niedziela, 31 grudnia 2017

Kto zawinił?

KOCHANI, SZALONEGO SYLWESTRA I SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU 2018! MAM NADZIEJĘ, ŻE DLA NAS WSZYSTKICH BĘDZIE LEPSZY OD 2017 I POZWOLI NAM SPEŁNIĆ MOŻLIWIE NAJWIĘCEJ NASZYCH MARZEŃ!



Pięć zemdlonych Gryfonek, troje wymiotujących osób, w tym jedna płci męskiej, i trzy godziny oglądania żabich brzuchów i podbrzuszy później, zaczęły docierać do nas pierwsze konkretne informacje. Wszystko rzeczywiście zaczęło się od jakiegoś Ślizgona, który złamał serce nimfie z naszego jeziora. McGonagall poinformowała nas, że dyrektor wziął już sprawy w swoje ręce, porozmawiał z winnym wszystkiego nastolatkiem oraz prowadził negocjacje z nimfą, która nasłała żaby na swojego niedoszłego kochanka.
- Kobiety są straszne, bez względu na rasę. Kolejny raz cieszę się, że jestem gejem. - Syriusz przetarł dłońmi twarz, na której widać już było zmęczenie.
Niemal wszyscy uczniowie siedzieli w Pokoju Wspólnym, ponieważ wśród tak zaciekłego i głośnego kumkania żab, tylko nieliczni byli w stanie zasnąć, a pora była już późna. Peter zaliczał się do tej niewielkiej grupki uczniów, którym nic nie mogło przeszkodzić we śnie. Jak sam wyjaśnił, w trosce o swój młodzieńczy wygląd, który kiedyś może przyciągnąć do niego odpowiednią kobietę, nie może pozwolić sobie na zarwanie nocy.
- Zgadzam się z tobą, Syriuszu. Kobiety do dobre przyjaciółki, ale jako partnerki są powodem do zmartwień. - Zardi wyszczerzyła się do Blacka szeroko. - Możesz mi wierzyć, ponieważ doskonale wiem o czym mówię.
- A ja nie rozumiem, co ten dureń sobie w ogóle myślał. - James prychnął poirytowany, jakby poczuł się osobiście dotknięty zachowaniem Ślizgona. - Jak można pogrywać sobie z kobietami, skoro w pewnym momencie to one dosłownie trzymają w swoich rękach „atrybuty nasze męskości”? Nie chcę sobie nawet wyobrażać, co te żaby miały zrobić z tym idiotą.
- O Merlinie, James! Jesteś obrzydliwy! - Zardi skrzywiła się i zrobiła minę mającą zakomunikować wszystkim patrzącym na nią w tamtej chwili, że uwaga okularnika wywołuje u niej odruch wymiotny.
Roześmiałem się i poklepałem ją po udzie uspokajająco. Zardi od dawna nie czuła się komfortowo z myślą o związkach między kobietami i mężczyznami, zaś ostatnimi czasy coraz częściej zauważałem, że odstręczały ją, kiedy przekraczały pewną „bezpieczną” granicę bliskości. Inaczej było ze związkami tej samej płci, ponieważ wśród takich osób czuła się w pełni swobodnie lub nawet czerpała z nich energię do życia. Sama nie była jednak zainteresowana związkiem oraz bliskością osoby żadnej płci. Nie potrafiłem sobie nawet wyobrazić jak bardzo musi jej z tym być ciężko. Jak długo miała nas, jak długo otaczała się przyjaciółmi, tak długo mogła nie myśleć o przyszłości i możliwej samotności. Obawiałem się jednak, że czasami przychodziła jej do głowy myśl, że kiedy wszyscy otaczający ją ludzie rozpoczną dorosłe życie i połączą się w pary na dobre, ona zostanie sama. W końcu była „Zardi” - kochała, ale nie była kochana. Kochała inaczej niż większość i nie była kochana tak, jakby sobie tego życzyła.
Spojrzałem na jej roześmianą twarz i uśmiechnąłem się smutno do siebie. Była moją przyjaciółką i zawdzięczałem jej tak wiele, a jednak nie mogłem zrobić dla niej nic. Przynajmniej nie w tej chwili.
- Czy ja mogę wiedzieć, co ty robisz z moimi włosami? - Syri, siedzący na podłodze między łydkami zajmującej sofę Zardi, uniósł głowę do góry i spojrzał w jasne oczy nastolatki.
- Bawię się twoimi włosami, ponieważ moje są krótkie, więc nie mogę na nich eksperymentować z fryzurami? - odpowiedziała w formie niewinnego pytania.
- Zanim cała ta inwazja żab dobiegnie końca, będę już całkiem łysy przez wszystkie te twoje zabiegi.
- Przesadzasz! - prychnęła. - Jak na razie jedynie kombinuję z różnymi warkoczami! Był klasyczny, dwa warkoczyki, nieudany francuski, a teraz jest taki pleciony od prawej do lewej.
- I jak mam na to zareagować twoim zdaniem?
- Cieszyć się? - Zardi przygłaskała pasemko kruczoczarnych włosów, które wymknęły się z jej koślawego warkocza.
Nie roześmiałem się, chociaż naprawdę miałem ochotę. Mina Syriusza zdradzała wszystko, podobnie zresztą jak sama fryzura, którą wysztukowała dziewczyna. Wprawdzie Syri zawsze wyglądał atrakcyjnie i był przystojny niezależnie od tego, co miał na głowie, ale i tak wyglądał zabawnie.
McGonagall pojawiła się w naszym Pokoju Wspólnym kolejny już raz w ciągu ostatnich kilku godzin. Przeprosiła nas za całą tę przeciągającą się sytuację i obiecała, że kolejny dzień będzie wolny od zajęć szkolnych. Wyjaśniła, że dyrektor doskonale rozumie nasze potrzeby, w tym potrzebę snu, i właśnie dlatego zgodził się na to jedno odstępstwo od normy, od naszych codziennych dni szkolnych.
Słuchaliśmy co kobieta ma nam do powiedzenia, niektórzy wyczekiwali na jakieś soczyste kawałki dotyczące dramatu miłosnego nimfy i Ślizgona, ale niestety o tym nauczycielka nie powiedziała ani słowa. Żałowałem, ponieważ sam byłem trochę ciekaw, co takiego wyszło w trakcie rozmów dyrektora z nimfą lub chłopakiem, który był powodem całej tej żabiej afery.
- Nuuuuda! - westchnął jeden z sześciorocznych, kiedy McGonagall opuściła Pokój Wspólny.
- Może zrobił jej dziecko i ona ma zły dzień, ale nie chcą się do tego przyznać. - rzucił jego kolega, z którym siedzieli przy oknie, drażniąc żaby pukaniem w szybę.
- I jakby je zrobili, co? Pod wodą czy na brzegu?
Jakaś trzecioklasistka zachichotała.
- To dobre pytanie. Zapytałbym tego kolesia, gdyby McGonagall powiedziała nam który to ten geniusz.
- Ja mogę wiedzieć o kogo chodzi. - sam nie wiem, z którego roku była dziewczyna, która odezwała się nieśmiało, ale jednym zdaniem zwróciła na siebie uwagę ponad połowy Pokoju Wspólnego.
- Nie chcę tego słuchać. - jęknąłem obawiając się, że za chwilę rozpocznie się dyskusja, która na pewno w pewnym momencie odbije się na osobie wskazanej przez nastolatkę, nawet jeśli mogła się mylić i wskazać niewłaściwego chłopaka.
- Możesz słuchać tych głupot zmieszanych z rechotem żab lub rechotu żab zmieszanego z chrapaniem Petera. - zauważył rozsądnie James. - Ja tam chętnie się dowiem o kogo chodzi.
Postawiony pod ścianą nie miałem zbyt dużego pola manewru. Postanowiłem więc zostać i posłuchać.
Dziewczyna, nieśmiała, ciemnowłosa i drobnokoścista, zarumieniła się, kiedy tak wiele par oczu skupiło się na niej. Wzięła głęboki oddech, zacisnęła dłonie w pięści i wyrzuciła w końcu z siebie.
- Rzecz w tym, że to nie chłopak, ale dziewczyna.
Zapanowała chwilowa cisza, a później przynajmniej połowa słuchających ją osób wybuchnęła śmiechem.
- Kurwa! - Zardi zacisnęła dłonie w pięści, jakby ta sytuacja dotyczyła jej samej. - Jeśli to rozniesie się po szkole i wyjdzie na jaw o którą dziewczynę chodzi… - westchnęła ciężko.
- Nie zostawisz tak tego, co? Niech zgadnę, ruszysz na pomoc księżniczce jako rycerz na białym koniu? - Syriusz spojrzał poważnie na przyjaciółkę.
- Od tego tutaj jestem. - odpowiedziała z bardzo delikatnym uśmiechem. - Jeśli naprawdę chodzi o dziewczynę.
- Żartujesz sobie?! - sam nie wiem skąd dobiegł podniecony męski głos.
- Nie. - nieśmiała dziewczyna pokręciła gwałtownie głową. - Wiem, co mówiła McGonagall i jakie plotki już od pewnego czasu krążą po szkole, ale tak naprawdę nigdy nie chodziło o chłopaka, ale o dziewczynę.
- Mogłabym to przerwać, ale ta informacja i tak się rozniesie, a ja tylko dołożę do kolekcji kolejną zaszczutą duszę. - Zardi trochę za mocno pociągnęła Syriusza za włosy, więc syknął i wyrwał jej warkocz z rąk.
- Naprawdę uważasz, że za tym wszystkim może stać jakaś dziewczyna? - aż podskoczyłem, kiedy James wtrącił się do tej rozmowy na forum publicznym. - Czy przypadkiem samice nie trzymają się razem i nie rozumieją się najlepiej? Pojmuję, że chłopak mógłby zrobić coś, co urazi uczucia zakochanej w nim kobiety, ale żeby podobną gafę popełniła dziewczyna? Czy nie wydaje się to mało prawdopodobne? - kilka osób go poparło. Głównie chłopaków, którzy mieli już na pieńku ze swoimi dziewczynami z głupich powodów. - Lepiej poczekajmy ze wskazywaniem winnego jeśli chcemy poznać prawdę. Jeśli komuś zależy na plotkach i zgubieniu między nimi całej prawdy to proszę bardzo, snujcie dalej swoje teorie i bawcie się w głuchy telefon. Ja tam wolę dowiedzieć się, co naprawdę zaszło i w przyszłości nie popełnić takiego samego błędu. Nie chcę żeby później moje dziewczyna nasłała na mnie bandę żab, które pozbawią mnie w jakiś bolesny i dziwaczny sposób męskości. Jestem do niej bardzo przywiązany, a te żabska wyglądają na wygłodniałe.
Jego gadanie rozładowało początkowe napięcie i rozbawiło osoby zebrane w Pokoju Wspólnym. James może i był głupkiem, ale w tamtej chwili był przede wszystkim bohaterem. Nawet jeśli nie mógł całkowicie odciągnąć ludzi od plotkowania to przynajmniej część osób do tego zniechęcił.
- Zakochałabym się w nim, gdyby nie fakt, że Potter to Potter. - Zardi uśmiechnęła się szeroko i z widoczną ulgą.
- Miałabyś sporo niebezpiecznych rywalek i musiałabyś temu zbokowi założyć jakiś permanentny pas cnoty żeby przypadkiem niczego od ciebie nie chciał. - zauważyłem.
- Prawda, to żaden interes, więc dobrze, że jestem mu tylko niesamowicie wdzięczna. - przyjaciółka pokazała w uśmiechu rząd zębów, jak miała w zwyczaju.
Cieszyłem się, że przynajmniej tej nocy nie będzie musiała martwić się o żadną potrzebującą pomocy i bratniej duszy osobę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz