niedziela, 15 września 2019

Priorytety

Później, tego samego dnia, kiedy wybuch Krasnali wywołał wstrząsy odczuwane silnie zarówno w Hogwarcie, jak i w Hogsmeade.

- A więc w bibliotece słychać było tylko dziwne, bardzo głośne pierdnięcie? - spojrzałem bez przekonania na Jamesa, który w końcu wrócił do dormitorium. Teraz opowiadał nam o tym, co działo się w „jego” części zamku w chwili, kiedy uczniowie naszego domu znajdujący się w dormitorium panikowali, a na korytarzach ze ścian pospadały obrazy.
- Dobrze, przyznaję. Podłoga zadrżała, ale nic nie spadło, a regały ani drgnęły. Nie wiem, kto je zaczarował i zabezpieczył przed podobnymi sytuacjami, ale odwalił naprawdę dobrą robotę. Dotarło do mnie, że coś się dzieje dopiero, kiedy zabroniono nam opuszczać bibliotekę, a nasza urocza bibliotekarka miała oczy większe niż okulary.
- W to akurat jestem skłonny uwierzyć. - przyznał Syriusz.
- Jeżeli nie wierzysz w moją wersję, zapytaj Petera! - James prychnął urażony. - Był wtedy w bibliotece z Lily i może potwierdzić!
Blondynek pokiwał głową.
- Tym razem James mówi prawdę. W bibliotece nie odczuliśmy wybuchu tak, jak wy tutaj. Nie nazwałbym jednak tego dźwięku pierdnięciem. To było coś między rozrywanym papierem, a pękającą ziemią.
- Nie pytam skąd wiesz jak pęka ziemia. - spojrzenie okularnika przeczyło jednak jego słowom. Był ciekaw i to bardzo.
- Można to sobie wyobrazić… zresztą, nieważne. Mam nadzieję, że więcej nie dojdzie do żadnego wybuchu. Nie chciałbym być wtedy poza biblioteką. - zadrżał na całym ciele. - Coś mogłoby spaść mi na głowę!
- I tak jest pusta. - James zachichotał ze swojego głupiego żartu.
- Dzięki, wiedziałem, że na tobie zawsze można polegać. - prychnął urażony Peter.
- Później będziecie mogli się sprzeczać dalej, ale teraz musimy przedyskutować ważniejszą sprawę. Nasze Uszy Dalekiego Zasięgu zawiodły w starciu z głupią myszą! Jak wcześniej wspominałem, straciliśmy je na rzecz głupiego gryzowania. Musimy je udoskonalić, jeśli chcemy z nich nadal korzystać.
Westchnąłem kładąc dłoń na ramieniu mojego chłopaka.
- Nie możemy robić wszystkiego naraz. Szukać zaklęcia, które uchroni kolejne Uszy, które musimy najpierw zrobić, a do tego węszenie wokół wybuchu Krasnali, jeśli wierzyć temu, co mówią nauczyciele. Dodaj do tego lekcje, naukę do egzaminu. To trochę za wiele. Nawet jak na nas.
- Mój ty głosie rozsądku… - mruknął niezadowolony Syriusz. Jego kolejnym posunięciem było jednak przeanalizowanie każdego z zadań, jakie na nas spoczywały i ustalenie priorytetów.
Zgodnie z naszą wspólną opinią, lekcje i nauka nie mogły na nas czekać, a więc musieliśmy codziennie wypełniać nasze uczniowskie obowiązki. Problem wstrząsów był intrygujący i wszyscy, no może poza Peterem, chcieliśmy się tym zająć, jednak patrząc na to racjonalnie, nie mieliśmy najmniejszych szans, by zdziałać cokolwiek. Wymknięcie się z zamku za dyrektorem lub innym nauczycielem odpadało, ponieważ musielibyśmy cały czas czatować przy drzwiach wyjściowych, a to było niemożliwe w trakcie lekcji lub nauki. Co więcej, nie chcieliśmy ryzykować utraty Peleryny Niewidki, jeśli zostalibyśmy nakryci na wykorzystywaniu jej do łamania zasad i knucia. Zresztą, nikt nie mówił, że nauczyciele ostatecznie podejmą jakąkolwiek interwencje w sprawie Krasnali. Planowali spotkać się z mieszkańcami Hogsmeade, ale plany nie oznaczały, że im się uda. Postawiliśmy więc na udoskonalenie i zabezpieczenie przed zniszczeniem Uszu Dalekiego Zasięgu. To przynajmniej mogło nam dodatkowo pomóc w ćwiczeniu zaklęć na egzamin, co było w tym wypadku dużą zaletą.
- Czy tylko ja jestem już zmęczony tym całym myśleniem? - James położył się na plecach na podłodze, na której siedzieliśmy w kole i westchnął ciężko, jakby właśnie przebiegł całą drogę z zamku do Hogsmeade, a nie przesiedział ostatnich kilka godzin na tyłku najpierw w bibliotece, następnie w naszej sypialni.
- Jeśli ciebie męczy myślenie to jak planujesz w przyszłości odnaleźć się w jakiejkolwiek pracy? - zapytałem.
- To doskonałe pytanie, Remusie. Może nie powinienem pracować? Lily będzie mnie utrzymywała, a ja będę… Cóż, po prostu będę.
- Jasne, niezła próba. Jeśli Evans cię nie zabije to zrobi to jej ojciec. - Syriusz spojrzał na przyjaciela krytycznie. - Nigdy nie pozwoli ci żerować na córce, a ona również nie byłaby zachwycona mając w domu lenia. Nawet gdybyś obiecał, że będziesz zajmował się dzieckiem, kiedy już będziecie jakieś mieli.
- Nawet mi nie mów o dzieciach! - James podniósł się gwałtownie do siadu. - Mam małą siostrę, więc wiem jakie te małe cholery są uciążliwe! Płacz o jedzenie, płacz o zabawki, wszystko ma być wtedy kiedy ona chce i takie, jakie ona chce. Kiedyś nawet próbowała rzucać się po podłodze i wydzierać się jakbyśmy ją ze skóry obdzierali! Uszy mnie bolały, a rodzice po prostu powiedzieli jej, że ma się tak nie zachowywać i ją zignorowali. Podobno tak powinno się postępować i nie ulegać, bo w przeciwnym razie dziecko będzie się tak zachowywać do późnego dzieciństwa, a z czasem znajdzie równie trudny do zignorowania sposób na wymuszanie swoich zachcianek. Nie, dziękuję. Nie chcę dzieci!
- Cy Evans wie? - Black uniósł brew nieprzekonany.
- Nie rozmawiałem z nią o tym i nie planuję w najbliższym czasie. Jest za wcześnie żeby mówić o dzieciach. W każdym razie mając wybór wolałbym ich nie mieć!
- Odwidzi mu się jeszcze. - szepnąłem na ucho Syriuszowi, który zgodził się ze mną skinieniem głowy.
Bez ostrzeżenia i pukania, do naszej sypialni wpadła Zardi. Już od progu dysząc z przejęciem:
- Ale nowina, ale nowina!
Spojrzeliśmy wszyscy na nią, kiedy usiadła w naszym wyjątkowo krzywym kole i posłała każdemu z nas po kolei szeroki uśmiech.
- Nie uwierzycie! Podobno te wstrząsy wcześniej sprawiły, że w Pokoju Wspólnym Slytherinu popękała podłoga! Chwilę, nie przeszkadzać! - upomniała Jamesa, który właśnie otworzył usta aby coś powiedzieć. - A więc, ziemia im się pod nogami rozstąpiła a tam…. Tajemny korytarz! A w tym korytarzu… - zwiesiła dramatycznie głos – Skarb! Serio! Ktoś lub coś gromadziło pod zamkiem skarby! Jak jakiś pirat, bo podobno były tam złote ozdoby i monety, drogie kamienie, zwykłe błyskotki i w ogóle cała masa różności!
Patrzyłem na dziewczynę nie wiedząc, czy powinienem jej wierzyć, czy raczej potraktować ją jak kogoś niespełna rozumu.
- Może ja powtórzę, bo chyba nie zrozumieliście. Skarby! Prawdziwe skarby pod zamkiem! - wskazała podłogę.
- Skąd o tym wiesz? - zapytałem ostrożnie.
- Od Agnes, a ona od swojego chłopaka w Slytherinie.
- Agnes ma chłopaka?!
- Serio, James? Tylko to wyłapałeś z tego, co właśnie powiedziałam? Kij z tym, czy ma chłopaka! Może mieć nawet pudla, papugę i dwie surykatki. Ważne jest to, że jej facet widział te skarby w dziurze na własne oczy. Uprzedzając wasze pytania, niedowiarki. Nie powiedział tego żeby jej zaimponować, ponieważ tę informację potwierdziła także inna osoba z jego Domu. Wprawdzie tym razem po prostu bezczelnie podsłuchałam rozmowę kilku osób, ale to mało istotne. Liczy się to, że pod zamkiem mamy skarb, który trzeba odkryć!
- Przecież właśnie go znaleźli…
- Peter, Peter, Peter. Jaki ty jesteś niekumaty. - westchnęła dramatycznie dziewczyna. - Skoro pod zamkiem znalazł się jeden skarb, to znaczy, że może być ich więcej! Nie wiem, kto go tam ukrył, więc nie wiem czy faktycznie ten byłby jedynym, ale przy odrobinie szczęścia można to odkryć.
- Czekaj, czekaj, czekaj! - coś nagle przyszło mi do głowy. - Skarb w tunelu pod zamkiem. Krasnale kopiące tunele w pobliżu Hogwartu. Czy tylko mi się to tak jakoś podejrzanie zaczyna łączyć w całość?
- Myślisz, że to skarb Krasnali? - Potter miał teraz wypieki na twarzy.
- Może po prostu wiedziały, że gdzieś tutaj powinien być i to właśnie jego szukają. Musimy jednak trochę powęszyć! - odparłem. - Uszy poczekają!
- Uszy? - Zardi spojrzała na mnie pytająco.
- Później ci wyjaśnię. Teraz musimy się dowiedzieć jak najwięcej o skarbie Ślizgonów!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz