środa, 23 maja 2018

Kartka z pamiętnika CCCXXVI - Matthew

Patrzyłem, jak Pomfrey wlewa do gardła Gregoire’a gęsty, niemal oleisty eliksir, na którego widok nawet mi robiło się niedobrze. Wcześniej zdjęła zaklęcie petryfikujące z jego gardła i dopiero teraz, mając pewność, że cała zawartość flakonika spłynęła mu do żołądka, odwróciła całe zaklęcie, oddając mojemu kumplowi władzę nad jego ciałem.
Pierwszym, co zrobił chłopak było wykrzywienie się z powodu paskudnego smaku zalegającego mu na języku, zaś drugim zerwanie się do siadu. Ten nagły siad nie skończyłby się jednak dobrze, gdybym wcześniej nie był przygotowany na tę reakcję oraz na to, że Gregowi zakręci się w głowie. Nie byłem głupi, pewne zachowania były tak łatwe do przewidzenia, że tylko pozbawiony wyobraźni głupek by się ich nie spodziewał.
- Witamy z powrotem. - uśmiechnąłem się „czarująco’. Tak nazywałem ten konkretny, szeroki uśmiech z pokazaniem zębów, w rzeczywistości był to jednak lekko ironiczny wyszczerz znamionujący moją wyższość. - Jak się czujesz ze świadomością, że masz w sobie moje DNA? - tym razem na moją twarz wkradła się odrobina sprośności. Gdyby Greg mi się oddał, mógłbym zadać podobne pytanie, chociaż dotyczyłoby nie eliksiru z mojego włosa w jego żołądku, ale mojej spermy w jego słodkim, ciasnym tyłeczku.
- Stul pysk, Matt! - sądząc po minie chłopaka, zawartość żołądka właśnie podchodziło mu do gardła i niewiele brakowało, aby znowu poczuł w ustach ten wątpliwej apetyczności smak antidotum.
- Dobra, będę wielkoduszny i zmienię temat. - zrobiłem skruszoną, niemal niewinną minę – Ile pamiętasz? - rzuciłem bombę, która zarumieniła policzki Gregoire’a. Trafiony-zatopiony! Pamiętał wszystko. - OK, nie musisz nic mówić. Znam odpowiedź.
Byłem wrednym skunksem. Mój dobry kumpel, czasami zwany także przyjacielem, wstydził się tego, do czego doszło, kiedy został potraktowany zaklęciem Kupidyna, a ja napawałem się jego zmieszaniem, jak na cholernego sadystę przystało. Powinienem przepraszać go za to krępujące pytanie, ale wcale nie było mi przykro, ponieważ zarumieniony Gregoire to bardzo rzadki i dlatego bezcenny widok.
Byłem dupkiem, zdawałem sobie z tego sprawę, ale na pewne cechy swojego charakteru nie mamy wpływu, więc zwyczajnie olałem takt i nakryłem dłoń kumpla swoją, patrząc w jego błyszczące zażenowaniem oczy.
- Skoro pamiętasz to wiesz, że nie wykorzystałem sytuacji, chociaż mogłem. - zdecydowanie dostanę kiedyś po pysku za podobne teksty i chyba tylko fakt, że Greg nie ufał do końca swoim wnętrznościom ocalił moją przystojną facjatę od poniesienia kosztów niewyparzonego jęzora.
Cóż, moje słowa wyleczyły za to Gregoire’a z wstydu, który zastąpił chłód i złość. Tak, miał ochotę mnie uderzyć, ale tego nie zrobił, więc postanowiłem przeginać dalej.
- Nie proszę o wiele w zamian. Wystarczy jeden pocałunek. - oblizałem powoli, wymownie wargi, aby pokazać kumplowi o jaki rodzaj pocałunku mi chodzi. Wolałem aby miał świadomość, że nie wystarczy mi jakieś głupie muśnięcie warg.
Po chwili wściekły grymas przeszedł w bardziej obojętne przewrócenie oczyma, co zachęciło mnie do okazania ludzkiego odruchu.
- Wiesz, że nie powstrzymałem się po to, żeby teraz żądać czegoś w zamian, prawda?
- Tak, wiem, ty wielki idioto. - Greg odwrócił spoczywającą na łóżku dłoń, której nie wyrwał spod mojej i splótł nasze palce ze sobą.
Uśmiechnąłem się zadowolony z takiego stanu rzeczy tylko po to żeby jęknąć, kiedy nie tylko ścisnął moją dłoń z całą siłą, ale w dodatku wbił w nią swoje paznokcie.
- Auć! - syknąłem nadąsany.
- Boli? I dobrze, bo miało boleć!
Uśmiechnąłem się mimowolnie.
- Jesteś masochistą, wiesz o tym, prawda?
- Nazwałbym się prędzej sadystą… - Greg nie dał mi skończyć.
- Nie. Jesteś masochistą jak jasna cholera. Kręci cię to, że się czasami na tobie wyżywam, że cię biję, przezywam, odrzucam bezustannie twoje zaloty. Mam wymieniać dalej?
Uśmiech spełzł z moich warg i pokręciłem przecząco głową. Nie chciałem wysłuchiwać długiej tyrady na ten temat. Wolałem łudzić się, że kumpel nie ma racji i wcale nie jestem jakimś dziwadłem.
- Zaakceptuję swój masochizm, jeśli ty będziesz moim sadystą w tym związku. - postanowiłem wyjść z tego z twarzą na tyle, na ile się dało.
Ku mojemu przerażeniu, na twarzy Gregoire’a pojawił się uśmiech, który zmroził mi krew w żyłach. Chłopak przesunął palcami po swoim irokezie, odgarniając włosy do tyłu, a jego już i tak wielki wyszczerz poszerzył się jeszcze bardziej.
- I w końcu rozmawiamy o konkretach, Matt. - zamruczał, co wcale mi się nie podobało. - Widzisz, nie sądzę żebym gustował w mężczyznach, ale wizja małego znęcania się nad tobą jak najbardziej mi się podoba.
Chłopak zmienił pozycję na łóżku siadając do mnie przodem i zaczął palcami wskazującym oraz środkowym jednej ręki imitować idącego człowieczka, który powoli poruszał się w górę mojej dłoni.
Miałem bardzo nieprzyjemne dreszcze, kiedy to robił. Cholera! To ja zawsze dominowałem i nie podobała mi się ta zamiana ról.
Nie wytrzymałem i zabrałem rękę, co wywołało u niego uśmiech pełen zadowolenia, jakby właśnie zwyciężył w jakimś bardzo istotnym starciu.
Kurwa, kurwa, kurwa!
- A więc wspominałeś coś o swoim DNA w moim ciele, ale co myślisz o tym żeby to moje DNA znalazło się w twoim? - głos Grega brzmiał melodyjnie, co sprawiało, że wydawał się naprawdę przerażający. - Skoro nie sądzę żebym miał gustować w mężczyznach, to udostępnienie ci mojego tyłka odpada, ale wzięcie twojego może wcale nie będzie się tak cholernie różnić od seksu z kobietą, więc zawsze mogę spróbować.
Co go ugryzło?! Nagle się zrobił taki chętny?!
- Muszę do toalety, bo się posikam. - rzuciłem i wstałem pospiesznie. Oczywiście, że nawiewałem do kibla żeby pozbierać myśli! Nie przyznałbym się do tego przed innymi, ale przed samym sobą mogłem to zrobić.
Szlag! Albo ten Kupidyn coś zrobił mojemu kumplowi, albo to antidotum ma jakieś skutki uboczne, których Pomfrey nie była świadoma! Greg nie był święty, ale to już było przesadą. Nigdy dotąd nie reagował w taki sposób na moje amory. Szlag, szlag, szlag! Chyba właśnie uświadomiłem sobie, że sam już nie wiem czego chcę. Jasne, Gregoire podobał mi się, leciałem na niego i w ogóle, ale czy byłbym skłonny rozkładać przed nim nogi? W końcu nie miałem pewności, że mu stanie, kiedy przyszłoby co do czego, a jego flak byłby poniżający dla kogoś takiego, jak ja. Byłem przecież pewny swojego uroku, swojej przystojnej twarzy, idealnie proporcjonalnego i atletycznie umięśnionego ciała, nad którym pracowałem, chociaż wolałem się nie przyznawać do tego przed kumplami. Mogłem dodać to do listy rzeczy, których nie musieli o mnie wiedzieć. Gdyby więc Gregowi nie stanął, odebrałbym to jak cholernie bolesny policzek.
Zamknąłem za sobą drzwi toalety i przeczesałem dłońmi włosy, aby czymś je zajął. Nie wiem czy drżały i nie planowałem tego sprawdzać. Wziąłem jednak kilka głębokich oddechów i zacząłem liczyć powoli do dziesięciu. Wcale nie czułem się dzięki temu lepiej! Kto w ogóle wpadł na pomysł, że ćwiczenia oddechowe mogą pomagać na nerwy?
Dobra, nie było czasu dramatyzować, jak jakaś dziewica przed pierwszą nocą.
- Dziewica przed pierwszą nocą, hę? - szepnąłem do siebie. - Dosyć trafione. - zakpiłem z samego siebie.
Odkręciłem wodę, ochlapałem twarz i mokrymi dłońmi znowu przesunąłem po włosach. Otarłem twarz nie patrząc nawet na siebie w lustrze, aby przypadkiem nie stracić szacunku dla samego siebie, gdybym dostrzegł w swoich oczach strach, który wcześniej czułem lub rumieńce zdenerwowania.
Bądź rozsądny, Matt. On pewnie tylko sobie z ciebie kpi żeby cię nie całować. Opanuj się, stary. Wróć tam, pokaż mu jaki jesteś pewny siebie i powiedz, że chcesz tylko zapłatę za swoje dobre serce i niczego innego. Tak, powiesz mu, że zachowuje się dziwacznie, więc nie masz pewności, czy to cholerne antidotum dobrze zadziałało, a nie planujesz go do niczego zmuszać.
- Kurwa! - zakląłem jeszcze przed samym wyjściem z toalety.
Odzyskałem przynajmniej część swojego opanowania i chociaż było go mniej niżbym sobie życzył, musiało mi to wystarczyć.
Matthew Sorcers się nie poddaje i nie wieje!

1 komentarz:

  1. Ja chcę ich więcej! Ta zmiana Grega jest cudowna <3 uwielbiam Twoje pomysły i kreowanie postaci. Zawsze mnie jakoś zaskoczysz :D

    OdpowiedzUsuń