niedziela, 5 stycznia 2020

Kartka z pamiętnika (Special 2020 - styczeń) - Zardi


Patrzyłam na pustą kartkę papieru, na której jeszcze przed pięcioma minutami planowałam wypisać wszystkie swoje plany i pragnienia na najbliższy rok. Jeszcze niedawno moja głowa była pełna pomysłów, a dusza natchniona – jakkolwiek patetycznie by to nie brzmiało. Więc dlaczego, kiedy w końcu zasiadłam do pracy, która miała napełnić mnie siłą i nadzieją na przyszłość, cały entuzjazm ze mnie uleciał? Czy naprawdę tak wiele od siebie wymagałam? Chyba nie!
Jedynym czego oczekiwałam było odważne, pełne nadziei wejście w najbliższy rok, który przecież miał być dla mnie kluczowy!
Kończyłam Hogwart, musiałam ruszyć dalej w świat, opuścić bezpieczne mury szkoły, która była mi domem, zostawić za sobą przyjaciół, których traktowałam jak rodzinę. To było przerażające i właśnie dlatego poszukiwałam sposobu aby podnieść się na duchu.
Byłam przekonana, że zapisanie na kartce wszystkich planów, pragnień i oczekiwań będzie doskonałym początkiem. Później odznaczałabym sobie wszystko, co udało mi się osiągnąć.
No dobrze, przyznaję, że lista już w założeniu była długa, szczegółowa, bardzo konkretna i wypełniona w większości punktami, które każda inna osoba uznałaby za głupotę lub pierdołę, ale dla mnie wszystkie te „głupoty” i „pierdoły” były bardzo ważne! 
Bogowie! Przecież byłam wciąż małym dzieckiem, nawet jeśli jednocześnie byłam nastolatką!
Poczułam jak moje policzki zaczynają się rozpalać, więc szybko i dyskretnie rozejrzałam się na boki. Nikt w bibliotece nie zwracał na mnie uwagi, więc odetchnęłam z ulgą.
Czytałam niedawno całkiem dobrą książkę, która z początku wydawała mi się trochę… trochę bardzo nie w moim typie, aby w pewnym momencie poczuć, że prawdopodobnie była bardzo w moim typie. Dlaczego? Pojawił się w niej motyw Tatusia i Małego. Tyle, że Tatuś nie był wcale tatusiem, a Mały nie był taki znowu mały. Chodziło o słabostkę, zboczenie, wewnętrzne potrzeby, których nie sposób zaspokoić ze względu na różne czynniki. Jeden trochę starszy facet odczuwał potrzebę zaopiekowania się kimś, kto tego potrzebuje jak małym dzieckiem, zaś młody chłopak, chociaż w sumie to już mężczyzna, nie mógł odnaleźć się w świecie dorosłych, miał na głowie pełno problemów i był zagubiony, potrzebując powrotu do niewinności i zabaw dzieciństwa, mając oparcie w kimś, kto zaopiekowałby się nim pod każdym kątem.
I nagle *puff*, okazuje się, że sama należę do osób, które chciałyby być wciąż dzieckiem mogącym na kimś polegać, mogącym znaleźć siłę w dorosłym, kimś kto odczuwa przyjemność z dziecięcych zabaw, czytania książek dla maluszków, kolorowania malowanek, zabawy zabawkami. Nie znaczyło to, że chciałabym mieć takiego Tatusia, ale jednak pokazało mi, że może moje wielkie zainteresowanie tym, co dziecięce i potrzeba posiadania niektórych dziecięcych przedmiotów może wcale nie być tak normalna, jak się mi wydawało.
Westchnęłam głośno. A więc mało, że niedawno dopiero odkryłam, że jestem aseksualna, to teraz jeszcze dowiedziałam się, że mogę mieć jakieś zboczenie, kinka. Może więc do swojej listy pragnień powinnam dopisać poznanie siebie? W końcu z każdą chwilą okazywało się, że jestem osobą bardziej skomplikowaną, niż sądziłam i w sumie nie wiem o samej sobie zupełnie nic.
Chwała bogom za literaturę, bo chyba nigdy nie dowiedziałabym się nawet w tak niewielkim stopniu kim tak naprawdę jestem. W heteronormatywnym świecie, w którym każdy pozuje na normalnego, cokolwiek oznacza normalność, i idealnego, ciężko zrozumieć samego siebie.
Może właśnie dlatego nieświadomie otoczyłam się osobami, które w jakiś sposób różniły się nudnej większości i za wszelką cenę chciałam im pomagać?
Spojrzałam na swoją wciąż pustą kartkę.
- Dobra, Zardi. Miałaś ją zapełnić, miałaś poczuć się lepiej, miałaś osiągnąć przynajmniej część zapisanych celów w przeciągu najbliższego roku. Więc dlaczego już tego nie czujesz? - mruknęłam bardzo cicho do samej siebie.
Cóż, na tej kartce pewnie powinnam napisać kim chcę zostać po skoczeniu szkoły, ale nie miałam pojęcia, co chcę robić w przyszłości. Nic mi nie odpowiadało, a jednocześnie tak wiele mi się podobało, że nie byłam w stanie wybrać jednego zawodu. Innym problemem było to, że mi zawsze wszystko szybko się nudziło, a więc tak samo miało być pewnie z wybranym zawodem. Kim więc miałam zostać w przyszłości aby już teraz wybrać dalszy kierunek swojej edukacji?
Kolejny z moich problemów. Zbyt wiele myśli, zbyt wiele problemów z samą sobą. Nic dziwnego, że namiętnie czytałam książki, które pozwalały mi oderwać się od rzeczywistości i analizowania samej siebie. Problem w tym, że od niektórych rzeczy nie dało się uciec, nawet jeśli się je w nieskończoność odkładało.
- Dobra, Zardi, wróć do tematu. - znowu próbowałam przywołać się do porządku, bo kto inny miał to zrobić.
Może powinnam podzielić kartkę na kilka części? W zależności od tego czego dotyczyły moje plany, życzenia, pragnienia? A może powinnam mieć do tego specjalny notes? W końcu tych moich drobnych pierdół, które zaśmiecą kartkę będzie do znudzenia dużo. 
Hm, miałam upchnięte w szafce jakieś notesy. Mniejsze, większe, ładniejsze i mniej ładne. Może powinnam więc wykorzystać jeden z nich? Notes? A może jednak lepszy zeszyt? Tego jest dużo, a przynajmniej będzie…
Oparłam się o krzesło i odchyliłam głowę do tyłu.
Byłam beznadziejna. Już nawet straciłam na dzisiaj chęć i natchnienie do realizacji tego małego projektu.
Popatrzyłam na dwa małe, mizerne świstki kartki z kilkoma notatkami dotyczącymi tego, co powinno zaleźć się na mojej liście. To było tylko kilka punktów, wierzchołek góry lodowej. Cała reszta była gdzieś w mojej głowie, w moim sercu.
- Za dużo myślisz.
Aż podskoczyłam, kiedy nade mną pojawiła się znajoma twarz Remusa Lupina.
- Matko! - syknęłam – Chcesz mnie zabić? Zawału mogłam dostać!
Przyjaciel uśmiechnął się do mnie łobuzersko.
- Nad czym tak myślisz? Wiem, że nie nad zadaniami. Znam cię na tyle.
Fakt. Rzadko myślałam o zadaniach, częściej o innych projektach, które sobie wymyślałam, a później denerwowałam się, kiedy nie mogłam ich zrealizować lub miałam na to za mało czasu. Pięknie, sama sobie ściągałam na głowę kłopoty i problemy.
- Poniekąd o życiu.
- Jest krótkie i nawet jeśli jesteś młoda to nie wiesz, kiedy się skończy, więc może je wykorzystaj póki masz okazję? Jeśli zaczniesz działać, a przestaniesz analizować, będziesz miała więcej czasu. Nie patrz tak na mnie. Zamiast przez pięć minut myśleć o tym ile mam nauki, usiądę i po prostu sięgnę po pierwszy podręcznik i zacznę się uczyć, zyskam pięć minut, które później mogę poświęcić chociażby Syriuszowi.
- Hm, to nie takie głupie.
- Oczywiście, że nie. Ale przyznaję, że nie łatwo się tego nauczyć. Ktoś ostatnio czytał jakiś poradnik o myśleniu. Może zapisz się na listę oczekujących i sobie go wypożycz? Ja jestem na liście i stąd wiem, że jest.
Jeśli Remus proponował mi poradnik to niewątpliwie musiałam się nim zainteresować. Remi czytywał różne głupoty, które mu poleciłam lub takie, do których sam dotarł, ale często potrafił wyszukać również wartościowe pozycje, a ta zaproponowana brzmiała nieźle.
Skinęłam głową i pozbierałam swoje rzeczy ze stolika. Nie było sensu siedzieć nad zadaniem, którego i tak nie miałam szans dzisiaj zrealizować. Pewnie niedługo o nim zapomnę, ale co jakiś czas będę sobie o nim przypominać. W końcu jednak zdołam się spiąć w sobie i zrobić tę nieszczęsną listę, która ma mi pomóc w najbliższym roku.
- Wolałabym się nie starzeć. - zmieniłam trochę temat.
- Myślisz, że ja chcę? Dobrze mi tak jak jest, dobrze mi tutaj. Mam przyjaciół, mam Syriusza, z którym mogę w każdej chwili zaszyć się w kąciku i obmacywać, obściskiwać i w ogóle. Jestem tu szczęśliwy, ale nie zatrzymamy czasu.
- Cóż, James próbuje. - rzuciłam z uśmiechem, na co chłopak odpowiedział swoim.
- Zatrzymać czas, odwrócić proces starzenia… Dziwię się, że do tej pory nikogo nie zesypało po tych jego ogórach.
Roześmialiśmy się oboje. Dobrze było mieć przyjaciół, z którymi można było porozmawiać dosłownie o wszystkim. Człowiek od razu czuł się lepiej.
Przez chwilę zaczęłam się zastanawiać, czy Remus był bardziej typem Tatusia czy Małego.
Byłam szalona! I kochałam się za to.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz