środa, 26 grudnia 2018

Christmas Special 2018 - Andrew Sheva x Fabien Trezeguet

UWAGA!
TEMATEM PRZEWODNIM ŚWIĄTECZNEJ NOTKI SPECJALNEJ JEST MPREG (MĘSKA CIĄŻĄ).
JEŚLI NIE GUSTUJECIE W TEJ TEMATYCE, DORADZAM POMINIĘCIE TEGO WPISU.

Boże Narodzenie. Sezon cudownych chwil dla rodzin, a jednocześnie koszmar dla ciężarnych przechodzących przez okres zachcianek. Przyozdobione z przepychem domy i ogrody, starty brudnych naczyń w zlewach, wypełnione po brzegi lodówki i ten jeden problem, którego nie sposób zignorować – silna potrzeba zjedzenia czegoś, czego akurat tego dnia nie ma w tej wypchanej świątecznie lodówce.
Ciepła, rozgrzana od ciał pościel, delikatna, puszysta piżama, rozkosz leżenia w łóżku, cudowne sny, które wprawiają w cudowny nastrój rankiem i to nieznośne burczenie w brzuchu oraz ochota na coś konkretnego, ale niedostępnego na wyciągnięcie ręki.
Andrew pogładził się po całkiem sporym brzuchu, w którym już nie tak mały Cud na pewno śnił właśnie w tej chwili o lodach śmietankowych na czekoladowym cieście polanym sosem tabasco, ponieważ właśnie na to miał w tej chwili ochotę Andrew. Chociaż ochota to mało powiedziane, ponieważ młody mężczyzna wręcz trząsł się z potrzeby, aby zjeść właśnie to. Ciasto czekoladowe z lodami śmietankowymi i sosem tabasco. Tyle że w domu mieli TYLKO ciasto. Nie było lodów, nie było sosu, ponieważ nigdy go nie używali, nigdy jakoś specjalnie za nim nie przepadali.
Fabien spał cicho na plecach, nieświadomy tego, że jego kochanek leżąc obok wpatrywał się w jego profil, myśląc intensywnie nad swoim następnym ruchem, walcząc z tą potężną potrzebą zjedzenia tego, czego życzył sobie w tej chwili jego Cud.
Andrew westchnął ciężko czując, że przegrywa właśnie z zachciankami dziecka w swoim brzuchu. Dziecka, które było cudem, ponieważ nie powinno w ogóle zostać spłodzone. Dwóch mężczyzn nigdy nie spłodziło przecież dziecka! A przynajmniej nie w rzeczywistym świecie. A jednak w tym wypadku coś się wydarzyło, coś co pozwoliło na to, aby seksualne szaleństwa Andrew i Fabiena zaowocowały ciążą.
Młody mężczyzna dźgnął śpiącego obok kochanka w bok. Ten zamruczał coś niezadowolony, ale nie obudził się. Andrew przewrócił oczyma i dźgnął ponownie.
- No budź się niedźwiedziu! - syknął wbijając palcem między żebra mężczyzny.
Fabien podskoczył gwałtownie i spadł z łóżka z głośnym stękiem, kiedy jego ciało zetknęło się boleśnie z twardą drewnianą podłogą.
- Co się dzieje?! - wystarczyła chwila, a już stał przy łóżku patrząc z troską na swojego ciężarnego partnera.
- Nic. - odpowiedział spokojnie blondyn i sięgnął po dłoń kochanka, który odetchnął głęboko uspokajając szybko pędzące serce. - Nasze maleństwo ma ochotę na lody z sosem tabasco na cieście…
- Teraz?
Andrew przewrócił oczami.
- Nie, jutro i dlatego cię budzę. - prychnął. - Oczywiście, że teraz!
- Jest Boże Narodzenie… - mężczyzna spojrzał na zegar stojący na szafce nocnej po jego stronie łóżka. - Druga nad ranem w dzień Bożego Narodzenia.
- Powiedz to tej istotce tutaj. - blondyn wskazał na swój brzuch.
Fabien zmarszczył brwi patrząc na wielki brzuch kochanka, a następnie w jego zielone oczy. Kolejny raz tego ranka nabrał głęboko powietrza w płuca.
- Wiem doskonale po kim to ma. - wymamrotał pod nosem i zmarnowany poczłapał do fotela pod oknem, na którym ułożone były jego ubrania. Powoli zaczął zakładać je na siebie.
Andrew uśmiechnął się czule patrząc na jego przygarbione plecy. Jego wielki, silny mężczyzna.
- Lody śmietankowe i sos tabasco. - rzucił rozkazującym tonem. - Wciąż mamy ciasto czekoladowe, prawda?
- Jeśli go jeszcze nie zjadłeś… Uch! - stęknął, kiedy dostał w plecy poduszką rzuconą przez kochanka. - Dobrze, sprawdzę. - zrezygnowany podniósł poduchę z podłogi i wręczył ją Andrew, który właśnie wyciągnął po nią ramiona. - Boże Narodzenie, druga nad ranem, a ja mam znaleźć gdzieś lody śmietankowe i sos tabasco. Czy to nie mogło być coś łatwiejszego do zdobycia, kiedy otwarte są tylko stacje benzynowe i sklepy nocne należące do desperatów? - pochylił się nad brzuchem blondyna i pocałował napiętą skórę, pod którą w bańce wód płodowych rosło jego maleństwo, jego Cud.
*
Fabien zadrżał na całym ciele, kiedy opuścił ciepłe wnętrze domu i stanął na zaśnieżonym ganku. Jego oddech zamieniał się w wielkie kłęby pary, a wciągane przez nos powietrze mroziło włoski w nosie przemieniając każdy z nich w malutki sopelek lodu. Ależ oczywiście, że jego dziecko musiało wybrać sobie właśnie świąteczny bardzo wczesny poranek z temperaturą grubo na minusie aby mieć zachciankę. W końcu było także dzieckiem Andrew, a to naprawdę wiele wyjaśniało.
Fabien zastanowił się przez chwilę nad swoimi opcjami, po czym sięgnął po miotłę stojącą przy schodach i zasłonił oczy okularami, które miały chronić jego oczy przed zimnym powietrzem i drobinkami śniegu podczas lotu. Jakby na zawołanie podmuch wiatru podniósł z ziemi błyszczące drobinki zmarzniętego śniegu, który roziskrzyły się cudownie w powietrzu. Przynajmniej nie sypało, chociaż śnieg oznaczałby chmury i względne ocieplenie powietrza. Fabien sam już nie wiedział, którą z opcji woli. Był już za stary na takie zabawy.
Ile właściwie miał już lat? Przestał liczyć po trzydziestce i prawdę mówiąc naprawdę nie wiedział już ile skończył w tym roku. Tak było wygodniej biorąc pod uwagę o ileż młodszy od niego był Andrew.
Dosiadł miotły, odbił się od ziemi i skierował w stronę najbliżej znajdującego się sklepu, który mógł być otwarty tego dnia i o tej godzinie.
Dwa zamknięte sklepy nocne i dwie niewystarczająco wyposażone stacje benzynowe później, Fabien wszedł do ciepłego wnętrza trzeciej stacji. Młoda ekspedientka spojrzała na niego ze zdziwieniem, jednak kiedy powiedział jej czego potrzebuje, uśmiechnęła się do niego ciepło.
- Niech zgadnę, dziecko w drodze? - kiedy przytaknął, zaśmiała się cicho i wyszła zza lady, aby pomóc mu znaleźć buteleczkę sosu pośród półek. Przy okazji sama zanurkowała do zimnej lodówki po pudełko lodów.
Fabien zostawił jej spory napiwek, złożył szybkie, ale szczere życzenia i z ulgą wracał do domu, gdzie czekał na niego głodny i na pewno marudny kochanek.
*
- Mój bohaterze! - zawołał z nieukrywanym entuzjazmem Andrew, jednak jego wzrok nie był skierowany na Fabiena, ale na talerz z ciastem i lodami. Młody mężczyzna był wdzięczny losowi za tak cudownego kochanka i ojca dla swojego dziecka, ale nie mógł ukryć tego, że w tamtej chwili potrzeba zaspokojenia zachcianki była silniejsza niż cokolwiek innego.
- Taaa… - mruknął Fabien podając ciężarnemu chłopakowi jego zamówienie oraz buteleczkę sosu. Patrzył z obrzydzeniem, jak jego kochanek polewa górę cukru i kalorii obficie tabasco.
Zrezygnowany Fab rozebrał się i wsunął pod ciepłą pościel. Towarzyszyło temu mlaskanie i zadowolone mruczenie Andrew.
Zaczął już przysypiać, kiedy szczupły palec wbił się w jego żebra. Zaspany mężczyzna jęknął płaczliwie i przekręcił głowę na bok, spoglądając w pełne słodyczy i prośby oczy miłości swojego życia.
- Przyniesiesz mi mleczka?
- Wiesz, że nie mam wyjścia i zrobię to, chociażbym miał się dowlec do kuchni na klęczkach z zamkniętymi oczami. - odpowiedział podnosząc się z westchnieniem.
- Ciepłe! - zawołał za nim chłopak, kiedy mężczyzna dotarł do drzwi.
- Tak, tak… - co za różnica, czy spędzi w kuchni minutę, czy pięć czekając aż mleko się podgrzeje.
Kiedy jego dwie najukochańsze osoby zostały nakarmione i napojone, mógł ostatecznie położyć się spać. Andrew pocałował go z wdzięcznością w policzek i przytulił się do jego jeszcze niezbyt ciepłego boku. W przeciwieństwie do ciała Fabiena, ciało Andrew było gorące i teraz zadziałało niczym piec.
Zanim Fabien odpłynął w tak upragniony świat sennych marzeń i odpoczynku, zdołał się jeszcze zastanowić, ile czasu mu zostało, zanim jego kochanek znowu czegoś będzie potrzebował lub po prostu uzna dzień za oficjalnie rozpoczęty i postanowi zanurkować pod choinkę w salonie, aby wygrzebać spod niej wszystkie prezenty, jakie przygotował dla niego Fabien. Fab usiądzie wtedy obok i zacznie otwierać te pakunki, które były przeznaczone dla niego.
Sheva uśmiechał się patrząc na zasypiającego kochanka. Ich dziecko nie mogło trafić na lepszego tatę.

2 komentarze:

  1. Aj, biedny Fabien się doigrał ♥
    Czy ten rozdział jest, że tak powiem, na czasie czy z jakiejś dalszej przyszłości względem tego co się dzieje w normalnych rozdziałach?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyszłość. To zdecydowanie przyszłość. Jeszcze nie jestem pewna ile lat będzie miał Andrew, kiedy się mu bobas trafi ^^"

      Usuń