środa, 9 maja 2018

Kartka z pamiętnika CCCXXIII - Matthew

Uśmiechałem się głupio i stanowczo zbyt szeroko do samego siebie, patrząc na dwa apetyczne kąski, które z przyjemnością nakryłbym nocą swoim ciałem – Remusa Lupina oraz mojego niedostępnego jak zawsze Gregoire’a. Ten pierwszy czekał, aż większość osób cisnących się w drzwiach Wielkiej Sali w końcu zniknie na korytarzu i odblokuje przejście. Ten drugi w tym czasie czekał na boskiego mnie stojąc w kilka kroków za Gryfonem i jego przyjaciółmi. Przyznaję, że niemal przyklejony do boku Lupina Black również przedstawiał sobą bardzo smakowity widok, jednak jak dla mnie był zbyt dominujący, a ja wolałem „pokrywać” niż „być pokrywanym”.
Coś błysnęło na granicy mojego pola widzenia i dosłownie w ostatniej chwili zdołałem zrobić unik przed zaklęciem ogłuszającym, które świsnęło mi koło ucha i rozpłynęło się chybiając celu.
- Uf! - wydusiłem i spojrzałem wściekle na tego, który próbował mnie przed chwilą spacyfikować, a od którego odwróciłem wzrok zaledwie na kilka chwil.
Gregoire nic sobie nie robił z mojego spojrzenia posyłającego w jego stronę gromy. Ostentacyjnie wzruszył ramionami i schował różdżkę do tylnej kieszeni spodni. Cała jego postawa wrzeszczała: „Nie trafiłem? Trudno, może następnym razem.” Czasami sam nie byłem pewny, czy jest moim przyjacielem, czy wrogiem. Dobra, dawałem mu popalić i z rozkoszą dostałbym się do jego spodni, co działało na niego jak czerwona płachta na byka, ale żeby od razu tak bez powodu ładować we mnie zaklęciami?!
Wziąłem kilka głębokich oddechów aby się uspokoić i wcisnąłem dłonie głęboko w kieszenie jeansów, aby przypadkiem nie uszkodzić kumpla, kiedy znajdę się blisko niego. Podszedłem do Gregoire’a powtarzając w myślach jak mantrę: „jest zbyt seksowny żeby go zabijać, jest zbyt seksowny żeby go zabijać...”
- Co to, kurwa, miało być?! - syknąłem na niego pozwalając sobie tylko na taką formę wyrażenia mojej wściekłości.
- Och, chciałem tylko zwrócić twoją uwagę na fakt, że czekam jak debil, aż przywleczesz tu swoje dupsko, podczas kiedy ty oglądasz sobie chłopców. - wepchnął mi w klatkę piersiową zaciśniętą pięść, pod którą dyndała papierowa torba. - Gdybym wiedział, że taki jesteś głodny, olałbym tę twoją cholerną wiadomość! - Gregoire warknął na mnie i puścił torbę tak, że złapałem ją w ostatniej chwili.
Była cięższa niż sądziłem, więc zajrzałem szybko do środka. Mieściła trzy pokaźne i wypełnione smakołykami kanapki, każdą inną, kilka kiełbasek oraz zabezpieczony kubek z sokiem.
- Czuję się kochany. - skomentowałem zawartość z szerokim, szczerym uśmiechem i uniosłem spojrzenie akurat aby zobaczyć, jak chłopak przewraca oczyma i przesuwa palcami po i tak nieźle nastroszonym irokezie.
Naprawdę ucieszyłem się, że kumpel tak o mnie zadbał, chociaż jedynym, co zrobiłem było wysłanie mu wiadomości z prośbą o zachomikowanie dla mnie czegoś na ząb, ponieważ zaspałem po wczorajszym odbywaniu kary za kilka drobnych przewinień i nie zdążę na śniadanie.
- Jesteś aniołem!
- Tak, tak, jasne. Zachowaj te słabe komplementy dla naiwniaków, z którymi sypiasz.
Uśmiechnąłem się do niego, mrugnąłem filuternie i wyjmując z torby pierwszą kanapkę, wgryzłem się w chleb wypchany jajkiem, majonezem i ketchupem. A więc Greg wiedział dokładnie, jakie niecodzienne zestawienia śniadaniowe lubię!
- Pychota! - zamruczałem.
- Naturalnie. W końcu to ja ją składałem do kupy.
Ach, uwielbiałem go! Takich jak on Japończycy określali mianem tsundere - niby zimny i oschły twardziel, ale za to w środku ma ciepłe, miękkie serduszko.
Ramię w ramię wyszliśmy z Wielkiej Sali. Spodziewałem się trafić na korytarzu na resztę mojej ekipy, ale niestety nikt na nas nie czekał.
- Uznali, że mają ciekawsze zajęcia z rana, niż oglądanie twojego pyska. - Greg najwyraźniej zauważył, że lustruję korytarz naprawdę uważnie i domyślił się, co musiało dziać się w mojej głowie.
Miałem ochotę go pocałować i to naprawdę mocno i namiętnie. Jako jedyny mnie nie wystawił. Może wbrew pozorom jednak mu się podobałem i gdybym nie sypiał z każdym chętnym, który wpadnie mi w oko to miałbym okazję dobrać się do tego jego ciasnego, twardego tyłeczka?
Zabrałem się za kolejną kanapkę odrzucając tę myśl od siebie. Marzenia. Greg zbyt często dawał mi do zrozumienia, że jestem nikim więcej, jak tylko wrzodem na dupie, żeby mógł ukrywać jakiekolwiek cieplejsze uczucia względem mnie. A przynajmniej nie takie, które mogłyby przerodzić się w seks lub związek. Byliśmy kumplami, może przyjaciółmi, ale niczym więcej.
Mogłem wyobrażać sobie, że jest inaczej, że bogowie mają swój własny plan, co do mojej osoby i uwzględnia on Gregoire’a, ponieważ to nic nie kosztowało. Jeśli jednak chodziło o realną ocenę sytuacji, byłem pewny, że mogę zapomnieć o jakimkolwiek zbliżeniu ze Ślizgonem.
- Mam u ciebie dług wdzięczności. - przerwałem ciszę między nami.
Coś świsnęło mi koło ucha, Greg wydał zduszony syk. Podobny odgłos wydusiło kilkanaście innych osób obecnych w tej chwili na korytarzu, a w sekundę później rozniósł się po nim szaleńczy, piskliwy śmiech dziecka.
Rozejrzałem się niepewny dookoła i otarłem usta z zalegającej na nich warstwy ketchupu.
- Co to było? - rzuciłem ni to do siebie, ni do stojącego obok kolegi. Odwróciłem się do niego i nagle zostałem niemal zwalony z nóg ciężarem jego ciała, kiedy rzucił się na mnie. Przez chwilę myślałem, że chce mnie udusić, ale wtedy on przywarł swoimi zadziwiająco miękkimi ustami do moich. Oszołomiony pozwoliłem moim wargom rozsunąć się w wyrazie zaskoczenia i wtedy też poczułem jak zwinny, wilgotny język wpełza między moje zęby i atakuje mój.
Mój umysł wrzeszczał ostrzeżenia, zaś ciało napaliło się w przeciągu jednej chwili. Czy ja oszalałem i właśnie pozwoliłem swoim majakom przejąć kontrolę nad moim chorym umysłem? Całujący mnie namiętnie Greg był fantazją, która może kiedyś mogłaby się ziścić – gdybyśmy zostali ostatnimi ludźmi na ziemi – ale Greg całujący mnie mimo smaku śniadania na moich ustach to już niemożliwość.
O kurwa! Czy on zaczął się właśnie o mnie ocierać?!
Niewiele myśląc o tym, co robię, położyłem dłonie na biodrach chłopaka i odsunąłem go od siebie.
Co ja do cholery robiłem?! Skoro to majak to powinienem wykorzystać szansę! Więc dlaczego moje wyposzczone ciało nie korzystało z okazji?
Patrząc w rozpalone pragnieniem jasne oczy kumpla, przełknąłem ciężko ślinę. Jakiś jęk z prawej zmusił mnie do spojrzenia w tamtą stronę. Jedna parka właśnie obmacywała się bez opamiętania, zaś obok dziewczyna przyszpiliła swoim ciałem do ściany inną dziewczynę. Znowu przeniosłem wzrok na Grega, który próbował się znowu do mnie zbliżyć.
- OK… - mruknąłem do siebie – Kapuję.
Zabrałem dłonie z ciała chłopaka i pozwoliłem żeby znowu się do mnie przykleił. Uniknąłem jednak jego ust robiąc unik i wpakowałem sobie w nie kiełbaskę, aby nie mógł mnie całować. Ślizgon zbliżył jednak swoją twarz do mojej i zaczął oblizywać wymownie kiełbaskę, a następnie odgryzał ją kawałek po kawałku, zbliżając się do moich warg nieubłaganie.
Jakkolwiek bardzo chciałem zatopić się w tych jego cudownie wykrojonych wargach, całować go do utraty tchu, rozbierać, dotykać i w końcu bezceremonialnie zerżnąć, gdybym wykorzystał okazję w tej chwili, kiedy nie był sobą, mógłbym zapomnieć o naszej przyjaźni, a nawet pożegnać się z życiem.
Złapałem go za ręce, zbliżyłem je za jego plecami i unieruchomiłem jedną swoją dłonią. Gdyby był świadomy swoich czynów, nigdy by mi się to nie udało, ponieważ użyłby całej swojej siły, aby się wyrwać, ale napalony, zakochany i spragniony był jak marionetka, którą dało się z łatwością sterować, jeśli tylko zrobi się coś, co w jego zatrutym umyśle będzie wyglądało na lubieżną grę.
Nie wiem skąd to wiedziałem, może po prostu naoglądałem się i naczytałem zbyt wielu pornosów, aby nie rozpoznać czegoś tak oczywistego.
- Kurwa! - syknąłem spoglądając w dół na pobudzone krocze chłopaka, który zwijał się i nieszczególnie mocno wyrywał. Chciał znaleźć sposób, aby móc się ocierać o mnie i w ten sposób znaleźć zaspokojenie, ale stanąłem na tyle daleko, by nie mógł tego robić. Niemniej jednak, wiedziałem, jak bolesna może być pozostawiona samej sobie erekcja, więc musiałem zadziałać i pozbyć się tego mało komfortowego problemu.
Co tu się, kurwa, działo?!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz