niedziela, 8 kwietnia 2018

Że, kur*a, co?!

18 kwietnia
Przytuliłem się do leżącego obok mnie w łóżku Syriusza i uśmiechnąłem do siebie ocierając się nosem o jego szyję.
- Mój! - zamruczałem gardłowo, jak na wilkołaka przystało i dalej napawałem się zapachem jego skóry. Byłem w końcu zakochanym likantropem, więc moje zachowanie na pewno można było zaliczyć do zupełnie normalnych. Taką przynajmniej miałem nadzieję, jako że jedynym innym wilkołakiem jakiego znałem był Fenrir Greyback, a w jego przypadku nie można było mówić o jakiejkolwiek normalności. Gdyby okazało się, że ten chory popapraniec zachowuje się podobnie, zmusiłbym się do zmiany nawyków, nawet jeśli kosztowałoby mnie to całe lata bólu i męczarni.
Nie chciałem jednak psuć sobie humoru myślami o kimś, kto zamienił moje życie w piekło i przekreślił moje szanse na normalną codzienność, dobrą pracę, a niemal nawet na edukację w Hogwarcie. Gdyby nie Dumbledore, kto wie jak bym skończył. Nie, to zdecydowanie nie były rzeczy, którymi chciałbym zaprzątać sobie głowę leżąc u boku mojego chłopaka.
- Ktoś tu robi się zaborczy… - zauważył z rozbawieniem Black.
- Mmm, może troszkę… - wymruczałem zadowolony.
- Merlinie, litości! - James jęknął ze swojego łóżka, na którym leżał od dłuższego czasu szukając w sobie sił na podniesienie się. - Czy naprawdę musimy to przerabiać przynajmniej raz w tygodniu? Zaczyna mnie mdlić od tej waszej słodyczy! Naprawdę, chłopaki, przystopujcie trochę, bo skończę z cukrzycą!
Syri rzucił chłopakowi ostre, ostrzegawcze spojrzenie, ale okularnik nie szczególnie się tym przejął. Udał, że ma odruch wymiotny i uchylił się przed lecącą w jego stronę poduszką. Wyszczerzył się szeroko, kiedy udało mu się uniknąć ciosu.
Przerabialiśmy to już tyle razy, że równie dobrze mogłem podobne zachowania wpisać na listę mojej codziennej rutyny. Nie żebym z tego powodu jakoś szczególnie narzekał. Podobała mi się swoboda w naszym zachowaniu i rozmowach oraz docinki, których sobie nie szczędziliśmy. Byliśmy jak bracia i to było dla mnie najcenniejsze.
- Wiesz, kochanie… - rzuciłem tym mruczącym tonem, który tak mi dzisiaj przypadł do gustu – Może J. ma jednak rację i trochę przesadzamy. W końcu on nadal walczy ze sobą nie wiedząc, czy powinien już wybaczyć Evans. Nie wypada kopać leżącego.
- Lupin, masz słodką buzię, ale coraz gorszy charakterek! - Potter pogroził mi palcem.
- Prawdę mówiąc to miał taki od początku, tylko nie zawsze była okazja, żeby to z niego wylazło. - wtrącił się nieśmiało Peter.
Specjalnie uśmiechnąłem się dumny z takiego komentarza, aby pokazać okularnikowi, że wcale mnie to nie rusza, a nawet całkiem, całkiem mi się podoba. Prawdę powiedziawszy, przytyki dotyczące typowo mojej osoby nigdy nie sprawiały mi przykrości. Przyjmowałem je do wiadomości i z satysfakcją patrzyłem na reakcje moich rozmówców, kiedy zgadzałem się z nimi w pełni. Nigdy się tego nie spodziewali. Podobną radość sprawiało mi traktowanie dosłownie wszelkich przenośni oraz głupich tekstów, które weszły na stałe do popkultury. Żałowałem tylko, że nie każdy rozumiał wtedy moje poczucie humoru.
- Ta rozmowa zamienia się w coś bardzo dziwnego. - James pokręcił głową z niezadowoleniem. - Porzućmy ją i cały ten lukier, w którym wy dwaj się taplacie – wskazał głową na mnie i Syriusza – i zamiast tego porozmawiajmy o czymś innym. Proponuję porozwodzić się nad tym, że nasłano na mnie pewnego cholernie przystojnego heteroseksualnego Śmierciożercę, z którym mogę flirtować, ale którego nie mogę przelecieć.
Ja, Syri i Peter spojrzeliśmy na przyjaciela robiąc wielkie oczy. Jasne, słyszeliśmy już co nieco o tej sprawie, ale teraz przynajmniej Potter postawił sprawę jasno i było pewne, że chodzi mu tylko o jedno.
- Wiem, co teraz myślicie! - zmarszczył brwi i wypchnął do przodu dolną wargę próbując wyglądać na smutne niewiniątko. - Ale ja również mam swoje potrzeby, dobra? Mam narzeczoną, z którą muszę się ożenić, ale doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że jestem jeszcze młody i mógłbym używać życia. Lubię chłopców i dziewczyny, mogę sypiać z jednymi i drugimi. Nie chcę rezygnować tak szybko ze wszystkiego.
Nie wiedziałem, co powinienem powiedzieć, ani jak wypadałoby skomentować jego wyznanie. Ja miałem Syriusza, Peter wciąż kogoś szukał, zaś James był w sytuacji, kiedy znalezienie drugiej połówki oznaczało porzucenie dalszych poszukiwań, które były dla niego niemal bezcenne. Nic dziwnego, że z takim trudem przychodziło mu obserwować, jak ja i Syriusz oddajemy się swoim czułostkom każdego dnia.
- Gdyby chociaż podesłali mi kogoś, z kim mógłbym się przespać! Ale nie, nie ma tak dobrze. Dali mi takiego, który rozłoży przede mną nogi tylko i wyłącznie jeśli zgodzę się dołączyć do tej wesołej kompanii.
- Czy my naprawdę musimy tego słuchać? - Peter zajęczał, jakby robiono mu krzywdę. - Jeśli kiedyś przypadkiem dowiem się, kto cię nakłania do przyłączenia się do Śmierciożerców, nie będę w stanie patrzyć na ciebie i tę osobę nie myśląc od razu o tym, co tutaj słyszę.
- Och, przesadzasz! - J. machnął obojętnie ręką.
- Nie jestem taki jak wy. - zauważył rozsądnie blondynek. - Wy może o tym zapomnicie, ale mój umysł to zachowa i będzie mi podsuwał w najmniej odpowiednich momentach.
- Gdybyś tak przyswajał wiedzę, jak takie głupoty… - mruknął cicho, ale słyszalnie Syriusz.
Skarciłem go uderzając lekko w ramię. Nie wypadało tak mówić, ponieważ nie każdy musiał być asem, kiedy chodziło o naukę. To, że Black potrafił być świetnym uczniem, kiedy tylko sobie na to pozwalał, nie znaczyło jeszcze, że wszystkim przychodzi to z łatwością.
Peter zarumienił się i opuścił wzrok zawstydzony.
- Gdybym miał wybór, na pewno wolałbym tę opcję, gdzie zapamiętuję materiał z lekcji, a nie erotyczne fantazje Jamesa. - wymamrotał nieśmiało.
- Postaw się na jego miejscu, Syriuszu! - syknąłem na mojego chłopaka, mając mu za złe to, co powiedział Peterowi. - Gdybyś ty musiał słuchać miłosnych wyznań Petera lub Jamesa, które dotyczyłyby sypiania z dziewczynami w ramach zachęty do dołączenia do jakiejś dziwacznej grupy, jak byś się czuł?
Zanim chłopak zdążył odpowiedzieć, z Pokoju Wspólnego doszło nas głośne, wściekłe wołanie.
- Potter! Potter! - wydzierała się jakaś dziewczyna.
Spojrzeliśmy wszyscy po sobie zdziwieni, a James kręcił głową ilekroć uznawał, że któreś zadaje mu niemo pytanie: „o co chodzi?”.
Po wiązance przekleństw i kolejnych kilku razach, kiedy to nazwisko okularnika zostało wywrzeszczane, postanowiliśmy sprawdzić, co się dzieje. Naturalnie jako pierwszy z pokoju wyszedł główny zainteresowany, a my zaraz za nim. Wrzaski zwabiły do Pokoju Wspólnego niemal wszystkich Gryfonów, więc było pewne, że cokolwiek się wydarzy, będzie to prawdziwą sensacją.
Niedaleko przejścia za portretem Grubej Damy stała uczennica szóstego roku. Kojarzyłem ją, ale nigdy nie wydawała się na tyle interesująca abym miał zwracać na nią szczególną uwagę. Była wysoka i szczupła, miała ciemne, falowane włosy, jasną skórę i ładne, niebieskie oczy. Nic więcej nie mogłem o niej powiedzieć. No, może tylko to, że wydawała się naprawdę wściekła i stawiałem, że jej prawy sierpowy mógłby z łatwością złamać komuś nos.
- Wiesz o co jej chodzi? - zapytał szeptem Peter, który taksował dziewczynę spojrzeniem znawcy kobiecego piękna i wyraźnie był zadowolony z tego, co widzi.
- Nie mam zielonego pojęcia. - okularnik wziął głęboki oddech i stanął odważnie na schodach, które na szczęście były puste, podczas gdy ze wszystkich pokoi wyglądały głowy ciekawskich uczniów. - Co się dzieje? - jego głos brzmiał pewnie, chociaż on sam nie wydawał się z bliska taki odważny. Dłonie lekko mu drżały, a serce buło szybciej, niż zazwyczaj. Wydawało mi się, że je słyszę.
Dobrze, że spojrzeniem nie można było nikogo zabić, ponieważ przyjaciel padłby właśnie trupem, kiedy nastolatka warknęła wojowniczo:
- Zrobiłeś mojej siostrze dziecko!
Kiedy jej słowa rozbrzmiały, zapadła gęsta, głęboka cisza, która wydawała się dusić nas wszystkich. Patrzyłem zaskoczony to na dziewczynę, to na stojącego w bezruchu Jamesa.
Ktoś za nami gwizdnął, ktoś inny zachichotał nerwowo. Im dłużej trwała to nienaturalna cisza, tym bardziej czułem się zdenerwowany. Przecież to chyba niemożliwe, prawda? Wiedziałbym, gdyby J. zmajstrował dzieciaka komukolwiek.
- James… - rzucił Syriusz, ale nie miał okazji dodać nic więcej.
- Że, kurwa, co?! - teraz to James darł się na całe gardło.

1 komentarz:

  1. Tak sobie mysle, że przy tej wersji Jamesa, Harry miałby posrane dzieciństwo XD

    OdpowiedzUsuń