niedziela, 29 października 2017

Kartka z pamiętnika CCCVIII - Aaron



SZCZĘŚLIWEGO HALLOWEEN WSZYSTKIM! BAWCIE SIĘ GENIALNIE I NIECH TO BĘDZIE NAPRAWDĘ MAGICZNY DZIEŃ!

Harry.Potter.full.339622

Uśmiechnąłem się szeroko i z jakiegoś powodu naprawdę radośnie, co zdarzało mi się raczej nieczęsto. Wróć! Musiałem wziąć na to drobną poprawkę, ponieważ miałem wrażenie, że na przekór mojej naturze gbura uśmiechałem się w ten sposób coraz częściej.
- Nie powiem ci! - drażniłem się z Shevą, który usilnie chciał wiedzieć z kim się spotykam. Nie dziwiłem mu się, ponieważ wiedział o mnie tak wiele, że jego zainteresowanie było rzeczą w pełni zrozumiałą. Nie planowałem jednak ustępować. Jeszcze nie teraz.
- Dowiesz się, kiedy będziemy wracać do domu na Wielkanoc. To będzie mój prezent dla ciebie. - i tak się wtedy dowie, jako że było to nieuniknione, ale tego na razie wiedzieć nie musiał.
- To niemal dwa miesiące! - blondyn rzucił mi błagalne spojrzenie, ale za dobrze znałem te jego zagrania. W ten sposób nie mógł mnie zmusić żebym puścił parę z ust.
- Podobno czekanie zaostrza apetyt, więc masz okazję przekonać się czy to prawda.
- To niesprawiedliwe! - wydął wargę, jak obrażony dzieciak.
- Czy ty przypadkiem nie miałeś zachowywać się poważniej, żeby być uznawanym za godnego chłopaka dla swojego kochanka? - uniosłem brew i uśmiechnąłem się kącikiem ust, co miało wyrażać tryumf i przewagę nad przyjacielem.
- Milcz! - skarcił mnie. - Miałem, ale uznałem, że do końca szkoły będę tylko poważniej wyglądał, a zachowywać się jak stary dziad zacznę dopiero po zakończeniu edukacji w naszej pięknej szkole. - rozłożył ramiona, jakby prezentował mi nie nasz pokój, ale od razu całe wnętrze pałacu.
- Niech ci będzie. - machnąłem lekceważąco ręką – To twój wybór, a mi to nawet pasuje. A teraz przepraszam, ale mam coś do załatwienia przed spotkaniem, na które jestem umówiony. - wyszczerzyłem się i przed lustrem ostatni raz sprawdziłem, czy dobrze wyglądam. Poprawiłem koszulę oraz fryzurę upewniając się jak prezentuje się mój irokez i zadowolony skinąłem głową. Nie było źle. Wprawdzie z jakiegoś powodu pomyślałem o kogucie, ale nie wydawało mi się to istotne. Kogut przed randką z kurą pewnie też sprawdzał swój grzebień.
- Kiedy wrócisz twoje włosy i tak będą w nieładzie i będę wyczuwał od ciebie zapach seksu na kilometr, więc nie musisz tak się starać, bo ubrania zdejmiesz, a włosy, jak mówiłem, będziesz miał rozczochrane. - Sheva uśmiechnął się rozbawiony moimi próbami upiększania się na ostatnią chwilę. - Idź już i baw się dobrze.
- Dzięki. - mrugnąłem do niego zalotnie i raźnym, sprężystym krokiem opuściłem naszą sypialnię.
W drzwiach niemal wpadłem na Cyrille’a, który złapał się za serce wystraszony wizją kolizji, do której niemal doszło. Szybko jednak doszedł do siebie i poniuchał w powietrzu.
- Randka? - nawet nie musiałem potwierdzać, ponieważ w jego pytaniu kryło się od razu potwierdzenie. - Jeśli ona wyleje na siebie tyle samo perfum, będziecie wspólnie śmierdzieć tak bardzo, że ludzie będą omijać was wielkim łukiem.
- Dzięki. - prychnąłem i wyminąłem chłopaka. Czyżbym naprawdę przesadził? Może moja woda po goleniu naprawdę miała zbyt intensywny zapach i powinienem pomyśleć o jej zmianie? Cóż, postanowiłem zapytać o to Florina przy najbliższej okazji.
Na początek jak zawsze wstąpiłem do kuchni i zaopatrzyłem się w jakieś smakołyki. Tym razem z okazji zbliżającego się święta zakochanych na topie było ciasto różane, czekoladowe oraz sok z pomarańczy. Przy okazji ukradłem bitą śmietanę, ponieważ byłem pewny, że będzie się świetnie komponować z aromatycznymi ciastami. Dokarmianie Florina smakołykami sprawiało mi dziwną przyjemność, której nigdy wcześniej nie czułem. Może właśnie taka była moja prawdziwa natura, ale dopiero on pozwolił mi ją odkryć?
Zaopatrzony w jedzenie dla mojego kochanka, pomaszerowałem do starej graciarni, gdzie urządziłem mu pokój, kiedy tylko postanowiłem zatrzymać go przy sobie na dłuższy czas, zanim oddam go pod opiekę mojej rodziny.
Wystukałem melodię jednej z moich ulubionych piosenek i nacisnąłem klamkę otwierając drzwi. Uderzył mnie ciepły, słodki zapach płynnego wosku oraz palących się knotów. Zaskoczony rozejrzałem się po pomieszczeniu i szybko wszedłem do pomieszczenia zamykając za sobą drzwi. Mrok graciarni rozjaśniały dziesiątki palących się tu i ówdzie świec. Mniejszych, większych, białych i kolorowych. Florin stał na materacu rozłożonym na podłodze niemal pośrodku kręgu migotliwego światła. Ubrany wyłącznie w jeansy, rozłożył ramiona i okręcił się dookoła wyraźnie dumny z siebie. Wyglądał zjawiskowo. Z trudem przełknąłem ślinę chłonąc cały ten spektakl szeroko otwartymi oczyma. Chwilę mi zajęło zwrócenie uwagi na to, że w tle słyszę cichą, spokojną muzykę. Nie był to ten rodzaj muzyki, który uwielbiałem, ale słodkie dźwięki melodii wpadały w ucho, podobnie jak słowa. Chłopak opowiadał o swojej ukochanej i o jego planach wobec niej, o przyszłości, jaką chciał z nią tworzyć, o tańcu w ciemności, kiedy ma ją w ramionach. Nie byłem pewny, czy taki dobór muzyki miał dla Florina jakieś znaczenie, ale jeśli chciał mi w ten sposób coś przekazać to nieźle mu poszło, ponieważ odebrałem to niemal jak oświadczyny.
- Nie wiem co powiedzieć. - przyznałem podchodząc bliżej. Odłożyłem tacę ze smakołykami na bok i podszedłem do blondyna. Po drodze pozbyłem się trampek, aby nie włazić w nich na materac, który Florin musiał wygrzebać gdzieś z tego śmietnika, w którym sypiał.
- Nie mów nic. - chłopak uśmiechnął się do mnie tajemniczo i zabrał się za rozpinanie guzików mojej koszuli. - Ciii… - uciszył mnie łagodnie, kiedy chciałem skomentować to, co właśnie robił.
Posłusznie nie powiedziałem nic. Pozwoliłem żeby zdjął moją koszulę, a następnie przytulił się do mnie mocno. Czułem jego gorącą skórę na swojej, jego sutki ocierające się od czasu do czasu o moje, jego gorące dłonie na plecach. Również go objąłem i zamknąłem oczy wdychając znajomy, cudowny zapach jego ciała, szamponu do włosów oraz wosku, którym przesiąkł. I nagle coś do mnie dotarło. Czułem, jak jego pierś porusza się miarowo z każdym oddechem, czułem jak jego serce bije mocno i równo. Więc to dlatego mnie rozebrał. On chciał żebym to czuł, chciał żebym był świadomy życia, które go wypełniało, życia, które postanowił mi oddać.
Florin zaczął się powoli kołysać, a jego ciało zmusiło do tego samego moje. Morderczo powoli przechylał się nieznacznie w prawo i w lewo, jego nogi stawiały drobne kroczki. Pozwoliłem się poprowadzić w rytm muzyki. Nigdy nie tańczyłem, więc nie wiedziałem jak mi to wyjdzie, ale chłopak musiał się tego spodziewać i zapewne właśnie dlatego po prostu tuliliśmy się do siebie i kołysaliśmy.
Otuleni światłem świec i ciepłem drobnych płomyków, skąpani w dźwiękach pięknej, wymownej piosenki po prostu poruszaliśmy się w narzucanym przez Florina tempie. Ilekroć utwór dobiegał końca, zaczynał się na nowo, a mi wcale to nie przeszkadzało.
Delikatnie musnąłem szyję chłopaka w miejscu, gdzie pod ustami mogłem wyczuć jego puls i westchnąłem zachwycony. Wokalista właśnie rozwodził się nad tym, że znalazł kogoś z kim dzieli marzenia, a kiedyś chciałby dzielić także dom, kogoś komu powierza swoje sekrety i kto kiedyś wyda na świat potomstwo, które wspólnie spłodzą. Sam nie wiem dlaczego, ale te słowa były dla mnie jak grom z nieba. Jasne, związek z Florinem nie mógł pozwolić nam na dzieci, ale to był tylko nieistotny szczegół, który wcale nie umniejszał podniosłości tej chwili.
- Czy dobrze to wszystko rozumiem? - zapytałem szeptem muskając ucho mojego chłopaka.
- Tak. - poczułem, jak Florin wtula twarz w moje ramię i byłem pewny, że jest zarumieniony. Seks to nie to samo, co wyznania miłości. Blondyn właśnie odsłonił przede mną swoje najbardziej intymne pragnienia.
- Więc i ja tego chcę. - przyznałem.
Może było za wcześnie aby myśleć o wspólnej przyszłości po grób, ale przecież mogliśmy spróbować i nikt nie mógł zabronić nam marzyć o patrzeniu razem w przyszłość. Życie nie było bajką, było usłane cierniami trudów, zmartwień i zawodów, ale to nie oznaczało, że nie należało szukać swojego własnego happy endu.
Odsunąłem się od Florina na krok i spojrzałem na jego zarumienioną twarz. Pocałowałem go delikatnie, a on odpowiedział tym samym. Wsunął dłonie w moje włosy i opuszkami palców masował mój skalp. Ja tymczasem gładziłem jego kręgosłup sunąc palcami w górę i dół jego pleców, jakbym chciał je rozgrzać swoim dotykiem.
Nie trwało to długo, ale kiedy oderwaliśmy od siebie usta obaj byliśmy usatysfakcjonowani.
- Zdradzisz mi w jaki sposób zdołałeś to wszystko zorganizować? - zapytałem rozglądając się w około.
- Po prostu przeszukałem wszystkie zakamarki tego pokoju. Znalazłem stare, niedziałające radio i zdołałem je jakoś naprawić, ukradłem kasetę z tym nagraniem, ale spokojnie, zwrócę ją później. Świeczki także tutaj znalazłem, podobnie jak zapałki i materac.
Zamruczałem wyrażając w ten sposób zachwyt nad jego zaradnością i podniosłem serwetkę, którą zasłonięta była taca, z którą tutaj przyszedłem.
- Masz ochotę na piknik?
- Tak! - Florin zadowolony rozsiadł się na materacu i zadarł do góry głowę. - Pokarm mnie. - poprosił, a ja nie miałem nic przeciwko.
Po moim wnętrzu rozlało się ciepło, które mógłbym porównać do tego, jakie wywoływała odrobina alkoholu dolana do ciepłego napoju. Chyba właśnie odnalazłem swoje „szczęśliwe zakończenie”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz