środa, 1 listopada 2017

Kartka z pamiętnika CCCIX - Michael Nedved

Mój chłopak był wspaniały. Przystojny, inteligentny, troskliwy, rozumiał mnie lepiej niż ja sam rozumiałem siebie, miał nerwy ze stali i anielską cierpliwość. Był po prostu cudowny. W dodatku kochał mnie mimo wielu lat spędzonych razem, najpierw jako przyjaciele, a później jako kochankowie. Zawsze znosił wytrwale moje dziwactwa i chociaż często narzekał na moje wady, kochał je podobnie, jak moje zalety.
Tak, Gabriel Ricardo był niesamowity i szalałem za nim jak dzieciak za swoim idolem.
Prawdę mówiąc, w tej chwili kochałem go jeszcze bardziej, ponieważ byłem mocno przeziębiony i jak każdy szanujący się mężczyzna wyolbrzymiałem swoją chorobę umierając z powodu bolącego gardła, kataru, kaszlu i stanu podgorączkowego.
Gabriel, który wszelkie choroby zawsze znosił z dumą i klasą, nie komentował moich rozpaczliwych jęków, stęków i przedśmiertnych westchnień. Zamiast tego pielęgnował mnie wytrwale, przebierał, mył, karmił i głaskał. Wielokrotnie mówiłem mu, że dotyk jego dłoni jest kojący i uzdrawiający, podobnie jak posiłki, które dla mnie przygotowuje, więc miałem szczerą nadzieję, że to wystarczy dopóki nie będę w stanie na poważnie podziękować mu za wszystkie jego starania.
A przyznaję, że byłem już w na tyle dobrym stanie, że myślałem coraz częściej o tym, w jaki sposób odwdzięczyć mu się za to, że jest tak wspaniały i wyrozumiały. Zasługiwał na więcej niż zwykłe „dziękuję”, bukiet kwiatów, czy jakiś tam prezent.
- Nie wiem kim byłem w poprzednim życiu, ale chyba świętym skoro teraz mam ciebie u swojego boku. - rzuciłem wtulając się w chłodną dłoń mojego kochanka.
- Sądząc po lotności twojego umysłu, byłeś pierwotniakiem, kochanie.
- Hej! - oburzyłem się, a on roześmiał.
Ach, na kogoś takiego nie potrafiłem się gniewać.
- W takim razie byłem cholernie dobrym pierwotniakiem, o! Psik! Smark! - sięgnąłem po chusteczkę i wysiąkałem nos, z którego właśnie mi pociekło.
- Fuj! - Gabriel skrzywił się.
- Fuj? Gdybyś to ty chorował, wytarłbym ci nosek, a nie mówił „fuj”! - cóż, wcale mi nie przeszkadzała jego reakcja, udawałem tylko, co było dla niego na pewno oczywiste, ponieważ chory nie byłem najlepszym aktorem, zresztą mówiłem całkowicie serio i tylko moje oburzenie było słabym blefem. Gdyby chodziło o mojego Gabriela, na pewno nie wahałbym się zignorować wszystkie „fuj”.
- Już dobrze. - chłopak pogłaskał mnie po głowie, co sprawiło, że od razu poczułem się lepiej i pocałował mnie troskliwie w czoło. Był w wyjątkowo dobrym humorze. - Przyniosę ci lekarstwa, zaczekaj.
Zostawił mnie w salonie na kanapie samego. Zabawne, ale już za nim tęskniłem. Kiedy byłem chory stawałem się strasznym wrażliwcem. Uwielbiałem się przytulać, być pieszczonym i znajdować się w centrum uwagi. Gabriel musiał o tym wiedzieć i może właśnie dlatego tak się o mnie troszczył. Wolałem jednak sądzić, że robił to z miłości, a nie tylko po to żebym nie był bardziej upierdliwy niż w tej chwili.
- Otwieramy buzię! - Gabriel wrócił do pokoju z ciepłym uśmiechem na twarzy, cieplejszym nawet od tego, z którym stąd wychodził.
Czyżby moja choroba była mu z jakiegoś powodu na rękę?
Nie, nie! Cóż za głupia myśl! Na pewno nie!
Ale jeśli?
Nie!
Cholera! Byłem chory. Zdecydowanie, skoro tak głupie myśli pojawiały się w mojej głowie. Gabriel na pewno nie cieszył się z mojej choroby, na pewno nie była mu na rękę. Nie zdradzał mnie, nie miał nikogo na boku. Kochał mnie równie szalenie, co ja kochałem jego!
Połknąłem lekarstwa i zamknąłem oczy pozwalając by myśli kłębiły się w mojej głowie. Wiedziałem, że kiedy już się w niej wyszaleją, zapadnie cisza i nie będę już męczył się domysłami i beznadziejnymi wymysłami mojej chorej wyobraźni.
- Prześpij się, kochanie.
- Nie chcę. Wolę spędzić ten czas z tobą, nawet jeśli tylko trzymając głowę na twoich kolanach. Nie pozwolę żebyś gdzieś mi się zawieruszył, kiedy zasnę.
- Głuptasie, ja nigdzie się nie wybieram. - Gabriel pokręcił głową rozbawiony. - W końcu mam cię całego dla siebie, nawet jeśli przykutego do łóżka przez chorobę, a nie przeze mnie. Zdrowy zawsze gdzieś gonisz, zajmujesz się wszystkim, co uwielbiasz, a dopiero później znajdujesz czas dla mnie. Teraz przynajmniej stawiasz mnie na pierwszym miejscu.
Patrzyłem na niego zaskoczony, ponieważ nie zdawałem sobie nawet sprawy z tego, że tak się zachowuję. Czy naprawdę poświęcałem mu za mało czasu? Przecież poza pracą byliśmy razem przez cały czas. Słuchając muzyki tuliłem się do niego, łasiłem się czytając książki i komiksy… I nagle to do mnie dotarło. Rzadko poświęcałem czas tylko i wyłącznie Gabrielowi. Teraz już wcale się nie dziwiłem, że moja choroba wywoływała u niego taką radość.
- Przepraszam, Gabrielu. - rzuciłem płaczliwie, ale szczerze. - Masz rację i daję słowo, że się poprawię. Jesteś moim numerem jeden, nic nie jest dla mnie ważniejsze od ciebie, więc będę ci to udowadniał każdego dnia.
Mój chłopak uśmiechnął się do mnie w odpowiedzi, ale miałem wrażenie, że nie do końca mi wierzył. Jasne, może i byłem właśnie obłożnie chory i umierający, co sprawiało, że pewnie przystałbym na każdą propozycję i głupi pomysł w zamian za jednego buziaka czy ciepły uścisk, ale przecież to nic nie zmieniało! Miałem zamiar dotrzymać słowa! Gabriel był dla mnie ważniejszy niż wszystko, co uwielbiałem razem wzięte. Kochałem go i chciałem żeby o tym wiedział.
Przewróciłem się na brzuch na sofie i wtuliłem twarz w kochanka, który siedział na skraju wypoczynku. Pachniał cudownie, chociaż katar nie pozwalał mi w pełni cieszyć się tą wspaniałą wonią.
- Kiedy wyzdrowieję – puściłem wodze wyobraźni – będę spędzał z tobą tak dużo czasu, że będziesz mnie miał serdecznie dosyć. Będę cię obcałowywał całego, tulił przez cały czas, pieścił i rozpieszczał. Może powinienem zostać kurą domową żeby czekać na ciebie, kiedy wracasz z pracy, jak myślisz? - zabawne, ale naprawdę teraz próbowałem na poważnie rozpatrywać tę ostatnią możliwość.
Gabriel wracałby do domu po pracy, a ja czekałbym na niego w idealnie wysprzątanym domu z ciepłym obiadem. Rozmasowywałbym jego spięte ramiona, karmił jakimiś słodkimi wypiekami. Może nawet pokusiłbym się o niespodziankę w stylu „nagi w fartuszku”. Obawiałem się tylko, że Gabrielowi mogło by się nie spodobać moje siedzenie w domu i obijanie się na potęgę. W końcu gdyby było inaczej pewnie już dawno zaproponowałby mi takie rozwiązanie. A jednak podobna myśl wydawała mi się coraz bardziej kusząca. Tylko, że ja nie należałem do osób, które potrafiły spędzać w domu całe dnie. Potrzebowałem interesującego zajęcia przez cały czas, a ileż można sprzątać w domu i gotować?
Chociaż… zawsze mogłem tego spróbować przez miesiąc lub dwa. Nic nie stało na przeszkodzie.
- Nie wiem o czym myślisz, ale na pewno o głupotach. - Gabriel pochylił się i pocałował mnie w skroń. - Michaelu, musisz mnie wypuścić, potrzebuję skorzystać z toalety.
- A, tak, jasne! - odsunąłem się od niego i od razu poczułem, że zrobiło mi się chłodniej. Mój kochanek był taki cieplutki.
Odprowadziłem go spojrzeniem do drzwi wyjściowych z salony i otuliłem się kocem, aby nie zamarznąć pod jego nieobecność. Naturalnie przesadzałem z tym zamarzaniem, ale fakt, że czułem się lepiej nie szedł w parze z racjonalną oceną mojego stanu zdrowia.
Wpatrując się w sufit zacząłem zastanawiać się nad tym, w jaki sposób mógłbym pokazać mojemu przyjacielowi i chłopakowi zarazem, jak bardzo mi na nim zależy. Wątpiłem żeby to biała farba nade mną tak mnie natchnęła do podobnych rozważań, więc podejrzewałem, że wypływają z mojego wnętrza. Nawet w moich myślach brzmiało to patetycznie, więc nie chciałem wiedzieć, jak zabrzmiałoby wypowiadane na głos.
Gabriel wrócił do mnie po niespełna kilku minutach i zajął swoje stałe miejsce przy mojej głowie. Przeniosłem spojrzenie z sufitu na niego i napawałem się tym uroczym widokiem.
- Kocham cię. - zebrało mi się na wyznania.
- Tak, wiem. - na twarzy chłopaka pojawił się jeden z tych naprawdę ślicznych uśmiechów, które kryły w sobie odpowiedź na moje wyznanie. On również mnie kochał, chociaż zupełnie nie pojmowałem czym sobie na to zasłużyłem.
Może rzeczywiście byłem w poprzednim wcieleniu najlepszym pierwotniakiem ze wszystkich?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz