niedziela, 1 kwietnia 2018

Kartka z pamiętnika CCCXX - Niholas Kinn

KOCHANI, ŻYCZĘ WAM RADOSNYCH, SPOKOJNYCH I RODZINNYCH ŚWIĄT WIELKIEJ NOCY, SAMYCH SMAKOŁYKÓW NA STOŁACH ORAZ CAŁEJ MASY NIEZAPOMNIANYCH WRAŻEŃ!

P.S. Ja swoje już miałam, ponieważ najwyraźniej zapoczątkowałam nową tradycję =3= W Wigilię Bożego Narodzenia wymiotowałam jak kot i wczoraj w wigilię Wielkanocną również "smakowałam" tego samego żurku dwa razy XD Nie polecam! ;)



Jeszcze chyba nigdy w swoim krótkim życiu nie cieszyłem się tak bardzo jak teraz z powrotu do domu na Wielkanoc. Od tak dawna nie widziałem się z moim chłopakiem, że naprawdę czułem się z tego powodu nieswojo.
Edvin był niesamowicie przystojny i tak słodki, że poza szkołą pewnie nie mógł odgonić się od dziewczyn. Podejrzewałem, że nawet dużo starsze od niego kobiety śliniły się, kiedy tylko pojawiał się w zasięgu ich wzroku. Nawet bym się nie zdziwił, gdyby nagle oświadczył, że chce się ze mną rozstać, ponieważ poznał prawdziwą miłość swojego życia. Pewnie byłaby to naprawdę piękna blondynka o błękitnych oczach i nienagannej figurze. Nie wiem dlaczego, ale właśnie taka dziewczyna mi do niego pasowała.
Chociaż obawiałem się najgorszego, cieszyło mnie, że Ed przyjął moje zaproszenie i obiecał wpaść dzisiaj w odwiedziny. Wręcz nie mogłem się doczekać chwili, kiedy zadzwoni do drzwi mojego domu. Jednocześnie nie byłem jednak pewny, czy nie podpisuję na siebie wyroku śmierci, jeśli naprawdę miałby mi oświadczyć, że między nami wszystko skończone. Ale czy dał mi powody abym w niego wątpił? Pisał do mnie regularnie, zasypywał mnie słodkimi słówkami starannie wykaligrafowanymi na pięknym papierze, kończył list słowami „kocham” i ani razu nie wspomniał o kimś, kto mógłby zawrócić mu w głowie.
- Nicky, kolega do ciebie! - usłyszałem dochodzący z parteru krzyk matki.
Poderwałem się szybko z łóżka.
Co?! Już?! Przecież nie słyszałem dzwonka! Cholera! Miałem pietra. Wielka gula zalegała mi w klatce piersiowej i pulsowała w rytmie przyspieszonego bicia serca. Cholera, cholera, cholera!
Potykając się o własne nogi, zbiegłem po schodach i wpadłem do salonu na szybkiego przygładzając włosy. Wcześniej nawet nie spojrzałem w lustro, a przecież leżałem dłuższą chwilę i teraz mogłem wyglądać jak rasowe czupiradło.
- Yyy, no, część. - rzuciłem nieskładnie.
Edvin, które stał tyłem do drzwi, odwrócił się w moją stronę i uśmiechnął niepewnie. Od naszego ostatniego spotkania w czasie przerwy Bożonarodzeniowej urósł dobrych kilka centymetrów i nabrał masy. Jego ramiona i pierś były teraz szersze, za to twarz zaczęła tracić dziecięce krągłości. Coraz bardziej przypominał mężczyznę, podczas gdy ja wciąż wyglądałem jak dzieciak.
- Chodźmy do mnie. - powiedziałem markotnie, co nie uszło jego uwagi sądząc po zaskoczonej i zmartwionej minie, jaką przybrał. Co mogło dziać się teraz w jego głowie?
Skinął i podążył za mną. Wprowadziłem go do swojego zupełnie zwyczajnego pokoju i wskazałem miejsce na pufie aby się rozsiadł. Na stoliku stały już dwie szklanki, karton soku oraz woda mineralna.
- Zmężniałeś. - zauważyłem sucho siadając na podłodze i opierając się plecami o łóżko.
Edvin spojrzał na mnie tymi swoimi cudownymi, niesamowicie niebieskimi oczyma, a następnie powiódł wzrokiem po swoim ciele na tyle, na ile był w stanie.
- Zacząłem trochę ćwiczyć. - przyznał. - Nie podoba ci się? - musiałbym być ślepy żeby nie zauważyć gwałtownych emocji, jakie odbiły się w jego oczach. Edvin naprawdę martwił się tym, że teraz mi się nie podoba! O, Merlinie!
- Co? - podczas, kiedy mój umysł krzyczał, na głos wydusiłem z trudem tylko tyle, nie mogąc uwierzyć, że chłopak w ogóle brał pod uwagę taką opcję. Przecież był przystojny niczym Adonis!
- Nie podobam ci się już?
- Nie! Nie, nie! To nie to! - zacząłem pluć słowami spanikowany. - Podobasz mi się! - opamiętałem się i ściszyłem głos. - Bardzo mi się podobasz. - zapewniłem.
- Więc o co chodzi? Dlaczego tak zareagowałeś, kiedy mnie zobaczyłeś? - Edvin usiadł naprzeciwko mnie ze skrzyżowanymi nogami i mocno złapał mnie za dłonie. - Możesz mi powiedzieć, nawet jeśli okaże się, że wolałbym jednak tego nie wiedzieć.
Patrzyłem na niego przez chwilę, a myśli w mojej głowie pędziły w takim tempie, że z trudem potrafiłem je ogarnąć i zrozumieć. W końcu jednak zacząłem trochę bardziej racjonalnie to analizować.
Może nie tylko ja martwiłem się tym, że przez tych kilka ostatnich miesięcy coś między nami mogło się zmienić? Może Ed również obawiał się tego, że i ja znalazłem sobie kogoś innego, a dziś zaprosiłem go tylko po to żeby z nim zerwać? W końcu nie wydawałem się jakoś szczególnie zadowolony, kiedy zobaczyłem go przed kilkoma minutami.
- Niholasie?
Przełknąłem gulę w gardle i postanowiłem po prostu wyrzucić to z siebie.
- Coraz bardziej przypominasz mężczyznę, a ja wciąż jestem małym chłopcem. - wyznałem. - To mnie zdenerwowało, a wcześniej zastanawiałem się nad tym, czy nie spotkałeś w międzyczasie kogoś, kto przypadłby ci do gustu bardziej niż ja.
Mój płomiennowłosy chłopak patrzył na mnie z niedowierzaniem, a jego napięte rysy twarzy rozluźniły się. Odetchnął z wyraźną ulgą i padł na podłogę nie przejmując się tym, że uderzył głową o ziemię.
- Ależ mnie wystraszyłeś! Już myślałem, że chcesz mnie rzucić. - roześmiał się nerwowo i podniósł do siadu. - Niholasie, jesteś ode mnie młodszy o dwa lata, więc to normalne, że zaczynam wcześniej dorastać. A ćwiczę, ponieważ uznałem, że może wolałbyś lepiej zbudowane męskie ciało, niż to co miałem ci do zaoferowania wcześniej. - na jego bladych policzkach pojawił się rumieniec. - Byłem trochę zdesperowany, ponieważ przysłuchując się rozmowom koleżanek z pracy dowiedziałem się kilku rzeczy o tym, jacy powinni być „prawdziwi” mężczyźni. - chłopak przesunął dłońmi po włosach, odgarniając je z twarzy. - Wydawnictwo Proroka Codziennego w głównej mierze składa się z kobiet, więc możesz sobie wyobrazić, co jest ich głównym tematem rozmów. - uśmiechnął się.
Przytaknąłem z miną wyrażającą zrozumienie i ubolewanie. Tak, mogłem sobie z powodzenie wyobrazić bandę kobiet, których rozmowy kręcą się wokół płci przeciwnej.
Odpowiedziałem na jego uśmiech swoim, a on w śmiałym geście objął dłońmi moje policzki. Przez chwilę patrzyliśmy sobie głęboko w oczy i sam nawet nie wiem, kiedy nasze nosy zetknęły się ze sobą, ale już w kilka chwil później całowaliśmy się zapamiętale.
Tak bardzo tęskniłem przez te miesiące rozłąki za jego ustami, za jego ciepłymi dłońmi, które teraz zsunęły się na mój kark oraz za tymi jego miękkimi, puszystymi włosami, w które wsunąłem palce. Stęskniłem się także za jego ciałem, teraz większym i twardszym, za zapachem jego szamponu oraz wody po goleniu. Prawdę mówiąc nie było nic, za czym bym nie tęsknił, a co wiązałoby się z Edvinem.
Odsunęliśmy się szybko od siebie, kiedy na schodach rozległy się wyraźnie słyszalne kroki mojej mamy. Ed niezgrabnie wspiął się na pufę i oblał się wodą, kiedy zaczął spiesznie napełniać szklankę. Roześmiałem się akurat, kiedy moja rodzicielka zapukała do drzwi pokoju.
- Wejdź! - odparłem nie kryjąc rozbawienia, kiedy Ed próbował jakoś osuszyć swoją zalaną mineralną koszulkę.
- Przyniosłam wam ciasto, chłopcy. - moja mama uśmiechnęła się przymilnie do Edvina. Lubiła go, czasami miałem wrażenie, że aż za bardzo. Uważała go za czarującego i przystojnego „młodego mężczyznę”, jak zwykła powtarzać. Nie wiem, jak zareagowałaby na wieść o tym, co jest między mną a nim i na pewno nie chciałem się przekonać.
Zostawiła nam ciasto i już miała wyjść, ale wtedy właśnie z przejęciem spojrzała na wilgotny podkoszulek mojego chłopaka i oczy rozbłysły jej podejrzanie jasno. Dobrze wiedziałem, że zaraz zaoferuje pomoc przy jego suszeniu, więc podniosłem się ze swojego miejsca i wypchnąłem ją z pokoju.
- Nie narzucaj się. - syknąłem cicho i zamknąłem jej drzwi przed nosem. Wiedziałem, że nie poczuje się tym urażona, więc mogłem sobie na to pozwolić. Na szczęście Edvin niczego nie zauważył, a tylko tego mi brakowało, żeby mój chłopak zaczął obawiać się o swoje bezpieczeństwo przy mojej nazbyt zainteresowanej jego osobą matce.
- Przyniosę suszarkę jeśli chcesz. - zaoferowałem przyglądając się z bliska wilgotnemu ubraniu. - Lub możesz ją zdjąć i poczekać aż sama przeschnie. - włożyłem w te słowa tyle sugestywnej nadziei, że chłopak po prostu musiał wyczuć aluzję. I chyba rzeczywiście tak było, ponieważ bez słowa zdjął z siebie podkoszulek i zaprezentował mi swoje świeżo wyrzeźbione mięśnie w pełnej krasie.
Przełknąłem ciężko ślinę i w ustach mi zaschło. Czułem, że dłonie zaczynają mnie swędzieć, tak bardzo pragnąłem przesunąć nimi po zarysowanych cudownie wybrzuszeniach na jego klatce piersiowej.
- Nie sądziłem, że kiedykolwiek to powiem, ale oczy mam wyżej. - rzucił ze śmiechem Edvin, a ja z ociąganiem uniosłem wzrok i spojrzałem w roziskrzone rozbawieniem oraz zawstydzeniem oczy mojego zabójczego chłopaka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz