niedziela, 22 października 2017

Kartka z pamiętnika CCCVI - James Potter

26 marca
Kiedy obudziłem się rano, byłem niewyspany i zdenerwowany. Śniły mi się głupoty, a wszystko z winy wydarzeń, jakie miały miejsce wczorajszego dnia. Dzisiaj będę musiał stanąć przed McGonagall i opowiedzieć jej o wszystkim, co zaszło. To poniżające, ponieważ jestem mężczyzną i sam mogę o wszystkim decydować, bez głupiej bójki ze strony dwóch zainteresowanych mną dziewczyn. A może to nie o bójkę chodziło, ale o fakt, że muszę się tłumaczyć przed innymi? Nie lubię być od kogoś zależny, chociaż przyznaję, że wpakowałem się w związek, który z moimi upodobaniami niewiele ma wspólnego na dłuższą metę.
Jasne, kochałem Lily, uważałem, że jest bardzo atrakcyjna i inteligentna, ale była też cholernie ambitna i dominująca, a to z kolei nie pasowało mi już tak bardzo. Lubiłem twarde, stawiające opór sztuki, ale ktoś, kogo nie dało się zwyciężyć nie stanowił dla mnie wystarczająco interesującego wyzwania.
Sheva był ideałem, którego nie udało mi się nigdy zdobyć, Nakamura był odpowiednio twardy i nieustępliwy, ale nie było czasu aby go sobie podporządkować tak, jakbym sobie tego życzył, Niholas był ciekawostką, która jednak za bardzo się we mnie zakochała i po prostu mi spowszedniała, Remus przez pewien czas stanowił sposób na wyżycie się i odreagowanie emocjonalne, Agnes była cudowna, ale czegoś jej brakowało, zaś Severus Snape… O, tak! Mój cudowny Severus Snape był tym czego naprawdę potrzebowałem. Otoczony twardą skorupą, w środku był miękki i słodki. Przypominał mi pierwszorzędny łakoć, który pod chrupiącą powłoką z mlecznej czekolady z orzechami oraz wafelkiem kryje łagodne, kremowe wnętrze. Gdybym w międzyczasie nie kręcił z Lily, może udałoby mi się w końcu zdobyć Severusa. Zatrzymałbym go dla siebie, mimo tego, że należał już do kogoś innego.
Przez moje ciało przemknął prąd podniecenia na myśl o Ślizgonie, który tak mi się podobał, a z którego zrezygnowałem z powodu mojej aktualnej dziewczyny. Ileż bym oddał żeby cofnąć czas i znowu go dręczyć!
Przyznaję, Sheva był moim ideałem, ale gdybym miał wskazać osobę, z którą chciałbym spędzić życie, byłby to najpewniej właśnie Snape. Dlaczego? Ponieważ stawiał się, chociaż nie miał ze mną szans, próbował zawsze walczyć, nawet jeśli sprawa była dla niego przegrana, nie poddawał się łatwo i można było go złamać. Tak, tak, tak. On był tym, który zdominowawszy moje życie, nigdy nie byłby dla mnie kłopotem lub nieprzemyślanym błędem, jak czasami myślałem o Evans.
- James – głos Syriusza wyrwał mnie z zamyślenia. - Uważam, że tym, co najbardziej dotknie twoje adoratorki, jest ich całkowite ignorowanie.
Spojrzałem na chłopaka, który właśnie usiadł na swoim łóżku całkiem rozbudzony. Przypomniało mi się, że miał coś wymyślić, żeby Agnes i Lily dostały nauczkę za wstyd, jakiego mi narobiły.
- Co masz dokładnie na myśli? - dopytałem.
- Powiedz im, że nie interesują cię bijące się o lalkę dziewczynki i dopóki nie spoważnieją i nie zaczną zachowywać się jak przystało na ich wiek, nie masz zamiaru spotykać się z żadną z nich.
- I to ma być kara? - zapytałem z powątpiewaniem.
- Jeśli odpowiednio dobierzesz słowa i będziesz trzymał się swojego postanowienia? Tak, jak najbardziej.
Westchnąłem ciężko. I tak nic innego nie przychodziło mi do głowy, a Syriusz mógł mieć rację. Nie dowiem się, jeśli nie spróbuję.
- Niech będzie. - przystałem na to. W końcu dziewczyny były na tyle zdesperowane, że rzuciły się sobie do gardeł, więc dlaczego nie miałbym wykorzystać tej pasji? Poza tym, rozstanie z Lily na pewien czas dawało mi wolną rękę do zakręcenia się przy Severusie ten zapewne ostatni w tym roku raz.
Na myśl o nim znowu poczułem ciepło w lędźwiach. Od tak dawna nie miałem czasu na rozmyślanie o moich byłych szaleństwach i podbojach, że niemal zapomniałem jak cudowne jest uczucie niewymuszonej, samoistnie pojawiającej się podniety, która przychodzi nagle i nie chce opuścić podbrzusza przez długi czas słodkiej udręki.
Niemal zapomniałem czym jest prawdziwe pożądanie, kiedy pozwoliłem żeby moim życiem zawładnęła rutyna. Teraz mogłem na nowo poczuć między nogami prawdziwą rozkosz i miałem zamiar to wykorzystać. Ukaranie Lily nie musiało być karą także dla mnie. Wręcz przeciwnie, mogłem dać upust swoim pragnieniom i drzemiącej we mnie dzikości.
- Masz całkowitą rację, Syriuszu. Teraz zaczynam dostrzegać sens twojego rozumowania. - uśmiechnąłem się chyba zbyt entuzjastycznie i nie do końca niewinnie, sądząc po minie Remusa, który właśnie się we mnie wpatrywał. - No co? - zapytałem starając się nie dać po sobie poznać, że moje myśli były trochę zbyt frywolne.
- Nic. - chłopak wzruszył ramionami. - Zastanawiam się tylko, co znowu kombinujesz.
Jeśli wszystkie wilkołaki były jak Remus, ich intuicja mogła okazać się bronią bardziej niebezpieczną niż kły i pazury.
- Rozkoszuję się myślą o ukaraniu dziewczyn. - nie skłamałem, ale też nie wdawałem się w szczegóły, więc chyba nie byłem też do końca szczery.
Remus wzruszył ramionami wydając się nie do końca przekonanym o mojej prawdomówności lub po prostu domyślił się, że lepiej nie wiedzieć wszystkiego dla dobra ogółu.
Wstając z łóżka i powoli się ubierając, znowu odpłynąłem myślami w kierunku Slytherinu oraz chłopaka, który z jakiegoś powodu zawrócił mi w głowie, jak nikt inny. Może gdyby Sheva był równie bezbronny, co Snape, to on byłby moim numerem jeden.
Inaczej mówiąc, najwyraźniej uwielbiałem dominować nad partnerem, który stawiał opór, ale który nie miał ze mną szans.
Czyżbym był większym zboczeńcem niż początkowo sądziłem? Najwyraźniej. Wszystko na to wskazywało. W końcu kto normalny lubuje się w polowaniu na bezbronną, ale próbującą walczyć zwierzynę? Byłem drapieżnikiem! Tak, to do mnie pasowało. Nie powinienem zapewne tak bardzo się z tego cieszyć, ale też nie planowałem nad tym ubolewać. Musiałem to zaakceptować.
W pełni ubrany, zniknąłem na chwilę w łazience żeby umyć twarz, zęby i uczesać się, czy raczej zmierzwić włosy w modny i ekstrawagancki sposób. Następnie odrzuciłem myśli o Severusie oraz mojej naturze, a zamiast tego skupiłem je na nieprzyjemnym obowiązku rozmówienia się z McGonagall.
- Dobra chłopaki. Zabieram swój seksowny tyłek do McGonagall. Trzymajcie za mnie kciuki, bo nie chcę, ale muszę. Na samą myśl o tym zaczynam się czuć nieswojo. Wstyd nad wstydami, żeby baby biły się o faceta, jakby sam nie miał prawa głosu. - podobnie jak wczoraj żaliłem się przyjaciołom. Peter wrócił do pokoju późno i teraz jeszcze spał mając w nosie moje problemy.
- Dasz sobie radę, stary. Mówiłem ci już. Miałeś pecha, nie wstydź się, bo nie jesteś mniej mężczyzną tylko dlatego, że ktoś się o ciebie pobił. Wyobraź sobie, że lubisz damskie zapasy i to był taki właśnie pokaz. - Syriusz wiedział, jak pocieszyć człowieka, chociaż damskie zapasy wcale mnie nie kręciły. Nie mniej jednak, nie miałem innego pomysłu, więc spróbowałem sobie to wyobrazić, tak jak polecił.
Nie pomogło. Wcale nie czułem się przez to lepiej. Zostałem upokorzony i sprowadzony do roli pozbawionego własnej woli przedmiotu!
- Dobra, miejmy to już za sobą. Idę. - oświadczyłem i wyszedłem z sypialni.
W Pokoju Wspólnym było niewiele osób, na szczęście nie spotkałem ani Lily, ani Agnes. Może i dobrze, ponieważ wolałem powiedzieć kim kilka słów dopiero po rozmówieniu się z nauczycielką transmutacji. Jedna sprawa naraz. Oto klucz do sukcesu! Najpierw wyjaśnienia, później ukaranie dziewczyn, oto jak zapowiadał się mój dzisiejszy rozkład zajęć.
- Severus. - szepnąłem sam do siebie przepuszczając w przejściu za portretem Grubej Damy trzy dziewczyny z trzeciego roku. Tak, musiałem dodać do mojego planu jeszcze jeden punkt, a był nim właśnie Severus Snape, który najwyraźniej miał mnie dzisiaj prześladować. Myślałem o nim, przestawałem na chwilę i ponownie zaczynałem o nim myśleć. Może to z winy tego, jak poczułem się wczoraj podczas starcia dwóch dziewczyn, które na mnie leciały? Może po prostu moja psychika uznała, że jestem słaby i postanowiła się podbudować dzięki komuś, kto działał na mnie jak afrodyzjak?
Mam ochotę go przelecieć, pomyślałem z całą powagą. Zmusić go do tego żeby się mi w pełni poddał i w pewnym momencie przestał walczyć, kiedy rozkosz zdominuje wszystkie inne uczucia. Nie miałem jednak pewności, że udałoby mi się wzbudzić w nim pożądanie siłą, więc nawet nie planowałem próbować.
- Marzenia muszą pozostać marzeniami. - zanuciłem opuszczając w końcu Pokój Wspólny i wychodząc na korytarz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz