niedziela, 12 stycznia 2020

Kartka z pamiętnika CCXLI - Andrew Sheva

Leżąc w łóżku obok śpiącego Fabiena, przyglądałem się jego twarzy. W jego włosach pojawiło się kilka siwych pasm, a wokół oczu skórę załamywały drobne, jeszcze dosyć płytkie zmarszczki. Jak ktoś tak cudowny mógł chcieć kogoś takiego jak ja? Co tak naprawdę miałem mu do zaoferowania?
Dobra, może i Fab nie miał wyjścia i musiał się we mnie zakochać lub przynajmniej ze mną być ze względu na całą tą duszę Anioła, czy w co tam wierzyła jego rodzina, ale mój problem pozostawał moim zdaniem nierozwiązany. W końcu jakieś tam machinacje losu nie sprawiały, że w jakikolwiek stopniu byłem partnerem odpowiednim dla Fabiena.
Marcelowi udało się znaleźć ideał, więc nic dziwnego, że był w nim zakochany po uszy. Fillip był przecież niesamowicie przystojny, inteligentny, łagodny i troskliwy, ale kiedy musiał, potrafił zamienić się w bestię.
A ja? Byłem młody i pod wieloma względami po prostu głupi. Udawałem, że wiem wszystko i jestem mądrzejszy, niż w rzeczywistości. Może i podobałem się niektórym osobom, ale tak naprawdę na swój wygląd pracowałem od zawsze, starając się wyróżniać w jakiś sposób.
Bogowie! Miałem durne siedemnaście lat, podczas gdy on był dorosłym mężczyzną! Byłem dzieciakiem, który dopiero kończył szkołę, zaś Fabien stał na czele Rodu!
Kiedyś już nasz związek przeżywał kryzys spowodowany moimi negatywnymi myślami, które sam nie wiem skąd się wzięły. Pewnie z tego samego miejsca, co te męczące mnie teraz. Czy gdybym poznał Fabiena później moje nastawienie byłoby inne? Czy uważałbym wtedy, że jestem go wart, tak jak teraz wydawało mi się, że nie przedstawiam sobą żądnej wartości? Może i byłem u progu kariery sportowej, ale wiele w tym temacie zawdzięczałem ojcu.
Westchnąłem cicho i pocałowałem Fabiena w czoło wymykając się z łóżka.
Dalsze bezczynne leżenie nie miało najmniejszego sensu.
Skoro w moim żyłach płynęła krew szamanów, cokolwiek miało to oznaczać, jako że nikt do końca nigdy nie wyjaśnił mi tej kwestii, to może jednak było coś, co mogłem zrobić, aby w końcu pozbyć się swoich wątpliwości.
Zaszyłem się w bibliotece, niewielkim, ale przytulnym pokoju, który uwielbiałem nie tylko ja, ale także Fabien. Doskonale wiedziałem, że żadna ze zgromadzonych tam książek mi nie pomoże. Znałem je doskonale i większość z nich zaliczała się do najnowszych powieści, w tym także romansów, bez których nie mogłem się obejść. Żadnych magicznych, starych druków. Najnowsze tytuły, które dla wielu osób nie przedstawiały żadnej wartości.
Skoro byłem szamanem to musiałem mieć jakąś dodatkową moc. Szamani wprawiali się w trans za pomocą halucynogenów, więc może gdybym tego spróbował, mógłbym dotrzeć do swoich korzeni.
Nie wiem nawet dlaczego przyszło mi to do głowy, ale jak przystało na niedojrzałego dzieciaka, lubiłem czasami realizować swoje durne i równie niedojrzałe i niepoparte niczym pomysły. Ten niewątpliwie do takich należał.
Tylko czym miałem się niby wprawić w trans? Trudno, musiałem improwizować. Może gdybym tak nadmiernie się wyluzował… Mieszanka rumianku, melisy i dziurawca? Te zioła przynajmniej miałem w kuchni, więc mogłem spróbować. Wypić czy zapalić i nawdychać się dymu?
Postanowiłem postawić na bezpieczniejszą opcję, a więc picie.
Nie chcąc czekać ani chwili, jako że mogłem zmienić zdanie lub pójść po rozum do głowy, poczłapałem na bosaka do kuchni i zabrałem się za robienie silnego, paskudnego w smaku wywaru, który później zabrałem z powrotem do biblioteki. Tam rozsiadłem się w fotelu i dmuchałem w wielki kubek śmierdzącego napoju.
- Jak ci, Sheva, pikawa siądzie to będziesz miał pozamiatane. - rzuciłem do siebie na chwilę przed pierwszym łykiem. Paskudztwo! Smakowało trawskiem i wykrzywiało twarz. Mimo wszystko dmuchałem i piłem gorący wywar dalej.
W połowie kubka poczułem, że moje ciało się rozluźnia, co było normalne biorąc pod uwagę mieszankę jaką sporządziłem. Po wlaniu w siebie trzech czwartych, zrobiło mi się bardzo wesoło, co podobno było normalne jeśli wywar z dziurawca jest zbyt silny. Krótko mówiąc, coś się działo, a to chyba dobrze.
Ile czasu minęło zanim usnąłem? Sam nie wiem, ale niewątpliwie mi się przysnęło, ponieważ obudziłem się obolały z powodu niewygodnej pozycji i trochę zziębnięty. Moje ciało nadal było rozluźnione, ale nie cieszyła mnie już każda rzecz i każda myśl, jak wcześniej, kiedy piłem ten paskudny roztwór z zielska. Nie wywołałem też żadnego transu, chociaż naprawdę myślałem, że może mi się to udać.
Wróciłem do łóżka i wsunąłem się pod ciepłą kołdrę obok nadal śpiącego Fabiena. I nagle przyszedł mi do głowy kolejny pomysł. Skoro nie mogłem cofnąć czasu i przekonać się jak wyglądałoby moje życie i spotkanie z Fabienem, gdyby doszło do niego dopiero teraz lub nawet jeszcze później, to mogłem przecież spróbować czegoś innego. Zamiany ciałami! Zobaczyłbym siebie jego oczyma, może nawet zdołałbym zachować tylko swoją świadomość i poczuć dokładnie to, co on czuł do mnie. Wtedy naprawdę mógłbym dowiedzieć się o sobie i naszym związku czegoś więcej. Tylko jak to zrobić? Czy udałoby mi się sporządzić eliksir, który przeniósł by moją świadomość do ciała Fabiena i odwrotnie?
Musiałem przecież coś zrobić! Nie mogłem zostawić swoich wątpliwości samym sobie, ponieważ urosłyby do niebywałych rozmiarów.
- Fab! - potrząsnąłem ramieniem mojego chłopaka. - Fab, obudź się, mam pytanie.
Mężczyzna wymruczał coś niezrozumiałego, co dziwnie przypominało wiązankę przekleństw i przetarł oczy ziewając.
- Andrew, dlaczego mnie budzisz? - wymamrotał, ale nie otworzył oczu.
Cóż, nie musiał mnie widzieć, aby mi odpowiedzieć, więc nie było to problemem.
- Chcę zamienić się ciałami. - odpowiedziała mi cisza.
- Czekaj! Coś mi się chyba przyśniło. Że co?
- Chcę zamienić się ciałami. Chcę poczuć to, co czujesz ty, zobaczyć to, co widzisz ty.
- Po jaką cholerę?
- Po prostu tego potrzebuję, dobra? - mogłem spodziewać się takiej a nie innej reakcji z jego strony. - Potrafiłbyś zrobić eliksir lub znasz kogoś kto potrafi?
- Boże, jest środek nocy, a ty budzisz mnie po coś takiego?
- To ważne!
- Dobrze, nie krzycz. Tak, znam kogoś, ale porozmawiamy o tym rano, jeśli nadal będziesz pamiętał tę głupią zachciankę.
- No… Niech będzie. - zgodziłem się, chociaż najchętniej już teraz zaplanowałbym wszystko. Gdyby to Fab potrafił sporządzić eliksir od razu wygoniłbym go do pracy nad nim. Już nie mogłem doczekać się chwili, kiedy będę Fabienem, a on będzie mną. To mogło skończyć się katastrofą, nie wywrzeć na nas żadnego wrażenia lub okazać się przełomem.
- Fabien, śpisz?
- Boże, Andrew, serio? - jego męczeński jęk sprawił, że było mi go trochę żal, ale tylko trochę.
- Co ty we mnie widzisz?
Mężczyzna westchnął, przetarł twarz dłońmi i z trudem uchylił powieki aby na mnie spojrzeć.
- Na pewno nie pobudki w środku nocy. - rzucił kąśliwie na początek. - Co się dzieje, Andrew? Ale tak serio.
- Gdybyś spotkał mnie dopiero teraz, co byś pomyślał? Czułbyś to samo, co dawniej?
Kolejne westchnienie. Fab objął mnie i przycisnął do swojej piersi.
- Na pewno nie czułbym tego samego. Obaj bylibyśmy starsi, ja może lepiej panowałbym nad swoją euforią i ciałem, a ty byłbyś pewnie bardziej doświadczony i nie koniecznie zwróciłbyś na mnie uwagę. Musiałbym znaleźć sposób, aby jakoś cię poznać i zainteresować sobą, co byłoby trudne biorąc pod uwagę mój wiek. Na pewno poświęciłbym więcej czasu na to żebyś mnie poznał i żeby poznać ciebie. Nie rzuciłbym się na ciebie tak jak to zrobiłem. Patrzyłbym na ciebie i widział zabawnego, pewnego siebie, często szalonego chłopaka, który ma przed sobą świetlaną przyszłość, której nie chciałbym zrujnować, chociaż i tak nie potrafiłbym po prostu odejść i pozwolić ci po prostu żyć beze mnie obok. Nie znalazłbym w sobie na tyle siły. Czy teraz mogę już spać?
- A śpij sobie, dziadku! - prychnąłem, ale przytuliłem się do niego mocniej.
Czy Fab spotkałby mnie teraz na ulicy, czy może jakimś cudem na meczu, który bym rozgrywał? Czy spadłbym z miotły widząc go na widowni? A może wpadłbym na niego po meczu?
Gdyby tylko przeszłość dało się napisać na nowo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz