niedziela, 23 grudnia 2018

Kartka z pamiętnika CCCXXXVIII - Gabriel Ricardo

WESOŁYCH ŚWIĄT I NAPRAWDĘ UDANEGO NOWEGO ROKU!


Niuch, niuch.
Co tak cuchnie?!
Skrzywiłem się, a mój zmęczony umysł powoli pozwalał świadomości przedrzeć się przez gęstą mgłę snu. Zanim zdołałem otworzyć oczy, musiałem je najpierw mocno zamknąć. Miałem wrażenie, że moje mięśnie i nerwy spinają się aby później się rozluźnić. Jeszcze nawet nie uchyliłem powiek, a już wiedziałem, że oczy będą mnie piekły. To było pewne!
Wziąłem głęboki oddech i zaraz tego pożałowałem.
Co u licha…
Otworzyłem w końcu oczy i spojrzałem na znajdującą się przed moją twarzą stopę.
Zerwałem się do siadu i zepchnąłem ją z siebie, ale szybko pożałowałem tak gwałtownych ruchów, ponieważ zakręciło mi się w głowie, a żołądek podszedł mi do gardła.
- Hej, ostrożniej!
Rzuciłem Michaelowi wściekłe spojrzenie.
- To zabieraj kulasa z mojej twarzy. - warknąłem niezadowolony. - Cuchnie jak francuskie sery.
- Tylko nie kulasa! Uwielbiasz moje nózie…
- Od biodra po kostkę, twoje cuchnące stopy to inna sprawa. Zresztą, co twoje syry robiły przy mojej głowie? - powstrzymałem mdłości kilkoma głębokimi oddechami.
- Świętowaliśmy, piliśmy wino, którego nie lubisz, ale i tak je piłeś, ponieważ od dawna nie byłeś pijany i zatęskniłeś za tym cudownym stanem świadomości w nieświadomości. Wróciliśmy do domu, położyłem cię spać, ponieważ byłem w lepszym stanie niż tym, ale kiedy zdejmowałem ci spodnie, sam usnąłem i ostatecznie wylądowaliśmy w pozycji 69. Nie pamiętasz?
Wysiliłem swój umysł w poszukiwaniu wspomnień wczorajszej nocy, ale były raczej zamglone i mętne.
- Coś tam pamiętam. - przyznałem i rozmasowałem palcami płat czołowy pomiędzy oczami.
- No właśnie…
- O Merlinie, co tak jedzie?!
- Sorrki, tak mi się jakoś…
Tym razem zawartość żołądka podeszła mi do gardła z takim zdecydowaniem, że wydarłem z łóżka i pognałem do łazienki nie bacząc na nic. Przytuliłem muszlę klozetową i nakarmiłem ją zalegającym mi jeszcze w żołądku alkoholem, żółcią i jakimiś tostami, które jadłem, a których nie strawiłem.
- Nic ci nie jest? - Michael zajrzał do łazienki, więc obrzuciłem go wściekłym spojrzeniem, które gdyby mogło zabijać, na pewno by to zrobiło.
- Jesteś świnią, wiesz o tym? - syknąłem.
- Przepraszam, ale musiałem dać temu upust…
- Skończ ten temat! - przełknąłem ciężko ślinę, nie pozwalając kolejnej fali mdłości na przewagę. - Masz szczęście, że nie boli mnie głowa i poza problemami z żołądkiem nic mi nie jest, bo chyba bym cię rozszarpał! I nie pierdź więcej!
Michael wzruszył ramionami.
- To przez te wczorajsze grzybki marynowane.
Merlinie, w kim ja się zakochałem.
- Poczekaj.
- Jakbym się gdzieś wybierał. - wymamrotałem i oparłem czoło o ścianę przy kibelku, jako że groziła mi powtórka sprzed chwili. Zamknąłem oczy licząc do dziesięciu, a kiedy skończyłem, zacząłem odliczanie od nowa. Nie wiem jakim cudem, ale jakoś mnie to uspokajało.
Słyszałem jak Michael wraca do łazienki i siada obok mnie.
- Proszę. - powiedział, co zmusiło mnie do otworzenia oczu. Chłopak trzymał w rękach szklankę z gorącą, niesamowicie mocną herbatą. - Niezbyt zdrowe, ale za to pomaga. - przyznał z nieśmiałym uśmiechem.
- Dziękuję. - wziąłem od niego gorący kubek i dopiero wtedy uświadomiłem sobie, jak bardzo było mi zimno.
- Kiedy wypijesz, zrobić ci kolejnej, tym razem z sokiem z czarnej porzeczki.
Przypomniał mi dlaczego się w nim zakochałem.
- Wykąp się, śmierdzielu, a kiedy skończysz i ja dopiję herbatę, wykąpiesz mnie.
Michael pojaśniał niczym letnie słońce. Patrzyłem jak się rozbiera, wrzuca ciuchy do kosza na brudną bieliznę i raźnym krokiem wchodzi do wanny.
Sącząc herbatę, podziwiałem jego umięśnione ciało. Znałem je na pamięć i nie miało przede mną żadnych tajemnic, ale i tak nie mogłem wyjść z podziwu, że poniekąd należy do mnie. Bo w końcu Michael był mój i tylko mój.
Chłopak nucił zadowolony siedząc w wannie i polewając się wodą z słuchawki prysznica. Nie wiem, co go tak bardzo cieszyło, ale mogłem się domyślać, że miało to coś wspólnego ze mną i moją propozycją kąpieli.
Udało mi się wypić całą herbatę jeszcze zanim Michael skończył swój prysznic. Musiałem przyznać, że naprawdę poczułem się trochę lepiej. Przypomniałem sobie także, że podczas kiedy ja po prostu piłem, Michael dbał o to, abym także jadł i pił dużo niealkoholowych płynął. Podejrzewałem więc, że mój brat bólu głowy był zasługą jego troskliwej opieki.
- Gotowy? - wysuszony, ale nie ubrany chłopak stanął przede mną z tym swoim rozbrajającym uśmiechem.
Podniosłem się powoli i pozwoliłem rozebrać. Michael pomógł mi wejść do wanny i sam zajął się całą resztą, jak ustawianie temperatury wody, mycie mojego ciała, włosów, uszu. Wyszorował mnie naprawdę dokładnie, a później pomógł wyjść, osuszył zostawił w łazience abym umył zęby, podczas kiedy on poszedł po jakieś ubrania dla nas. Był tak troskliwy, że nie byłem pewny czy przypadkiem czegoś ode mnie nie chce i po prostu próbuje zdobyć kartę przetargową w formie dobrych uczynków.
W dalszym ciągu nie czułem się najlepiej, ale zdecydowanie miałem już więcej sił i mój żołądek się nie buntował, więc wróciłem do pokoju. Michael był właśnie gotowy biec do mnie z ubraniami, więc zamiast bawić się z nimi w łazience, jak cywilizowani ludzie ubraliśmy się w sypialni. Przy okazji dostałem również kilka buziaków, na które nie mogłem liczyć wcześniej, kiedy to z paszczy kopało mi wymiocinami.
- Pościeliłem łóżko, więc siadaj na nim, oprzyj się i poczekaj na mnie. Przyniosę ci herbaty i coś lekkiego do zjedzenia.
- Wiesz, że prawdopodobnie i tak bym zwymiotował, nawet gdybyś nie puścił tego bąka zabójcy? - wolałem postawić sprawę jasno.
- Oczywiście, że wiem, ale nie zaprzeczysz, że jednak pomogłem ci w wyrzuceniu z siebie tego wszystkiego, co w sobie miałeś.
- I nie zapominajmy, że wąchałem twoje nogi po tym, jak wiele godzin łaziłeś w tych swoich trepach. - dorzuciłem, jakbym już sam nie wiedział, czy mam go podnosić na duchu, czy zgnębić.
On posłał mi jednak zabójczy uśmiech, musnął lekko swoimi ustami moje usta i wyszedł z pokoju tanecznym krokiem. Albo miał naprawdę dobry dzień, kiedy mój był kiepski, albo podobało mu się, że może się o mnie troszczyć. Tak czy inaczej, podobało mi się to, że ten kudłaty głuptas robi wszystko co w jego mocy, aby poprawić moje samopoczucie i doprowadzić moje ciało, a w tym mój żołądek, do stanu użyteczności.
Zamknąłem oczy uśmiechając się do siebie i zacząłem układać w głowie plan tego, w jaki sposób odpłacę mu się za to wszystko. Wprawdzie chłopak pozbędzie się przy tym co najmniej kilkunastu włosów, ponieważ lubił, kiedy w czasie seksu zaciskałem na nich palce. Zresztą były na tyle długie, że niemal same się o to prosiły. Jaki mężczyzna nie ma ochoty złapać kochanka za włosy i przycisnąć do siebie jego głowy, czy to w pocałunku, czy też podczas obciągania? Może i miałem czasami lekką słabość do dominacji, ale nie zmieniało to faktu, że nawet ludzi pierwotnych przedstawiano przecież jako brutali ciągnących swoje wybranki za ich długie włosy.
Roześmiałem się z własnej głupoty. Jeśli takie rzeczy przychodziły mi do głowy w czasie trzeźwienia, może powinienem unikać alkoholu. Żołądek na pewno byłby mi za to wdzięczny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz