niedziela, 18 lutego 2018

Kartka z pamiętnika V-Day Special 2018 - Alen Neren

Kiedy wracałem do domu, na zewnątrz było już chłodno i ciemno. A wszystko dlatego, że zasiedziałem się w pracy, co na szczęście nie zdarzało mi się zbyt często. Nienawidziłem późnych powrotów, ponieważ miałem wtedy świadomość, że nie nacieszyłem się jeszcze należycie dniem i jego naturalnym światłem. Stawałem się przez to mrukliwy i byłem zmęczony nawet nicnierobieniem. Na domiar złego, niebo zasłaniały chmury, więc nie mogłem liczyć na naładowanie swoich baterii blaskiem gwiazd i księżyca. Czułem, że już teraz emanuję niezadowoleniem i złym humorem, na który nie było lekarstwa.
Pożegnałem jakże mi teraz niezbędne świeże powietrze i otworzyłem drzwi mieszkania wchodząc do środka.
- Blood? - zawołałem w głąb spowitego ciszą wnętrza. Nie otrzymałem żadnej odpowiedzi, więc najwyraźniej mój partner nie wrócił jeszcze do domu.
Rozebrałem się szybko zrzucając buty i odwieszając kurtkę na wieszak. No tak, płaszcza Blooda nie było nigdzie widać, więc miałem już pewność, że jestem sam, co również nie napawało mnie optymizmem.
Z ciężkim sercem, całym sobą odczuwając obezwładniającą mnie samotność, przeszedłem do salonu. Już miałem zapalić światło, kiedy nagle całe pomieszczenie rozbłysło blaskiem świec. Teraz też moje nozdrza zarejestrowały wszechogarniający zapach kwiatów, na który wcześniej nie zwróciłem uwagi. Skąpane w migotliwym świetle pomieszczenie było bez reszty wypełnione przez oszałamiające bukiety oraz najróżniejszej wielkości świece. Podłogę wyścielały płatki róż, a gdzieniegdzie poustawiane były misy wypełnione wodą, po której pływały niewielkie płonące świeczki. Na środku pomieszczenia stał mały okrągły stolik, elegancko zastawiony na dwóch osób.
Zaparło mi dech, odebrało mowę, po prostu mnie spetryfikowało.
Wprawdzie wiedziałem, że dziś walentynki, ale nie podejrzewałem Blooda o romantyzm, a przynajmniej nie do tego stopnia.
Drzwi wejściowe trzasnęły cicho i usłyszałem głos mojego kochanka.
- Wybacz, spóźniłem się! - chłopak wkroczył do pokoju i zastygł w bezruchu. - O kurwa! - wyrwało mu się.
Spojrzałem na niego zaskoczony. To nie była reakcja kogoś, kto przygotowałby taką niespodziankę.
- Denny, czy to nie ty to wszystko…
- Nie! To znaczy tak! Ale nie! Nie… nie do końca! - zaczął się plątać. - Wynająłem kogoś, żeby przygotował dla ciebie prezent niespodziankę na przeprosiny za to, że nie miałem dla ciebie ostatnio czasu. Wiesz, że nie jestem dobry w te klocki, więc poprosiłem o pomoc fachowców. - chłopak przyglądał się wyraźnie zdegustowany naszemu salonowi. - Przyznaję, nie miałem też czasu skonsultować z nimi ich pomysłów i planów… Przesadzili!
- Coś ty im właściwie powiedział? - niepewnie złapałem chłopaka za rękę, aby przypadkiem nie zaczął niszczyć tak skrupulatnie przygotowanych dekoracji.
- Prawdę. Że beznadziejny ze mnie chłopak, że nie mam czasu dla ukochanej osoby, która przez lata walczyła o nasze uczucie i takie tam. Jednak z twoich kuzynek podpowiedziała mi, co mam mówić i skierowała mnie do specjalistów, którzy mieli się wszystkim zająć.
Chyba domyślałem się, która z moich kuzynek wykorzystała naiwność mojego chłopaka w ten sposób.
- Niech zgadnę, ona wybrała datę? - blondyn skinął głową na potwierdzenie moich domysłów. - Denny, czy ty wiesz co dzisiaj mamy? - zapytałem z głębokim westchnieniem.
Chłopak zawahał się wyczuwając, że to podchwytliwe pytanie.
- Tłusty czwartek? - strzelił w ciemno.
- Walentynki, głupku! - powstrzymałem wybuch śmiechu.
Tym razem to Blood wydał ciężkie westchnienie i raz jeszcze obrzucił cały pokój krytycznym spojrzeniem. Właśnie zrozumiał, że dał się wrobić w dziwaczną intrygę mojej kuzynki, która na pewno otrzymała swoją działkę za znalezienie klienta jakiejś grupie zajmującej się planowaniem niewielkich eventów.
Jakkolwiek jednak sprawy nie wyglądały, czułem rozpierające mnie od środka szczęście, ponieważ mój aromantyczny chłopak chciał w jakiś sposób przeprosić mnie za swój brak zainteresowania moją osobą i notoryczny brak czasu. W przypadku Denny’ego Zachira było to więcej, niżbym się kiedykolwiek po nim spodziewał.
Rozczulony zarzuciłem mu ramiona na szyję i przytuliłem się do niego mocno.
- Skoro już za to wszystko zapłaciłeś, wykorzystajmy okazję i bawmy się dobrze. - zaproponowałem, a on skinął głową chociaż bez entuzjazmu.
Podprowadziłem go do stolika i zajęliśmy swoje miejsca. Na środku oparta o misę ze świeczkami leżała koperta z cyfrą „1”. Zaintrygowany otworzyłem ją i odczytałem zawartą w środku wiadomość, na którą składało się proste „Smacznego”. Nagle kartka wraz z kopertą zamieniły się w złoty brokat, a przed nami na pustej dotąd zastawie pojawiła się kolacja. Lekka, wykwintna i naprawdę wyśmienita. Towarzyszyło jej białe wino, którego wcale sobie nie żałowałem.
- Czuję się jak w jakiejś pełnej różu bajce o księżniczkach. - pod wpływem alkoholu Blood szybko się rozluźnił i stał się bardziej gadatliwy. - To jakiś koszmar!
Roześmiałem się kręcąc z niedowierzaniem głową. W tym chłopaku nie było za grosz romantyzmu, a przecież potrafił czasami być tak niebywale słodki. Podejrzewałem jednak, że nawet nie zdawał sobie z tego sprawy. Może to dobrze, ponieważ nie chciałem aby zmienił cokolwiek w swoim zachowaniu. Kochałem go takim jakim był.
Po posiłku, kiedy rozparłem się wygodnie na krześle, coś błysnęło po lewej stronie przykuwając moją uwagę. Z niedowierzaniem patrzyłem na przyklejoną do drzwi łazienki kopertę z błyszczącą cyfrą „2”. Od razu zrozumiałem, że to kolejna część zaplanowanych na ten wieczór atrakcji. Zerwałem się więc z miejsca i odkleiłem kopertę od drzwi. Tym razem w środku było krótkie: „Wejdź i pozwól sobie na relaks”.
- Blood, chodź, chodź, chodź! - przywołałem kochanka pospiesznie. Podszedł do mnie posłusznie, jak grzeczny szczeniak i oparł czoło o moje ramię. Rzuciłem szybkie spojrzenie, na opróżnioną do połowy butelkę wina i uśmiechnąłem się do siebie. Tak, pijany Blood to potulny Blood. Cenne odkrycie, które warto zapamiętać.
Pogłaskałem go po głowie i wprowadziłem do łazienki. Tak jak podejrzewałem wanna była pełna pachnącej różami wody, na której powierzchni unosiły się czerwone płatki. Tutaj również nie zabrakło świec.
- Rozbieraj się, skarbie. - rzuciłem słodko do kochanka i zrzuciłem szybko z siebie wszystkie ubrania. W tym czasie Blood zdążył uporać się tylko z połową guzików swojej koszuli, które rozpinał jeden po drugim, jakby był dzieckiem, które nie do końca radzi sobie z koordynacją wzrokowo ruchową. A więc za alkoholem podążały także pewne komplikacje… Pomogłem mu więc rozebrać się do naga i wspólnie wsunęliśmy się do ciepłej, pachnącej wody. Rozsiadłem się między nogami chłopaka i oparłem plecami o jego ciepłą pierś. Było mi błogo!
Denny objął mnie ramionami w pasie i opierając brodę o moje ramię, zaczął delikatnie muskać moje ucho oraz szyję.
- Od tego różanego smrodu kręci mi się w głowie. - wyszeptał przy tym, co idealnie psuło romantyczny nastrój, ale taki komentarz tak bardzo do niego pasował, że mimowolnie przypadł mi do gustu.
- Tak, tak, mój narzekający misiu. - na próbę rzuciłem słodkim zdrobnieniem po raz drugi dzisiejszego wieczoru. Blood nie zareagował, co było naprawdę doskonałą wiadomością. Zazwyczaj, kiedy wymykało mi się coś podobnego upominał mnie, obdarzał chłodnym spojrzeniem lub ignorował tak ostentacyjnie, że odechciewało mi się prób przyzwyczajania go do jakichkolwiek zdrobnień. Magia wina była wspanialsza niżbym sobie to zamarzył.
Poczułem, że mój kochanek przysysa się do mojej szyi z zapałem. Westchnąłem z przyjemnością, kiedy zostawiał na moim ciele pierwszą malinkę. Ledwie ją skończył, a już zabierał się za robienie kolejnej.
- Za wysoko, nie ukryję ich pod ubraniem i wszyscy je jutro zobaczą. - zauważyłem ułatwiając mu dostęp do swojej szyi.
- I dobrze. - mruknął skupiony na swoim zajęciu.
Ostatecznie dał sobie spokój po wyssaniu pięciu drobnych siniaczków na mojej szyi oraz ramionach. Postanowiłem nie pozostawać mu dłużnym. Odwróciłem się więc w jego stronę i przytuliłem tak mocno, że nasze krocza zetknęły się ze sobą.
Zamruczałem i specjalnie otarłem się o niego. Nasze ciała zareagowały leniwie pierwszymi oznakami bliskiej erekcji. Nie to jednak było moim zamiarem, a przynajmniej nie od razu. Przywarłem więc ustami do szyi Blooda w miejscu, którego nie zauważy stojąc rano przed lustrem i tam zostawiłem po sobie dwie malinki, które miały być widoczne tylko dla osób trzecich. Chciałem żeby współpracownicy Denny’ego wiedzieli, że chłopak ma już kogoś, kogoś zaborczego, z kim spędzał walentynki i kto nie zamierza się dzielić tym apetycznym, niewinnym kąskiem, jakim był Denny Zachir.
Odsunąłem się od niego nieznacznie i uśmiechnąłem zalotnie. W jego fioletowych oczach kryły się żądza, szaleństwo oraz pijackie zdziecinnienie. Już miałem zachichotać rozbawiony tym połączeniem, kiedy nagle poczułem na pośladkach uścisk jego dłoni.
- Gdzie mi uciekasz. - mruknął i jedną ręką łapiąc mnie za szyję, przyciągnął do pocałunku.
Na jego ustach czułem smak wina i podejrzewałem, że moje smakowały podobnie, ale żaden z nas nie planował na to narzekać. Zarzuciłem ramiona na szyję Blooda i przywarłem do niego tak, jakbym chciał się wtopić w jego ciało. Ocierałem się swoim pobudzonym kroczem o jego równie entuzjastycznie przyjmujące naszą bliskość i całowałem go namiętnie, zachłannie, w całkowicie pozbawiony delikatności sposób – zupełnie jakbym chciał go połknąć.
W końcu musieliśmy jednak przerwać nasze namiętny wrestling naszych języków oraz szermiercze zmagania penisów, ponieważ woda robiła się chłodna. Nasza skóra i tak była już nieznośnie pomarszczona, a nie chciałem przypłacić dłuższego marznięcia w wannie chorobą.
Niezgrabnie wyszliśmy z wody i wytarliśmy się do sucha. Nie wiem skąd wzięło się w nas tyle silnej woli i opanowania abyśmy nie rzucili się na siebie jak wygłodniałe zwierzęta. Otuliliśmy się nawet pluszowymi szlafrokami, których wcześniej bezsprzecznie nie posiadaliśmy, i opuściliśmy łazienkę.
Na drzwiach naszej sypialni wisiała kolejna biała koperta. Ta była jednak trochę grubsza od poprzednich. Tym razem to Blood dobrał się do niej pierwszy. Ze środka na jego dłoń wypadły dwie prezerwatywy o złotym kolorze. Z jakiegoś powodu zarumieniłem się zawstydzony. Na dołączonej do tego „prezentu” wiadomości widniał rysunek połączonych ze sobą obrączek ślubnych oraz słowa: „Powiedz ‘TAK’”.
Denny spojrzał na mnie, a jego usta wykrzywiły się nieznacznie w jakże rzadkim u niego uśmiechu.
Złapał za rogi opakowań prezerwatyw zębami, odrzucił niedbale za siebie kopertę oraz kartkę, które w locie zamieniły się w brokat i uchylił drzwi naszego pokoju. Sypialnia nie różniła się szczególnie od salonu i łazienki. Zanim zdążyłem w jakikolwiek sposób zareagować lub chociaż domyślić się, co planuje, chłopak złapał mnie i porwał w swoje ramiona niczym księżniczkę. Pisnąłem, ponieważ byłem pewny, że niechybnie skończę na ziemi. Blood zdołał jednak utrzymać mój ciężar w ramionach i przenosząc mnie przez próg, wniósł do pokoju.
Czułem, że jestem czerwony na twarzy, że płonę ze wstydu oraz dziwnej towarzyszącej temu wszystkiemu radości. Byłem ciekaw, czy mój podpity kochanek będzie pamiętał jutro, co wyprawiał.
Blood położył mnie na obsypanej płatkami pościeli. Poły szlafroka same rozjechały się na boki, więc niewiele potrzebowałem aby całkiem się go pozbyć. Kochanek nie spuszczając ze mnie wzroku, odrzucił na bok swoje okrycie i wdrapał się na łóżko. Wypuścił spomiędzy zębów dwa niewielkie kwadraciki i oblizując się lubieżnie, podkradł się do mnie na czworakach z miną polującego na zwierzynę drapieżnika. Wisiał nade mną przez chwilę piękny, silny i tylko mój, przyglądając mi się, jakby kontemplował moją nijakość. W pewnym momencie sapnął jednak ukontentowany i niemal brutalnie przywarł do moich ust. Odpowiedziałem na pocałunek z równą zaciekłością, zaciskając dłonie na jego pokrytych gorącą skórą plecach.
Zajęczałem w te spragnione mnie usta i uginając nogi w kolanach, rozsunąłem je na boki, robiąc między nimi miejsce mojemu partnerowi.
Blood przyjął ten gest z pomrukiem aprobaty. Pochylił się bardzo nisko nad moim ciałem podpierając się na przedramionach i kilka razy próbował zaprzestać pocałunku, chociaż kiedy tylko odsuwał usta od moich, od razu do nich powracał na kolejnych kilka cudownych chwil. W końcu udało mu się uwolnić spod czaru pocałunku i przywarł niemal równie zachłannie do mojej szyi liżąc ją i obsypując pełnymi, bardzo wilgotnymi pocałunkami.
Wzdychałem i zacząłem pojękiwać, kiedy jego usta znalazły się na mojej piersi, a w pewnym momencie zębami drażnił jeden z moich wrażliwych na takie zabiegi sutków. Uwielbiałem kiedy to robił, ponieważ doznania te docierały prosto do mojego krocza. Krew krążyła w żyłach szybciej i spływała do członka, który prężył się boleśnie. Jakby tego było mało, pierś chłopaka ocierała się o główkę mojego penisa, przez co drżałem na całym ciele.
Kiedy Blood oderwał się od mojej zmaltretowanej brodawki, niemal żałowałem, że nie dręczy mnie dłużej. Nie miałem jednak wiele czasu na opłakiwanie tej utraconej rozkoszy, ponieważ język i wargi chłopaka przesuwały się niżej i niżej sunąc po moim brzuchu.
Wydałem z siebie głośny jęk przyjemności i udręki, kiedy pierś Denny’ego przywarła mocno do mojego krocza, a jego policzek do mojego brzucha na pępku.
- Ach! - westchnąłem po raz kolejny i spojrzałem w dół na czuprynę jasnych włosów. - Blood… - wydyszałem imię mojej miłości i zamarłem. - Blood? - powtórzyłem, tym razem niepewnie. - Blood!
Z ust chłopaka wydobyło się głośne chrapnięcie.
Nie mogłem w to uwierzyć! Nie mieściło mi się to po prostu w głowie. Zasnął?! Zasnął w takiej chwili?! Rozpalił mnie do czerwoności i nagle tak po prostu odpłynął?! Miałem ochotę krzyczeć, płakać, śmiać się i zdzielić tego śpiącego diabła po głowie. Nie zrobiłem jednak żadnej z tych rzeczy.
Pokręciłem tylko głową i wysunąłem się spod pijanego kochanka. Jakoś udało mi się podciągnąć go na łóżku wyżej i odwrócić na plecy, aby spał w wygodniejszej pozycji. Następnie spojrzałem na jego urodziwą twarz, na której widniał zadowolony uśmiech. No proszę, ja cierpiałem, a on uśmiechał się przez sen.
- Blood, Blood, Blood… - westchnąłem zrezygnowany, kładąc głowę na piersi chłopaka i pogładziłem ją palcami. - Kocham cię, ale czasami mam ochotę zabić. - zamknąłem oczy i usilnie próbowałem uspokoić swoje nadal gotowe do seksu ciało.


1 komentarz: