środa, 29 listopada 2017

Psychologicznie, ale gdzie jest Peter?

3 kwietnia
- Czy tylko ja jestem tak cholernie zmęczony?
Nie do końca rozumiejąc sens pytania, spojrzałem najpierw na Syriusza, który wzruszył tylko obojętnie ramionami, a następnie przeniosłem wzrok na Jamesa – głównego zainteresowanego.
- Yyy, zmęczony czym? - pozwoliłem sobie na próbę doprecyzowania.
- Życiem. Zmęczony życiem, Remusie.
- Brzmisz jak stary dziad. - Syriusz złapał go ramieniem za szyję i potarł kostkami palców o skalp chłopaka, który zapiszczał próbując się uwolnić.
- Ołysieję!
- Jak przystało na starca! - Black roześmiał się puszczając przyjaciela i odskakując od niego szybko, aby uniknąć karcącego ciosu w żebra.
- Jestem stary! A przynajmniej duchem w tej chwili. Muszę się trzymać z daleka od swojej byłej dziewczyny, ponieważ jest zbyt o mnie zazdrosna oraz od swojej koleżanki i poniekąd współpracownicy, ponieważ chciałaby mnie odbić mojej byłej. Poza tym i tak wiem, że w końcu wrócę do wspomnianej już byłej, a na razie nie mogę nawet nacieszyć się wolnością, bo nikt inny mnie nie chce.
- I to jest powodem twoich stanów depresyjnych? - pokręciłem z niedowierzaniem głową.
Wprawdzie powinienem go rozumieć najlepiej ze wszystkich skoro sam całkiem niedawno przechodziłem przez podobny koszmar, ale podejrzewałem, że James wcale nie potrzebuje mojej pomocnej dłoni. W jego przypadku wystarczyło naprawdę niewiele, aby zmienił się nie do poznania, a depresja zamieniła się w euforię, więc postanowiłem zostawić sprawę tak jak była.
- Stary, powiedz mi, jest ktoś na kogo lecisz? - Black najwyraźniej podjął decyzję zgoła inną od mojej.
- Prawdę mówiąc to chyba taaaaaak… - okularnik przeciągnął samogłoskę.
- Więc dlaczego nie ruszysz na podryw? Czekaj! Wiem. Ponieważ cię nie chcą, tak? Zapominasz, że jeszcze do niedawna „nie” nic dla ciebie nie znaczyło. Zanim wpakowałeś się w ten niezdrowy związek z Evans, próbowałeś poderwać tego, kto ci się podobał bez względu na odmowy. Taki był nasz stary dobry James. Wróć do tego zamiast się dołować. Wystarczy jeden kroczek. Jeden mały kroczek, człowieku. Weź głęboki oddech, powiedz sobie w myślach „mogę!” i po prostu to zrób. Zapewniam cię, że wystarczy kilka razy i się wprawisz. Twoje ciało pamięta, musisz się tylko na to otworzyć. Pozwól, aby sobie wszystko przypomniało.
Ja i James wpatrywaliśmy się w chłopaka z mieszaniną zaskoczenia, uznania oraz kpiny. Od kiedy to Syriusz Black był takim panem psychologiem?
- Hej, wypróbowałem to już na sobie. Nie z podrywem! - wyjaśnił pospiesznie zwracając się bezpośrednio do mnie. - Z muzyką. Nasz reanimowany zespół wrócił na krótko do życia i ponownie umarł, ale nadal uwielbiam grać i pisać piosenki. Ha! O tym nie wiedzieliście! - uśmiechnął się tryumfalnie. - Tak, przestałem pisać, ale teraz znowu do tego wróciłem. Wprawdzie nie podoba mi się to, co piszę i mam wrażenie, że będę przechodził jakąś metamorfozę twórczą w swoim czasie, ale jednak moje ciało zapamiętało to i owo.
Zastanowiłem się nad tym, co mówił. Może naprawdę miał rację i pewnych rzeczy nie dało się zapomnieć. W końcu sam oddałbym wiele aby powrócić do niektórych zachowań sprzed lat. Chyba każdy miał coś takiego, co porzucił, a czego po latach bardzo mu brakowało. Gdybym potrafił sięgnąć do przeszłości i wbudować ją w teraźniejszość dla dobra mojej przyszłości…
Właśnie sam zaczynałem filozofować, ale miałem wrażenie, że James również dał się porwać magii wyjaśnień Syriusza.
- Cholera, możesz mieć rację. - okularnik skinął głową. - W sumie to jest taki ktoś, do kogo chętnie znowu zacząłbym się przystawiać.
- Więc? - na twarzy Blacka pojawił się figlarny uśmiech. - Co stoi na przeszkodzie?
- Nic. - Potter pokazał nam równy rząd swoich białych zębów i przeciągnął się, jak po długim śnie. - Po podwieczorku wyruszam na podbój, więc nie spodziewajcie się mnie zbyt wcześnie. - był wyraźnie uradowany, a przecież jeszcze przed chwilą męczył się ze swoim depresyjnym nastrojem. To stanowiło potwierdzenie mojej teorii o małej liczbie zwojów mózgowych w łepetynie przyjaciela.
James Potter wybierał się na miłosny podbój, a to oznaczało, że ja i Syriusz mieliśmy czas dla siebie, jeśli tylko pozbędziemy się Petera. A właśnie…
- Gdzie jest Peter? - rozejrzałem się wokół siebie po korytarzu. Właśnie zmierzaliśmy na zajęcia z transmutacji, a tych blondynek na pewno nie odważyłby się ominąć.
- Przed chwilą był za nami. - zauważył James, który również zaczął się rozglądać. A więc on również nie zauważył zniknięcia naszego niewysokiego przyjaciela.
- Pewnie wypatrzył gdzieś Narcyzę i zatrzymał się żeby na nią popatrzeć. - Black wzruszył ramionami w obojętnym geście. Wcale nie przejmował się tym, że w pewnym momencie zgubiliśmy Petera i żaden z nas nie wiedział kiedy to nastąpiło. - Albo zobaczył jakąkolwiek inną atrakcyjną dziewczynę z dużym biustem i postanowił pogapić się na jej podskakujące z każdym krokiem piersi. To Peter, mały heteroseksualny zboczeniec. Tylko James może go zrozumieć.
- Ja? - J. wydawał się zaskoczony.
- Wiesz, co widzi w kobietach. Ja nie dostrzegam w nich niczego nadzwyczajnego, więc nie zatrzymuję się na każdym kroku, kiedy któraś zakręci tyłkiem. Ja widząc niezłego chłopaka nie zaciskam rąk, jakbym go łapał za jakąkolwiek część ciała, a Peter zgina palce, jakby miał szpony zawsze, kiedy w polu jego widzenia pojawiają się duże cycki.
- Skąd to wiesz? - przyjrzałem się uważnie mojemu chłopakowi.
- Obserwowałem go i otoczenie, kiedy pierwszy raz zauważyłem, że to robi. - zademonstrował odruch bezwarunkowy Petera.
Musiałem przyznać, że było w tym coś dziwnego, sprośnego i grubiańskiego. Skojarzyło mi się to ze starym zboczeńcem, który napastuje nastolatki w parkach lub w metrze. Czyżby Peter miał w sobie coś ze zboka? Nie. To nie to. Peter był nastoletnim prawiczkiem, który na pewno myślał o seksie więcej niż ja, Syriusz i James razem wzięci. W końcu nasza trójka miała okazję co jakiś czas pozbyć się seksualnego napięcia w łóżku z ukochaną osobą, zaś Pettigrew sięgał stanowczo zbyt wysoko. Nie żebym w niego nie wierzył, ale jednak uganianie się za Ślizgonkami i wszystkimi najbardziej zniewalającymi dziewczynami w szkole nie mogło go nigdzie zaprowadzić. One nie gustowały w niskich, tęższych chłopcach, którzy mają problemy w nauce i nie mogą się pochwalić majętnymi rodzicami. Trochę mu współczułem. Gdyby tylko obniżył swoje standardy, na pewno znalazłby dziewczynę, która chciałaby się z nim spotykać, a kiedyś nawet pójść z nim do łóżka. On jednak nie chciał szukać kompromisu między piękną, a brzydulą, nie interesował się zwyczajnymi dziewczynami, których w szkole nie brakowało.
Gdyby w grę wchodziła miłość, mógłbym go zrozumieć, ale w sytuacji, kiedy chodziło tylko o fizyczną atrakcyjność, Peter nie miał wymówki, którą mógłby się usprawiedliwić. Jasne, był niby zakochany w Narcyzie, ale do prawdziwej miłości było temu daleko. Przecież Pet wzdychał nawet, kiedy Ślizgonka prychnęła na niego z poirytowaniem. On potrafił podniecać się tym, że go popchnęła lub uderzyła, ponieważ stał zbyt blisko lub stracił równowagę przechodząc obok niej.
- Lezie! - James zwrócił moją uwagę na przyjaciela, który właśnie pędził korytarzem w naszą stronę. - Gdzieś się zawieruszył?
- Coś mnie zatrzymało! - odpowiedział dysząc ciężko blondynek. - Nic ważnego. Taka pierdoła.
- Czyja to pierdoła cię zatrzymała tym razem? - Syri przytrzymał dłonie przed swoją płaską piersią, w uniwersalnym geście oznaczającym damskie piersi.
Peter zarumienił się i spuścił wzrok, ale po jego ustach błąkał się uśmiech. A więc Syriusz trafił w samo sedno!
- Ech, tak łatwo cię rozgryźć, że to niemal straszne.
Roześmialiśmy się wszyscy.
Tym razem ruszyliśmy w stronę sali transmutacji już w komplecie. Nie zgubiliśmy więcej Petera, co było niejakim osiągnięciem, jeśli wziąć pod uwagę, że łatwo było o nim zapomnieć. W końcu mało się odzywał i nie wchodził nikomu w drogę. A przynajmniej tak długo, jak długo nie było się atrakcyjną dziewczyną. Te musiały mieć go serdecznie dosyć, ponieważ nigdy nie było wiadome, kiedy którąś z nich skończy z dłonią położoną „przypadkowo” na tyłku, biodrze lub nawet piersi. Peter Pettigrew naprawdę potrafił być niepoprawny i krył w sobie nieokiełznaną bestię.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz