środa, 7 marca 2018

Rewelacje

Czekając na korepetycje w udostępnionej nam w tym celu sali, rozmawialiśmy przyciszonymi głosami podzieleni na mniejsze grupki. Był to podział w pełni naturalny i wynikał ze stopnia zażyłości, więc nikomu to tak naprawdę nie przeszkadzało. Miałem nawet wrażenie, że kilku osobom było to na rękę, jak chociażby Jamesowi, który od dłuższego czasu wyraźnie próbował nam coś powiedzieć, chociaż zupełnie nie mógł się przemóc. Kilkukrotnie zaczynał już zdanie, ale ostatecznie kończył je wiele mówiącym „później”, a wspomniane „później” wydawało się bardzo odległe w czasie, kiedy okularnik walczył sam ze sobą.
- Potter, jeszcze raz zaczniesz i nie skończysz, a wybiję ci zęby! - Syriusz wymiękł jako pierwszy i to on ostrzegł okularnika przed podjęciem kolejnej nieudolnej próby wyjawiania nam czegoś, co go gryzło.
- Ej, to nie jest łatwe! To, co chcę wam powiedzieć to coś wielkiego! - James warknął w odpowiedzi, ale na tyle cicho, aby słyszała to tylko nasza czwórka, czyli on, ja, Syri oraz Peter.
- Wykrztuś to z siebie, człowieku! Zaraz przyjdzie Slughorn ze swoim naręczem notatek i nie porozmawiamy o niczym. - Black był jak zawsze NIEZWYKLE subtelny i wyrozumiały. Czasami nie mogłem uwierzyć, że potrafił być zupełnie inny, kiedy nie chodzi o przyjaciół, ale o mnie. Ten chłopak miał w sobie tyle samo zadziorności, co łagodności i tylko od niego zależało którą stronę siebie komu pokaże.
James wziął głęboki oddech, który najwyraźniej miał mu dodać odwagi i spojrzał nam wszystkim po kolei w oczy.
- Chcą mnie zwerbować. - wydusił w końcu w jednym, krótkim i niezrozumiałym dla mnie zdaniu.
- Hę?! - Syri wyglądał na jeszcze bardziej poirytowanego. I pomyśleć, że jeszcze kilkanaście minut temu przekomarzaliśmy się i rozmawialiśmy o głupich książkach.
- Przynajmniej raz w tygodniu zaczepia mnie jeden koleś i próbuje mnie namówić do przyłączenia się do… - chłopak rozejrzał się, aby mieć pewność, że żadna z siedzących przy stoliku osób nas nie podsłuchuje – … do Śmierciożerców.
Moje usta uchyliły się nieznacznie, zaś oczy były pewnie dwa lub nawet trzy razy większe niż zazwyczaj. Wpatrywałem się w okularnika osłupiały. Nie spodziewałem się, że pogarszająca się sytuacja w kraju może w jakiś sposób odbić się na którymś z nas. Byliśmy w końcu tylko bandą nastolatków! Teraz dotarło do mnie wyraźnie, że powoli przestawaliśmy być dziećmi, które żyły na uboczu z daleka od problemów dotykających całą społeczność magiczną. Jasne, jakiś czas temu mieliśmy trochę problemów ze Śmierciożercami, ale wtedy były to dopiero początki całej tej kabały i nie sądziłem, że wytrzymają na tyle długo aby się umocnić i na poważnie wedrzeć się w życie nas wszystkich. A może po prostu oszukiwałem się próbując myśleć w ten sposób? W końcu każdy wiedział, że to niebezpieczna banda narwańców, którzy są przekonani o swoich racjach i czystości krwi.
- I pomyśleć, że wyparłem ich z pamięci… - mruknąłem poniekąd sam do siebie, ponieważ było już dla mnie jasne, że przez cały ten czas starałem się po prostu nie myśleć o problemach dotykających ludzi poza szkołą. Byłem w dużym stopniu samolubny, ale nic na to nie mogłem poradzić. Dorastanie i odpowiedzialność nie szły w parze z cieszeniem się szkolnym życiem, a ja jako wilkołak wolałem czerpać z normalności pełnymi garściami, póki miałem ku temu szansę.
- Jesteś pewny, że właśnie o to w tym wszystkim chodzi i że naprawdę jest… no wiesz kim? - Syriusz od razu przybrał swój „profesorski” ton osoby trzeźwo i racjonalnie patrzącej na świat, co nie zdarzało mu się jakoś szczególnie często.
- Nie uważasz, że to byłby raczej słaby sposób na podryw? - James spojrzał na kruczowłosego jakby ten zadał mu właśnie pytanie o tak oczywistej odpowiedzi, jak to o wynik dodawania dwóch do dwóch.
- Dobra, może trochę przesadzam. - mój chłopak przyznał się do błędu. - Ale sam o tym pomyśl. Dlaczego akurat ty? Przecież jesteś…
Dalszą wypowiedź chłopaka zakłóciło wejście Slughorna, który narobił przy tym tyle hałasu, że nawet gdyby Black dokończył zdanie, niewiele byśmy usłyszeli.
Nauczyciel przytachał ze sobą niewielki kociołek, przenośny podgrzewacz Wędrownego Mistrza Eliksirów oraz kilkanaście składników, które najwyraźniej planował dziś wykorzystać w ramach przypomnienia nam jakiegoś niezbędnego do zapamiętania przepisu, który mógłby pojawić się na egzaminie. Znając Slughorna, mogłem przypuszczać, że ten właśnie eliksir będzie głównym tematem testu praktycznego na zakończenie edukacji, który czekał nas niebawem.
- Niech mi ktoś pomoże, drodzy państwo! - poprosił obładowany profesor, a jego pokaźne ciało zakołysało się dziwacznie, kiedy zarzucił biodrem. - Niech ktoś weźmie materiały na dzisiejszy dzień spod mojej pachy. Syriuszu, jesteś najbliżej, więc gdybyś był tak miły… - znowu wykonał ten okropny gest, który nazwałem właśnie „falującym boczkiem dzika”.
Spojrzenie Syriusza wrzeszczało: Dlaczego ja?!!, kiedy wygrzebywał spod trochę przepoconej ręki nauczyciela przygotowane przez niego notatki. Na polecenie Slughorna przekazał je dalej i ostatecznie każdy miał swój nieszczególnie zachęcająco pachnący egzemplarz.
- No dobrze, od razu przejdę do tematu dzisiejszych korepetycji i zajmiemy się właściwościami eliksirów w zależności od dodawanych do nich składników.
Było bardziej niż pewne, że w takiej sytuacji nie porozmawiamy z Jamesem na temat tego, co aktualnie działo się w jego życiu i kto go nachodził, kiedy nie było przy nim żadnego z nas. Było bowiem jasne, że ktokolwiek zaczepia Jamesa, robi to wtedy, kiedy chłopak jest sam i nie ma nas w pobliżu. A więc zależało im tylko na okularniku lub zwyczajnie tylko do niego zdołali dotrzeć.
Patrząc po twarzach przyjaciół byłem pewny, że każdy z nich miał ochotę dodać coś od siebie aby skomentować całą tę bądź, co bądź dziwaczną sytuację. Z tym jednak musieliśmy poczekać.
Slughorn dawał z siebie wszystko przez dobre dwie godziny i chociaż eliksiry były moją słabą stroną to jednak musiałem przyznać, że ten jeden raz wydawały mi się niezwykle proste i zrozumiałe. Do tytułu geniusza wiele mi brakowało, ale czułem, że gdybym miał więcej czasu to na pewno zdołałbym poradzić sobie z tym przedmiotem lepiej niż dotychczas.
Prawdę mówiąc, nauka sprawiała, że wyznanie Jamesa niemal zupełnie wyleciało mi z głowy. Nic się wtedy nie liczyło, ponieważ do tego stopnia skupiłem się na eliksirach. Zresztą nie tylko ja dałem się temu pochłonąć. Kilka innych osób również dało się pochłonąć, co oznaczało jedno – byliśmy zdesperowani aby zdać egzaminy najlepiej jak się tylko dało.
- Jamesie, bądź tak miły i pomóż mi zabrać się z tym wszystkim. - nauczyciel uśmiechnął się w ten swój przymilny sposób do okularnika i niby to obojętnym ruchem ręki wskazał na swoje szpargały. Nie wiem jak to możliwe, ale miałem wrażenie, że kiedy przyszedł na nasze korepetycje miał tego wszystkiego ze sobą znacznie mniej. A może po prostu nie chciał wracać do siebie obładowany jak muł? Tak czy inaczej, zabierał nam Jamesa, co znowu uniemożliwiało nam rozmowę na temat, który wcześniej narzucił przyjaciel.
- Ależ oczywiście! - J. już był na nogach i zbierał szpargały nauczyciela. Ten chłopak nie potrafiłby przegapić żadnej okazji, aby przypodobać się profesorowi świeżo przed egzaminami. Podejrzewałem nawet, że każdy z nas zachowałby się w takiej sytuacji podobnie, jako że wszystkim nam zależało na przychylnym spojrzeniu grona pedagogicznego. Tutaj chodziło o naszą przyszłość!
Wracając do naszego dormitorium nie zamieniliśmy ze sobą ani słowa. Dlaczego? Nie miałem pojęcia. Może chodziło o rewelacje na temat rekrutacji do Śmierciożerców, a może podobnie jak ja przyjaciele analizowali to, czego nauczyli się w ciągu ostatnich godzin.
Kilka razy miałem wrażenie, że Peter chciałby oddzielić się ode mnie i Syriusza, co objawiło się wyraźnym wahaniem oraz spoglądaniem w stronę sowiarni, kiedy akurat przechodziliśmy obok niej. Może właśnie przypomniał sobie, że zapomniał napisać do rodziców? W każdym razie nie zdecydował się na odwiedziny w sowiarni i wrócił z nami do pokoju.
- Co jest, Pet? - Syriusz zwrócił się do chłopaka, kiedy tylko ten zaczął kręcić się niespokojnie siedząc na swoim łóżku i przeglądając notatki z korepetycji. - Jeśli masz jakieś pytania co do tego, co właśnie przerobiliśmy to pytaj póki moja wiedza jest świeża i cokolwiek pamiętam.
Blondynek spojrzał na niego nieruchomiejąc, po czym pokręcił głową.
- Nie, nie. Po prostu zapomniałem o zadaniu z zielarstwa na jutro i teraz mi się przypomniało.
Ach, to wiele tłumaczyło.
- Nie powinienem tego proponować, ale mogę dać ci odpisać. - zaoferowałem, na co chłopak odpowiedział uśmiechem ulgi.
- To bardzo mi pomoże, dzięki. - zaczął przegrzebywać swoją torbę w poszukiwaniu pergaminu, więc i ja to zrobiłem, aby ułatwić mu chociaż trochę życie. W końcu od czego ma się kumpli.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz