdzie musieliśmy dla dobra sprawy poświęcić niewinną osobę a nawet dwie, ale nie mieliśmy innego wyjścia. Wavele musiał dostać za swoje, ponieważ pogrywał sobie z naszymi uczniowskimi serduchami. Teraz my mieliśmy zamiar pograć sobie z jego sercem.
W czasie kolacji James otulony peleryną niewidką zakradł się do stołu nauczycielskiego i naszprycował posiłek Wavele’a oraz McGonagall kilkoma kroplami środka nasennego. Nie miał zadziałać od razu, ale dopiero po co najmniej pół godzinie, więc odpowiednio dobraliśmy dawkę i teraz czekaliśmy na efekty.
Zjedliśmy swoją kolację odliczając czas, jaki pozostał dwójce nauczycieli do zaśnięcia. Na pięć minut przed „godziną zero”, grono pedagogiczne zakończyło posiłek i zaczęło rozchodzić się do swoich gabinetów. Odczekaliśmy więc chwilę i podążyliśmy za naszą zdobyczą. James za Wavelem, zaś Syriusz i ja za McGoanagall. Peter umówił się z Seed na korepetycje z mugoloznawstwa, aby najlepszy przyjaciel nauczyciela run nie kręcił się niepotrzebnie w jego pobliżu. Zresztą Seed był nam jeszcze potrzebny później. Potrzebowaliśmy przecież świadka, który zobaczy nasze dzieło i odpowiednio je wykorzysta.
Idąca przed nami nauczyciela zachwiała się i podtrzymała ściany. Potrząsnęła głową aby odgonić senność, ale nie udało jej się to, ponieważ już w kilka sekund później runęła w dół. Niechybnie uderzyłaby o podłogę, gdyby nie to, że byłem już przygotowany. Rzuciłem zaklęcie lewitacji i powstrzymałem ją przed upadkiem. Zawisła w powietrzu w dziwnie wygiętej pozycji, ale to nie było istotne.
Syriusz czym prędzej pobiegł przodem aby otworzyć drzwi jej gabinetu. Wpadliśmy do środka z lewitującą śpiącą nauczycielką i od razu zabraliśmy się do pracy. Z połączonej z biurem sypialni wyciągnęliśmy koc, który rozłożyliśmy na podłodze. Obniżyłem nauczycielkę na niego i zabraliśmy się za rozbieranie jej.
Została w samej bieliźnie, co nie robiło na mnie i Syriuszu żadnego wrażenia, kiedy James wystukał na drzwiach melodię, która była naszym hasłem. Otworzyłem szybko drzwi i wpuściłem go do środka. Przed nim nie było nic, ale wiedziałem, że na pewno przykrył peleryną niewidką ciało Wavele’a, więc odsunąłem się od razu, robiąc mu sporo miejsca.
J., który jako jedyny wiedział, gdzie zatrzymał nauczyciela run, ściągnął z niego pelerynę. Przejąłem od niego Wavele’a, kierując nim za pomocą zaklęcia w taki sposób, że nieprzytomny mężczyzna leżał zaraz obok wysokiej, szczupłej nauczycielki.
- Myślicie, że powinniśmy rozebrać ich całkowicie? - Zapytałem niepewnie.
- Nie, jeśli odpowiednio ich ustawimy i o odpowiedniej porze sprowadzimy tu Seed. Chociaż Wavele’a rozbierzemy, bo zasłużył na to żeby świecić jajami za to, że nas okłamał. - Syriusz był bezwzględny, ale miał całkowitą rację.
Zabraliśmy się za rozbieranie nauczyciela i muszę przyznać, że to sprawiło mi o wiele większą przyjemność niż zdejmowanie ubrań McGonagall. W przeciwieństwie do niej, Victor Wavele mógł się pochwalić naprawdę imponującym ciałem. Był doskonale zbudowany, zarys jego mięśni był wyraźny i imponujący. Musiałem przyznać, że był seksowny. Miałem wrażenie, że wszyscy trzej przełknęliśmy ciężko ślinę, kiedy już pozbyliśmy się wszystkich jego ubrań i mogliśmy przyjrzeć się jego nagiemu ciału.
Przytomniejąc z chwilowego letargu, w jaki wpadliśmy, ułożyliśmy odpowiednio dłonie i nogi dwójki naszych ofiar i sprawdziliśmy czas. Mieliśmy dziesięć minut na wysłanie do nauczyciela mugoloznawstwa szkolnej sowy z informacją, że powinien pojawić się w przeciągu pięciu minut u McGonagall, ponieważ to, co dzieje się w jej gabinecie może go zainteresować.
To zadanie należało do mnie, ponieważ byłem z naszej paczki najszybszy.
- Przygotujcie pelerynę. Za chwilę wracam. - rzuciłem i wybiegłem z gabinetu nauczycielki transmutacji najszybciej jak mogłem.
Miałem szczęście, ponieważ sowiarnia była całkowicie pusta, dzięki czemu mogłem niezauważony przywiązać liścik do nogi sowy. Wcześniej wraz z chłopakami napisaliśmy go magicznie, aby nie można było nas poznać po charakterze pisma.
- Dostarcz to do Noela Seed. - poinstruowałem sowę i wypuściłem ją. Teraz musiałem jak najszybciej wrócić do przyjaciół.
Kiedy dotarłem pod gabinet McGonagall, przyjaciół nie było widać. Tak jak ustaliliśmy, drzwi gabinetu były uchylone, a więc oni musieli chować się pod peleryną naprzeciwko nich.
- Pokażcie chociaż buty, żebym wiedział, gdzie mam się schować. - mruknąłem cicho i czekałem. Po chwili jakby znikąd pojawiły się dwie pary trampek, dzięki czemu mogłem z powodzeniem wcisnąć się w lukę między Syriuszem i Jamesem. Chłopcy nakryli mnie peleryną i teraz pozostawało nam tylko czekać.
I czekaliśmy.
Czas płynął niemiłosiernie powoli, jak zawsze, kiedy człowiek czeka na coś z zegarkiem w ręku. Już chyba pięć razy zdążyłem zwątpić w to, że Seed w ogóle zainteresuje się liścikiem, jaki mu wysłaliśmy i pojawi się u McGonagall, kiedy do moich nozdrzy doleciał jego zapach.
- Idzie. - szepnąłem do chłopaków cichutko i obserwowaliśmy rozwój wypadków.
Mężczyzna pojawił się na korytarzu i marszcząc czoło spojrzał na uchylone drzwi gabinetu McGonagall. Złapał za klamkę lekko je uchylając.
- Przepraszam… - zaczął i nie skończył zdania, jakie chciał wypowiedzieć. Stanął niemal na baczność, a drzwi, które przypadkiem pchnął, rozwarły się szeroko.
Seed nie mógł wybrać lepszego momentu na pojawienie się w nich. Wavele dopiero co doszedł do siebie i zaskoczony spoglądał wielkimi, skołowanymi oczyma na mężczyznę w drzwiach. Wyglądał dzięki temu jakby naprawdę przerwano mu w trakcie zabawy z McGonagall, która również odzyskała dopiero przytomność i wyglądała na równie winną, co sam profesor run.
Seed odwrócił się na pięcie i szybkim krokiem ruszył w stronę, z której przyszedł.
- Noelu! - krzyknął za nim Wavele, ale nie mógł pobiec za nim, ponieważ zdał sobie sprawę z tego, że jest nagi.
- Kurwa, co to wszystko w ogóle znaczy?! - syknął.
Szybko odnalazł swoje ubrania na podłodze i założył na siebie spodnie. Całą resztę zwinął w kłębek i przycisnął do piersi wybiegając z gabinetu nauczycielki, która okryła nagi biust kocem, na którym przed chwilą leżeli. Podczas kiedy Victo przeklinał wniebogłosy, ona nie odezwała się ani słowem. Była czerwona na twarzy i zszokowana. Nie wiedziała, co się stało i miałem nadzieję, że nigdy się nie dowie. Podniosła się powoli z miejsca i podeszła do drzwi zamykając je.
To sprawiło, że odetchnąłem z ulgą i łapiąc przyjaciół za ręce, odciągnąłem ich od naszego „miejsca przestępstwa”.
Byłem pewny, że zanim Noel doniesie siostrze o zdradzie jej kochanka, Victor zdąży wyjaśnić chłopakowi, że to wszystko nieporozumienie i nie ma pojęcia, jakim sposobem znalazł się w gabinecie McGonagall nago. Podejrzewałem nawet, że liścik, który wysłałem posłuży za dowód, że Victor został wrobiony. Nie martwiłem się więc o to, jak mężczyzna poradzi sobie z całą sytuacją. Na pewno jednak dostał nauczkę i więcej nie będzie pogrywał z niczyimi uczuciami, ponieważ nauczy się raz na zawsze, że nawet niewinne kłamstewka mogą kogoś kosztować wiele nerwów.
Żal było mi tylko nauczycielki transmutacji, która niczemu nie była winna, ale idealnie nadawała się do realizacji naszego planu. Miałem nadzieję, że będzie zbyt zawstydzona aby drążyć temat tego, co się stało i po prostu postanowi zapomnieć. Nie chciałem być zmuszony do bezustannego oglądania się za ramię w obawie, że mogłaby jakimś sposobem dotrzeć do prawdy.
- Muszę przyznać, że to było niezłe. - James odważył się odezwać dopiero, kiedy byliśmy już na tyle daleko, że nikt nie mógłby nas powiązać z tym, co wydarzyło się w gabinecie McGonagall.
- Ja mam mieszane uczucia. - przyznałem. - Wrobiliśmy trzy osoby zamiast jednej, ale trzeba było to zrobić.
- Może zwalą winę na jakieś opętanie, czy coś w tym stylu. - Syriusz uśmiechnął się szeroko. - Jutro dowiem się, co z Wavelem i jego nie takim małym problemem. Należało mu się.
Z tym zgadzaliśmy się wszyscy, chociaż pewnie jako jedyny będę teraz borykał się z poczuciem winy, które już teraz dawało o sobie znać.

1 komentarz:

  1. Byłam ciekawa co wymyślą w ramach zemsty. Muszę jednak przyznać, że jak dla mnie to przesadzili. To było zagranie poniżej pasa. Kłamstwo Victora o egzaminie nie wyrządzało nikomu krzywdy. Tutaj, nie tylko użyli jakiejś substancji na innych, ale również zaszkodzili (bo domyślamy się wszyscy, co pomyślał o tym Noel i jak się poczuł) związkowi Victora i Noela i jeszcze niewinną McGnonagall to wkręcili i jakby nie było poniżyli. :(
    Jestem pewna, że Victor tego tak nie zostawi i jak tylko wyjaśni całą sprawę z Noelem to zajmie się dochodzeniem, co takiego się stało i kto za tym stoi. ;)
    Pozdrawiam i życzę weny. :D

    OdpowiedzUsuń