niedziela, 5 listopada 2017

Kartka z pamiętnika CCCX - Karel Mares

- To najgłupszy pomysł, jaki w życiu słyszałem. - mruknąłem do brata, który podał mi kartkę z adresem pocztowym dziewczyny poznanej przypadkowo w sklepie z wyposażeniem do quidditcha na Pokątnej. Thomas, nawet jej nie znasz, więc skąd pewność, że naprawdę będzie zainteresowana twoją durną propozycją? - przesunąłem dłońmi po twarzy i z ciężkim westchnieniem rezygnacji wziąłem od niego zapisany kawałek papieru.
- Jej dziewczyna jest urocza, poznałem ją, kiedy po zakupach w sklepie zielarskim zajrzała po Will. Jestem pewny, że dobrze odczytałem ich sytuację.
- Thom, jesteśmy braćmi bliźniakami. Kiedy im o nas powiesz, obie poczują się zdegustowane, uznają nasz związek za obrzydliwy, obrzucą nas wyzwiskami i odprawią z kwitkiem.
- Nie dowiemy się, jeśli się z nimi nie zaprzyjaźnimy.
Z nim nie dało się wygrać. I nic dziwnego. W końcu wystarczyło, że wybrał się na jedne małe zakupy na Pokątną, „zabłądził” do sklepu, którego odwiedzin nie miał w planach i tam wypatrzył dziewczynę, która wydawała mu się w pewnym stopniu znajoma. Nie chodziło jednak o jej wygląd, ale o postawę, sposób poruszania się oraz to, jak patrzyła na świat. Tak przedstawił to Thomas. Naturalnie zagadał do niej i w pewnym momencie oboje wiedzieli, że grają w podobnych drużynach. Thomas był gejem, zaś ona, Will - Wilhelmina, lesbijką. Tutaj historia, jaką mi opowiedział była jeszcze prawdopodobna i zupełnie normalna. Gorzej, kiedy chłopak zaczął utrzymywać, że zauważył pewne znaki, mówiące o problemach jej dziewczyny, Cornelii, z rodzicami, którzy nie wiedzieli o odmiennej od większości orientacji seksualnej córki. Thomas uznał, że jeśli zaprzyjaźnimy się z dziewczynami, moglibyśmy w oczach społeczeństwa udawać dwie heteroseksualne pary.
- Tak jak ci mówiłem, jeśli to nam wyjdzie, możemy nawet wziąć z nimi ślub i zamieszkać wspólnie wszyscy razem. Nikt nie uzna tego za dziwne, a że w rzeczywistości po prostu rzeczywisty rozkład par będzie się trochę inaczej prezentował.
- I dlatego uważam to za tak głupi pomysł! - rzuciłem wkładając w te słowa całą moc, jaką potrafiłem znaleźć w swoim głosie. - Niewiele jest osób, które chciałyby na coś takiego przystać, nie mówiąc już o płodzeniu dzieci dla zamknięcia paszczy rodziców dopominających się o wnuki.
- Są pary, które tak robią, Karelu. - Thomas objął mnie ramionami w pasie i przyciągnął do siebie. Stykaliśmy się teraz biodrami ku niewątpliwej uciesze mojego brata. - Jeżeli ten pomysł nie będzie ci się podobał nawet po tym, kiedy poznamy je bliżej, nigdy o nim nie wspomnę. Ale jeśli jednak je polubisz, a czuję to w kościach, i będziesz skłonny przedstawić im ten dziwaczny układ, wtedy dopiero zaproponujemy im tę szopkę.
- Nie zdołam cię od tego odwieść, prawda? Uparłeś się i nie dasz sobie przemówić do rozsądku. - poddałem się już całkowicie. - Niech będzie. Zadzwoń do nich i umówmy się z nimi na jakieś spotkanie. Ale w spokojnym miejscu, gdzie nie zaczną nas publicznie wytykać palcami, kiedy zrozumieją, że jesteśmy nie tylko braćmi, ale także kochankami.
Czarno to widziałem. Nie mogłem jednak zaprzeczyć, że na gwałt potrzebowaliśmy z Thomasem jakiegoś złotego środka, ponieważ nasza mama naciskała. Chciała nie tylko poznać jakieś nasze dziewczyny, ale wręcz domagała się wnuków w najbliższych latach. Powoli kończyły mi się wymówki i wykręty, a nie chciałem żeby była podejrzliwa. Tylko tego by brakowało, żeby nie tylko zadawała pytania, ale dodatkowo zaczęła węszyć.
Oczyma wyobraźni widziałem, jak zakrada się do domu akurat, kiedy ja i Thomas uprawiamy seks, a ona staje się świadkiem sceny, w której jęczę podniecony z tyłkiem wypełnionym po brzegi penisem brata. Tak, to na pewno zrobiłoby na niej niezapomniane wrażenie. W najlepszym wypadku ojciec by się nie dowiedział, ale matka by nas wyklęła, w najgorszym oboje z tatą wydziedziczyliby nas i wyparli się takich synów. Nie żebym nigdy nie rozważał takiego scenariusza. Słyszałem wiele historii osób homoseksualnych, które miały problemy z akceptacją rodziny, więc dlaczego niby nas miałoby to ominąć? Wbrew pozorom miłość rodzicielska wcale nie była bezwarunkowa. No, może w kilku przypadkach na sto, ale cała reszta tylko potwierdzała nieprawdziwość takiego stwierdzenia. Większość rodziców kochała swoje dzieci, ale tylko wtedy, kiedy spełniały ich oczekiwania i nie odbiegały od przyjętych przez społeczeństwo norm. A jak było z moją rodziną? Nie miałem zielonego pojęcia, ale nie chciałem się o tym przekonać. Tym bardziej, że o wiele łatwiej zaakceptować synów gejów, niż synów będących w związku z sobą nawzajem. Osób, które akceptowały taką kolei rzeczy było bardzo niewiele. Dla większości było to po prostu obrzydliwe, a przecież ja i Thomas kochaliśmy się tak, jak kochają się inni, niespokrewnieni ze sobą ludzie. Skoro można kochać rodzeństwo tak jak przyjaciela, to dlaczego nie można było kochać brata lub siostry tak, jak kocha się obiekt westchnień?
- Głowa do góry, jeżeli to nam nie wyjdzie, znajdziemy inny sposób. - Thomas nie wiedział o czym myślę i był przekonany, że moje milczenie wyrażało wątpliwości, co do dziewczyn, którymi mieliśmy się posłużyć dla ugłaskania matki i które w podobny sposób mogły posłużyć się nami.
Nie planowałem wyprowadzać brata z błędu. Przytaknąłem tylko i ułożyłem głowę na jego ramieniu wdychając słodki, kojący zapach jego ciała.
- Powiedz, nie boisz się, że nagle odnajdę w sobie biseksualistę i któraś z tych dwóch dziewczyn mi się spodoba? - zapytałem tylko po to żeby sprawdzić jego reakcję i w razie potrzeby podrażnić się z chłopakiem.
Thomas zamyślił się, a jego dłonie owinęły się mocniej wokół mnie.
- Nie. - odpowiedział w końcu. - Za bardzo mnie kochasz, a poza tym gdybyś gustował w kobietach już dawno byś o tym wiedział. To samo tyczy się mnie. Gdyby chodziło o chłopaka, pewnie czułbym się chorobliwie zazdrosny, ale dziewczyny są jak siostry…
Uniosłem głowę i spojrzałem na niego wymownie. W końcu byliśmy braćmi.
- Oj, wiesz o co mi chodzi! - prychnął poirytowany, co bardzo mnie rozbawiło.
- Tak, wiem i rozumiem. - przyznałem pochylając się i całują jego szyję, a następnie przygryzając lekko ucho.
Kiedy człowiek zakochuje się w duszy drugiej osoby, nie patrzy na takie rzeczy jak więzy krwi czy płeć i tak właśnie było w naszym przypadku.
- Przypominam ci, że dzisiaj odwiedzi nas mama. - mój brat nie codziennie był tym bardziej powściągliwym, ale najwyraźniej tym razem miał jeden z tych dni, kiedy zachowywał się doroślej i działał bardziej racjonalnie. - Jeśli nie przestaniesz, stanie mi i nie będę mógł się powstrzymać. Rzucę się na ciebie i będę cię kochał nie bacząc na to, że mama stanie od drzwiami i będzie chciała wejść do środka. Wiesz, że nie łatwo doprowadzić mnie do orgazmu, jeśli nie mogę skosztować twojego tyłeczka. - nie, to zdecydowanie nie brzmiało, jak sensowny argument, a raczej jak coś, co mógłby powiedzieć niewyżyty nastolatek. Nie przeszkadzało mi to jednak.
Possałem ucho Thomasa i pozwoliłem żeby zacisnął dłonie na moich pośladkach.
- Jest inny sposób, równie skuteczny. - wyszeptałem zmysłowo. - Pamiętaj, że dochodzisz całkiem sprawnie, kiedy jestem w tobie, więc równie dobrze możemy załatwić sprawę szybciej.
- Mmm, więc lepiej żeby mi nie stanął, bo dziś mam ochotę na ciebie pode mną, a nie odwrotnie. - jego ton przypominał ten dziecka, które upatrzy sobie zabawkę i nie pozwoli na żadne negocjacje.
- Dobrze już, więc nie będę cię podniecał. - obiecałem i wywinąłem się z jego ramion. Pokazałem mu język, aby wiedział, że gdyby nie mędrkował, mógł jeszcze przed wizytą naszej rodzicielki zaszaleć ze mną w naszym łóżku, ale teraz było już na to za późno i musiał obejść się smakiem.
Położyłem karteczkę z adresem dziewczyny, nie pamiętałem już jej imienia, koło kalendarza, w którym zawsze zapisywaliśmy najważniejsze plany oraz dane kontaktowe istotnych w naszym życiu osób. Byłem pewny, że niebawem wrócimy do rozmowy, którą prowadziliśmy przed chwilą i do tematu ewentualnego teatrzyku dla rodziców. Gdyby dziewczyny na niego przystały, wiele by to ułatwiło, ale niewątpliwie najpierw musieliśmy dobrze je poznać. Nie wyobrażałem sobie życia w jednym domu z niemal nieznanymi mi osobami i dzielenia z nimi przestrzeni życiowej.
Usłyszałem dźwięk dzwonka do drzwi i byłem pewny, że mama postanowiła zaskoczyć swoich synów odwiedzinami o dobre trzy godziny wcześniejszymi niż zaplanowaliśmy. Może liczyła na to, że natrafi tutaj na jakieś potencjalne kandydatki na synowe?
- Otworzę! - krzyknął do mnie Thomas i pognał do drzwi zupełnie, jak za czasów, kiedy byliśmy tylko dziećmi. Pewne nawyki nigdy się nie zmieniały i prawdę mówiąc wcale mi to nie przeszkadzało. Thomas był całym moim życiem, był ze mną już w chwili, kiedy zostaliśmy poczęci i miałem nadzieję, że będzie aż do ostatnich godzin mojego życia.
- Jak dobrze cię widzieć, kochanie! - skrzek mojej mamy wypełnił całe mieszkanie i już wiedziałem, że pomysł Thomasa nie był tylko głupi, ale także cholernie obiecujący i miał więcej sensu, niż początkowo sądziłem. Jak widać mamy potrafią wpływać na opinie swoich dzieci w zastraszającym tempie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz