馃悾馃悿馃惀Weso艂ych, zdrowych i szcz臋艣liwych 艢wi膮t Wielkanocnych! Mo偶e i sp臋dzamy je w cieniu epidemii, / zarazy / apokalipsy, ale i tak powinni艣my si臋 z nich cieszy膰. Nie wiemy przecie偶 czy i w jakich warunkach doczekamy kolejnej Wielkanocy. 馃惏馃悋馃悡
P.S. Jako 偶e od jakiego艣 czasu nie "czuj臋" pary, jak膮 s膮 Fabien i Andrew, postanowi艂am o nich napisa膰, aby odnale藕膰 na nowo ich uczucia i drog臋, kt贸r膮 maj膮 pod膮偶a膰.
Siedz膮c przy obiedzie, przypatrywa艂em si臋 entuzjastycznie opowiadaj膮cemu o swoich przygodach na boisku oraz nowych kolegach Andrew. Rumie艅ce na twarzy, b艂ysk w oku, niemal piskliwy z podekscytowania g艂os. I nie mia艂o to nic wsp贸lnego ze mn膮.
Czy znowu odsuwali艣my si臋 od siebie? Nie by艂em w stanie jednoznacznie tego stwierdzi膰. Andrew rozpocz膮艂 nowy etap 偶ycia, by艂 m艂ody, pe艂en energii. Mia艂 przed sob膮 艣wietlan膮 przysz艂o艣膰, kt贸ra pozwala艂a mu na r贸偶nego rodzaju 偶yciowe eksperymenty. Tak偶e w kwestii mi艂o艣ci.
Nie, nie chcia艂em si臋 nim dzieli膰 z nikim! Ale czy mog艂em mu zabroni膰 czegokolwiek? Gdyby chcia艂 si臋 rozsta膰, serce by mi p臋k艂o, ale nie odm贸wi艂bym mu. By艂em od niego o wiele straszy, moja praca by艂a czasami niebezpieczna i za wszelk膮 cen臋 musia艂em unika膰 jakichkolwiek przejaw贸w s艂awy, czy te偶 zainteresowania publicznego, je艣li nie chcia艂em wyl膮dowa膰 w wi臋zieniu. Jakby tego by艂o ma艂o, by艂em 艣lepy na jedno oko, wzrok w drugim zacz膮艂 mi si臋 troch臋 zamazywa膰 przy czytaniu, wi臋c niechybnie musia艂em zainwestowa膰 w okulary, a we w艂osach zacz臋艂o pojawia膰 si臋 coraz wi臋cej siwych w艂os贸w. Co wi臋c poza rozmowami o quidditchu mia艂em do zaoferowania?
Kocha艂em go. Oczywi艣cie, 偶e go kocha艂em. Ale czasami mi艂o艣膰 oznacza, 偶e musisz pozwoli膰 komu艣 odej艣膰. Nie mo偶esz trzyma膰 ukochanej osoby przy sobie na si艂臋. Ale co z walk膮 o mi艂o艣膰? Walczy膰 warto, ale tylko wtedy, kiedy ta druga osoba chce aby艣 o ni膮 walczy艂.
- Marszczysz si臋. - s艂owa Andrew po艂膮czone z lekkim dotykiem jego palca na moim czole sprowadzi艂y mnie na ziemi臋. - Dlaczego tak si臋 marszczysz? - ch艂opak zacz膮艂 przygl膮da膰 mi si臋 podejrzliwie. - Mam dla ciebie prezent, czekaj.
Nag艂a zmiana tematu bardzo mnie zaskoczy艂a. Chocia偶 jeszcze bardziej zaskoczy艂 mnie fakt prezentu. Czy powinienem odebra膰 to jako z艂y zna膰? Czyta艂em artyku艂, w kt贸rym autor sugerowa艂, 偶e kiedy m膮偶 zaczyna przynosi膰 偶onie kwiaty bez okazji mo偶e to oznacza膰 zdrad臋. Ot, chce zabi膰 poczucie winy prezentem.
- Prosz臋. - Andrew po艂o偶y艂 przede mn膮 prostok膮tne pude艂eczko. - No dalej, otw贸rz.
Podnios艂em je i potrz膮sn膮艂em.
- Je艣li zepsujesz, nie odpowiadam za to. - przewr贸ci艂 oczyma.
Otworzy艂em wi臋c pakunek ostro偶nie i wyj膮艂em z niego etui, w kt贸rym znajdowa艂y si臋 okulary. Spojrza艂em na mojego partnera tym mocniej marszcz膮c czo艂o, by艂em tego 艣wiadomy.
- Coraz cz臋艣ciej mru偶ysz oczy i marszczysz czo艂o, kiedy na co艣 patrzysz, starasz si臋 co艣 przeczyta膰. Przykro mi, ale czas zainwestowa膰 w pierwsze okulary. Przymierz.
Szlag. Co innego samemu zdawa膰 sobie z czego艣 spraw臋, a co innego, kiedy partner daje ci do zrozumienia, 偶e si臋 starzejesz.
Nie maj膮c innego wyj艣cia, za艂o偶y艂em okulary. Na pocz膮tku wszystko by艂o rozmazane, ale po chwili obraz wyostrzy艂 si臋, kiedy szk艂a same dostosowa艂y si臋 do mojej wady wzroku.
- Wow, mmm….
Spojrza艂em na Andrew, kt贸ry przygl膮da艂 mi si臋 z u艣miechem.
- Nawet nie podejrzewa艂em, 偶e b臋dziesz w nich wygl膮da艂 tak seksownie. Taki gor膮cy bibliotekarz lub profesor. A mo偶e powinienem m贸wi膰 do ciebie „Tatusiu”?
- Co?
- No dobrze, wiem, 偶e okulary nie maj膮 nic do tego, ale tak mi si臋 powiedzia艂o…
- Nie rozumiem…
- Eh, a wi臋c s艂uchaj m贸j ty cz艂owieku jaskiniowy. Bo widz臋, 偶e zatrzyma艂e艣 si臋 na erze wci膮gania za w艂osy do jaskini… Chodzi o takie… zboczenie, z braku w tej chwili innego okre艣lenia, kiedy to jeden z partner贸w nazywany jest Tatusiem, Tatu艣kiem, Tatkiem, wiesz o co chodzi, a drugi Ch艂opcem. I teraz, s艂oneczko moje przy膰mione, s艂uchaj uwa偶nie. Tatu艣 to osoba, kt贸ra zazwyczaj odczuwa wewn臋trzn膮 potrzeb臋 zajmowania si臋, opiekowania swoim partnerem jakby by艂 dzieckiem. Tymczasem Ch艂opiec to kto艣, kto potrzebuje aby kto艣 si臋 nim zaj膮艂 w takim czy innym stopniu, jakby by艂 wspomnianym dzieckiem.
Patrzy艂em na niego marszcz膮c si臋, jak sucha 艣liwka, co najpewniej m贸wi艂o wi臋cej ni偶 tysi膮c s艂贸w.
- Dobrze, podam ci przyk艂ad i zaczn臋 od Ch艂opca. Wyobra藕 sobie m臋偶czyzn臋, kt贸ry sprawuje istotn膮 funkcj臋, zawsze musi by膰 w pe艂nej gotowo艣ci, odpowiada za wszystko i wszystkich, ma bardzo du偶o na g艂owie. I ta osoba potrzebuje wytchnienia, potrzebuje chwili, kiedy nie musi martwi膰 si臋 niczym, decydowa膰, kiedy kto艣 inny decyduje za ni膮, a ona po prostu sobie jest, jak dziecko. Wiek tego dziecka to ju偶 kwestia indywidualna. I tutaj na scen臋 wchodzi Tatu艣. Osoba, kt贸ra ma naturaln膮 potrzeb臋 i predyspozycje do zajmowania si臋 tamtym m臋偶czyzn膮, zapewnienia mu opieki i poczucia bezpiecze艅stwa, przej臋cia kontroli. I tutaj te偶 „wiek” Ch艂opca zale偶y od tego, jakie potrzeby ma Tatu艣. Taki zwi膮zek nie musi mie膰 pod艂o偶a seksualnego. Chodzi o zaspokojenie pewnych wewn臋trznych, powiedzia艂bym, 偶e psychologicznych potrzeb. Rozumiesz?
Skin膮艂em g艂ow膮.
- Jak widzisz to nie ma nic wsp贸lnego z twoimi okularami, tak mi si臋 tylko g艂upio powiedzia艂o. Nie potrzebuj臋 te偶 tatusia, ale gdyby艣 kiedy艣…
- Nie, dzi臋kuj臋! - przerwa艂em mu szybko.
- No to doskonale. Skoro to mamy za sob膮… - Andrew wsta艂 ze swojego miejsca i podszed艂 do mnie. Usadowi艂 si臋 na moich kolanach. - To wr贸膰my do tematu seksownego bibliotekarza lub profesora. - zacz膮艂 wodzi膰 palcem po mojej brodzie i policzku. - Kt贸ra rola bardziej ci odpowiada?
- Wi臋c chcesz mi powiedzie膰, 偶e ja w okularach ju偶 ci nie wystarczam i potrzebujesz zabaw? - wiedzia艂em, 偶e tak nie jest, ale i tak chcia艂em 偶eby obsypywa艂 mnie zapewnieniami. W ko艅cu jeszcze chwil臋 wcze艣niej zastanawia艂em si臋 nad tym, czy mu wystarczam, czy mo偶e powinienem zrobi膰 miejsce dla kogo艣 m艂odszego kto stan膮艂by u jego boku.
- Hm, niech pomy艣l臋. W sumie to odpowied藕 brzmi tak i nie.
- H臋?
- Wystarczasz mi, ale czasami zabawy erotyczne urozmaicaj膮, a ja lubi臋 urozmaicenia. Wi臋c dop贸ki nie przyzwyczaj臋 si臋 do okular贸w na nosie mojego srebrnego lisa, mam zamiar t臋 sytuacj臋 wykorzystywa膰. - Andrew zacz膮艂 palcem g艂adzi膰 m贸j nos. - Zanim jednak przyjd膮 ci do g艂owy jakie艣 g艂upoty, a wiem, 偶e przyjd膮, poniewa偶 ju偶 przez to przechodzili艣my, zaznacz臋 wyra藕nie i z du偶ym naciskiem, 偶e w tych zabawach musisz uczestniczy膰 ty. Nie chc臋 byle jakiego bibliotekarza czy psora, chocia偶by byli nie wiem jak przystojni. Chodzi mi o ciebie.
Po艂o偶y艂em d艂onie na jego po艣ladkach i 艣cisn膮艂em, co wywo艂a艂o radosne mruczenie mojego ch艂opaka.
- Powiedz mi wi臋cej. - za偶膮da艂em. Najwyra藕niej potrzebowa艂em si臋 dowarto艣ciowa膰, z czego sam nie zdawa艂em sobie sprawy.
- Widzisz, m贸j ty w膮tpi膮cy w siebie m臋偶czyzno… Tak si臋 sk艂ada, 偶e lubi臋 starszych od siebie m臋偶czyzn. I nie ukrywam, 偶e lubi臋 te偶 twoje wysportowane cia艂o. B臋d臋 si臋 nim cieszy艂 p贸ki nie zaczniesz przybiera膰 na wadze i zarasta膰 t艂uszczykiem. Wtedy przerzuc臋 si臋 na twoje dodatkowe centymetry. Podobaj膮 mi si臋 twoje przeplatane siwizn膮 w艂osy, ale kiedy b臋dziesz ca艂kiem siwy, wtedy b臋d膮 podoba艂y mi si臋 tylko takie. Nie szczeg贸lnie lecia艂em na okulary, p贸ki ty ich nie za艂o偶y艂e艣. M贸wi膮c najpro艣ciej, chc臋 ciebie, Fabienie. I kiedy ty martwisz si臋 tym, 偶e si臋 starzejesz… nie zaprzeczaj!
Nawet nie zdawa艂em sobie sprawy z tego, 偶e rzeczywi艣cie planowa艂em zaprzeczy膰.
- Kiedy ty martwisz si臋 tym, 偶e przybywa ci lat, ja martwi臋 si臋 tym, 偶e jestem za m艂ody i nie mog臋 zaoferowa膰 ci stabilizacji 偶yciowej, kt贸rej na pewno potrzebujesz. Nadal jedziemy na tym samym w贸zku w膮tpliwo艣ci.
- Nie s膮dzi艂em, 偶e masz czas o tym wszystkim my艣le膰. - przyzna艂em troch臋 zawstydzony. - Przy twoich treningach, meczach, spotkaniach z kolegami, nie my艣la艂em, 偶e masz czas martwi膰 si臋 takimi rzeczami. - opar艂em czo艂o o jego g艂ow臋.
- Oczywi艣cie, 偶e si臋 martwi臋. Nie chc臋 偶eby艣 by艂 nieszcz臋艣liwy i znudzony mn膮. Mo偶e i jestem twoj膮 drug膮 po艂贸wk膮, ale to wcale nie znaczy, 偶e nie musisz by膰 ze mn膮 szcz臋艣liwy. Tym bardziej, 偶e si臋 zmieniam, a to znaczy, 偶e ca艂y czas musisz swoje uczucia dostosowywa膰 to tych zmian…
- Niczego nie dostosowuj臋, Andrew. Kocham ci臋 takim, jakim jeste艣. To, co jest w tobie najg艂臋biej si臋 nie zmienia nigdy.
Na twarzy ch艂opaka pojawi艂 si臋 s艂odki u艣miech.
- Doskonale. W takim razie b臋dzie pan pracownikiem biblioteki, panie Trezeguet. Prosz臋 zasuwa膰 do salonu i zastanowi膰 si臋 jak膮 ksi膮偶k臋 mi pan poleci. Podpowiem, 偶e powinna by膰 to kamasutra.
Przewr贸ci艂em oczyma przez co zarobi艂em kuksa艅ca w bok. Andrew zsun膮艂 si臋 z moich kolan i zgoni艂 mnie z krzes艂a. Najwyra藕niej naprawd臋 planowa艂 wykorzysta膰 sw贸j pomys艂, a ja nie mia艂em innego wyj艣cia, jak tylko pozwoli膰 mu na wszystko.
Tak, bezsprzecznie owin膮艂 sobie mnie wok贸艂 palca.
Hej,
OdpowiedzUsu艅cudownie by艂o o nich przeczyta膰, te zamartwienia si臋 Fabiena super wysz艂y...
Du偶o weny 偶ycz臋...
Pozdrawiam serdecznie Monika
Cze艣膰,
OdpowiedzUsu艅Bardzo si臋 ciesz臋, 偶e nadal piszesz i aktualizujesz histori臋. Czytam Tw贸j blog od dawna i chcia艂bym nadal m贸c to robi膰. Masz bardzo ciekawe pomys艂y i przyjemny styl. Z niecierpliwo艣ci膮 czekam na kolejne rozdzia艂y i kartki innych postaci. 呕ycz臋 du偶o weny.
Pozdrawiam serdecznie,
Karolina
O M GGGGG
OdpowiedzUsu艅Matko, nie by艂o mnie tu kilka laat TuT
Troch臋 g艂upio sie przyznawa膰, wiem
ALE JAKA EKSCYTACJA ������
Kocha艂am Twoje prac臋 zawsze (o wiele wcze艣niej ni偶 powinnam zacz膮膰 je czyta膰 :P) ..ale potem straci艂am serce do wielu rzeczy i niestety czytanie by艂o jedna z nich :')
Nie wiem czy bardziej sie ciesze z ilo艣ci contentu, kt贸ry mnie czeka czy bardziej mnie przera偶a ile czasu zajmie mi nadrobienie :P
Przepraszam, za ceg艂臋 i histori臋 偶ycia. Chcia艂am w sumie tylko powiedzie膰, 偶e niesamowicie podziwiam, i偶 wci膮偶 piszesz i jestem strasznie podekscytowana nadganianiem ��������