niedziela, 21 stycznia 2018

Przyjemnie

Na piętnaście minut przed wyznaczonym przez Pomfrey minimalnym czasem snu mojego chłopaka, udałem się do Skrzydła Szpitalnego planując wykrzesać z siebie nieistniejące pokłady słodyczy i daru przekonywania. Zdawałem sobie sprawę z tego, że jeśli nie istniały to jakakolwiek próba użycia ich nie miałaby sensu, ale i tak wolałem nastawić się na totalną klapę, żeby później poczuć się mile zaskoczonym, gdyby jednak coś udało mi się zdziałać. W pewnym sensie sam nie rozumiałem tego pesymistycznego podejścia, ale czasami było to silniejsze ode mnie. Tak czy inaczej, będę u boku Syriusza, kiedy się obudzi, to postanowione!
- Przepraszam, czy mogę? - zapytałem pukając do drzwi gabinetu pielęgniarki.
- Och, Remusie, o co chodzi? - spojrzała na mnie uważnie, jakby spodziewała się, że i mi coś dolega.
- Chodzi o Syriusza. - sprostowałem już na wstępie i przedstawiłem jej moją prośbę. - Kiedy coś mi dolegało, on zawsze był przy mnie, dlatego i ja chciałbym zrobić dla niego chociaż tyle. To dla mnie bardzo ważne. - dodałem, kiedy milczała.
- Wiesz, że w takich sytuacjach zazwyczaj odmawiam… - westchnęła w końcu, a ja spróbowałem zrobić wielkie, błagalne oczy. - Ech, dobrze,ten jeden raz niech ci będzie. - machnęła ręką odsyłając mnie. - Kiedy się obudzi, zawołaj mnie i zachowuj się jak należy, żebym nie zmieniła zdania.
- Oczywiście, dziękuję! - byłem tak szczęśliwy, że mógłbym ją w tamtej chwili pocałować.
Zerwałem się z miejsca i wypadłem przez drzwi w pośpiechu. Usadowiłem się przy łóżku śpiącego Syriusza, łapiąc go za rękę i gładząc ją kciukiem.
- Kiedy się obudzisz, mój książę, wycałuję cię jak nigdy dotąd. - szepnąłem cicho do jego ucha. - Przez najbliższe dni będziemy na przerwach zaszywać się w ustronnych miejscach i cieszyć sobą nawzajem. Będziesz miał mnie dosyć, bo tak wiele czasu będziemy spędzać razem, tylko we dwóch. Będę cię rozpieszczał i pozwolę abyś ty rozpieszczał mnie, jeśli tylko będziesz chciał. - snułem dalej swoje plany. Sprawiało mi to radość, a Syriusz nie miał jak na razie nic do powiedzenia, więc mogłem mówić wszystko, na co tylko miałem ochotę.
Zacząłem więc opowiadać Syriuszowi o tym, jak bardzo go kocham i jakim jestem szczęściarzem mając go dla siebie. Mówiłem, mówiłem i mówiłem. Więcej niż kiedykolwiek wcześniej lub po prostu tak mi się wydawało.
- Więc mogę liczyć na to, że zrobisz mi dzisiaj bardzo dobrze?
- Syriuszu! Obudziłeś się! - nie było to zbyt odkrywcze, ale tylko to przyszło mi wtedy do głowy.
- O tak. Obudziłem się i nasłuchałem bardzo interesujących wyznań. - na jego twarzy pojawił się jego typowy, zawadiacki uśmiech, a ja zarumieniłem się znacznie. - Więc? Zrobisz mi dzisiaj dobrze? - domagał się odpowiedzi.
- Tak. - powiedziałem cicho i podniosłem się z krzesła. - Pójdę po Pomfrey. - rzuciłem odchodząc pospiesznie. Musiałem ochłonąć, ponieważ mówienie do śpiącego kochanka to jedno, a świadomość, że wszystko słyszał to coś zupełnie innego.
Pani Pomfrey zbadała Syriusza uważnie i zadała mu kilkanaście pytań, na które musiał szczerze odpowiedzieć. Ton, jakim udzielił odpowiedzi na kilka z nich nie pozostawiał wątpliwości, że był już moim Syriuszem Blackiem, nie zaś słodkim przygłupem, którego zrobił z niego jad owada. Pielęgniarka wcisnęła w niego jeszcze jakiś odtruwający napój i dopiero po jego wypiciu wypuściła mojego chłopaka ze Skrzydła Szpitalnego.
- Panie Lupin, gdzie chciałby pan się ze mną zaszyć na najbliższą godzinę? - Syri złapał mnie za rękę i zatrzymał, kiedy szliśmy obok siebie korytarzem.
Pomyśleć, że jeszcze niedawno byłem taki pewny siebie, a teraz rumieniłem się, jak niewinna dziewczyna.
Black położył dłoń na moim biodrze i przysunął się do mnie na tyle blisko, że nasze ciała stykały się ze sobą. Czułem, jak ciało chłopaka porusza się subtelnie, ocierając o moje. Było to przyjemne i jednocześnie zawstydzające, ponieważ czułem każdy ruch Syriusza na tyle wyraźnie, że moje krocze w każdej chwili mogło na to entuzjastycznie zareagować.
- Nie wiem, ale na pewno nie chcę jeszcze wracać do dormitorium. - wyznałem spuszczając głowę i jednocześnie wzrok. Niestety padł on na nasze złączone ze sobą biodra, więc szybko zadarłem głowę do góry. Syriusz tylko na to czekał, ponieważ nakrył swoje usta moimi w pocałunku.
Zamruczał, a ja w odpowiedzi objąłem go ramionami za szyję. Jego usta były suche i trochę spierzchnięte, ale moje bez wątpienia były na tyle wilgotne, że część tej wilgoci oddały Syriuszowym.
Chociaż niechętnie, oderwałem się od chłopaka, kiedy wyczułem, że powoli się ode mnie odsuwa. Na jego twarzy zakwitł cudowny uśmiech.
- Kto by pomyślał, że kilka godzin pozwoli ci tak się za mną stęsknić. - ujął moje dłonie w swoje i pocałował je w geście, który miał w sobie więcej z perwersji, niż z dżentelmeńskiego odruchu. Nic dziwnego, w końcu byłem mężczyzną, a nie kobietą. - Nie pójdziemy dziś na całość, bo nie czuję się na siłach po tam długim śnie, ale możemy znaleźć sobie cichy kącik na pieszczoty. - zamruczał i pochylił się nade mną. Ukąsił mnie w wargę zaczepnie. - Chodź. - powiedział ciągnąc mnie za sobą.
Tajnymi przejściami, które znaliśmy już na pamięć, przeszliśmy niewidoczni dla nikogo prosto pod jedną z zawsze pustych sal lekcyjnych. To właśnie w niej uwiliśmy sobie miłosne gniazdko w kącie osłoniętym przez biurko i dzięki temu niewidocznym z drzwi. Rozsiedliśmy się na tyle wygodnie, na ile było to możliwe i przytuliliśmy do siebie.
Z początku wsłuchiwałem się w spokojny oddech Syriusza i jego mocno bijące serce, ale kiedy usłyszałem jak jego bicie przyspiesza, odsunąłem głowę od piersi chłopaka. Ująłem jego twarz w dłonie i pocałowałem go. Od razu wiedziałem, że o tym myślał, ponieważ jego usta odpowiedziały bez żadnej zwłoki, a język Syriusza wdarł się między moje chętne wargi. Całowaliśmy się przez długi czas, to oddychając przez nos, to odsuwając się od siebie dla nabrania głębokiego oddechu. Moje dłonie wodziły po karku i plecach Syriusza, jego zaś sunęły po mojej piersi i ramionach.
W pewnym momencie nasze koszulki wylądowały na podłodze, a usta przestały nam wystarczać jako odbiorcy pocałunków. Wargi Blacka drażniły skórę na mojej szyi i sutkach, to znowu moje zajęte były jego uchem i piersią. Czułem wszystkie te pieszczoty w spodniach i kiedy położyłem swoją rękę na kroczu mojego chłopaka, wyczułem, że i w jego przypadku było podobnie.
Oparłem brodę na ramieniu Syriusza, wdychając zapach jego skóry oraz szamponu do włosów. Roześmiałem się cicho, kiedy jednocześnie sięgnęliśmy do guzików swoich spodni. Myśleliśmy o tym samym, to dobrze. Rozpiąłem więc guzik i odsunąłem zamek spodni mojego chłopaka, a w tym samym czasie on robił to samo z moim.
Powoli wodziłem palcami po brzuchu Syriusza, podczas kiedy on bezpardonowo nakrył swoją dłonią moją erekcję i zaczął ją pocierać. Wiele wysiłku kosztowało mnie zapanowanie nad sobą. Zdołałem jeszcze chwilę pobawić się jego ciepłą skórą, zanim nie wsunąłem dłoni pod materiał bielizny kruczowłosego. Wciągnął gwałtownie powietrze do płuc, podobnie jak ja zrobiłem to chwilę wcześniej. Teraz obaj w tym samym tempie pieściliśmy siebie nawzajem. Jego ciało było tak gorące, że niemal wydawało się topnieć, kiedy moje pieszczoty wycisnęły z jego erekcji pierwsze krople nasienia. Nie wątpiłem, że ze mną było podobnie, ponieważ duża, szorstka dłoń Syriusza stymulowała mnie w niebiański niemal sposób.
- Syriuszu… - wydyszałem imię chłopaka. Przymknąłem oczy i chłonąłem wszystkie cudowne doznania.
Objąłem członek Syriusza dłonią w chwili, kiedy on obejmował mój. Teraz sunęliśmy palcami w górę i w dół, dzięki czemu stymulacja była tym przyjemniejsza. Czułem na swoim penisie każde zgrubienie dłoni mojego chłopaka, każdy skurcz mięśni, po prostu wszystko. Słyszałem przy uchu jego ciężki oddech i ciche westchnienia, kiedy kciukiem pocierałem o główkę jego członka.
- Remusie, chciałbym żebyśmy doszli razem. - szepnął mi na ucho i ugryzł je mocno.
Jęknąłem, ponieważ był to jeden z tych wrażliwych punktów, które mogły przybliżyć mnie do orgazmu w zatrważającym tempie.
- Jeśli przestaniesz lizać moje ucho, to może uda mi się wytrzymać na tyle. - burknąłem w odpowiedzi.
Zaśmiał się tylko. Skoro on grał nieuczciwie to i ja mogłem. Wsunąłem więc do jego bokserek drugą rękę i objąłem nią jądra chłopaka. Teraz to on zajęczał wyraźnie bliższy orgazmu.
Rozpoczęła się nasza gra, w której przegranym będzie ten, który jako pierwszy osiągnie szczyt. Znając wszystkie swoje „dobre” miejsca, wykorzystywaliśmy swoje słabości i najczulsze punkty, a ostatecznie i tak doszliśmy niemal jednocześnie. Nie byłem jednak pewny, który z nas tak naprawdę doszedł jako pierwszy, ponieważ było mi zbyt dobrze i wcale się już tym nie przejmowałem.


2 komentarze:

  1. Ojej, własnie dowiedziałam się przed chwilą, że blogi na onecie mają przestac istnieć i chciałam sprawdzić czy mój się jeszcze trzyma, ale jedyne co znalazłam to moje komentarze do twojego bloga z 2006 roku :0 a potem widzę że jeszcze piszesz :o więc w sumie przyszłam powiedzieć cześć, co tam u ciebie, ciekawe czy mnie jeszcze pamietasz..

    -Mimmanika Dennis (tym razem w wieku 25, a nie 13 lat XD)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne, że pamiętam! Haha, ileż to już lat minęło, od kiedy pierwszy raz pojawiłaś się na moim blogu. To było wieki temu! Ależ bym chciała żeby wszyscy, z którymi miałam styczność dzięki temu blogowi, kiedyś znowu pojawili się w moim życiu... Dziękuję, że napisałaś! Naprawdę poprawiłaś mi humor i sprawiłaś radość :*

      Usuń