środa, 20 lutego 2019

Kartka z pamiętnika CCCXL - Victor Wavele

UWAGA! LEMON! +18

To był jeden z tych dni, kiedy czułem się, jak dziecko, które pragnie bliskości matki. Od rana nie myślałem o niczym więcej, jak tylko o tym aby zaszyć się w gabinecie Noela, porwać go w objęcia i tulić niczym pluszowego misia. Naprawdę potrzebowałem jego bliskości, czułości, ciepła. Rzadko mi się to zdarzało, ale jednak były dni takie jak ten, kiedy nie liczyło się nic innego, jak tylko ja i moje potrzeby.
Noel znał je doskonale.
- Chodź tutaj! - Noel wciągnął mnie w zagłębienie w ścianie, w którym jeszcze niedawno stał oddany do naprawy i czyszczenia posąg. Któryś z uczniów mógł pojawić się tu w każdej chwili, a jednak mój mężczyzna nic sobie z tego nie robił. Zacisnął dłoń na moim karku i przyciągnął mnie do pocałunku.
Nie walczyłem z dominacją, jaką się wykazał, z siłą, którą w tamtej chwili emanował. Tego właśnie od niego potrzebowałem i to dostawałem.
Oddałem pocałunek, którym on kierował, otworzyłem się na niego, a on wtargnął językiem w moje usta i penetrował je z taką dokładnością i siłą, że między nogami czułem pierwsze mrowienie bliskiej erekcji.
- Teraz mam jeszcze lekcje, ale jeśli wytrzymasz jeszcze tę chwilę, zajmę się tobą. - obiecał.
- Wiesz przecież, że na ciebie zawsze będę czekał, nieważne jak długo. - zamruczałem.
- Nie czaruj. - rozbawiony pogładził mój zarośnięty od lekkiego zarostu policzek.
Rozstaliśmy się, jakby nigdy nic. Dzisiaj Noel naprawdę miał w nosie, czy ktoś dojdzie do tego, co nas łączy, czy też nie. Był silny i zdecydowany dla mnie. I jak mogłem go nie kochać, skoro tak jak ja miałem dni, gdy potrzebowałem odpocząć od dominacji, tak on miewał swoje dni, gdy chciał być górą w tym związku.
Pasowaliśmy do siebie idealnie.
Ponieważ moje lekcje w dniu dzisiejszym już się skończyły, postanowiłem poczekać na Noela u niego. Ułożyłem się w ulubionym fotelu i pozwoliłem myślom krążyć swobodnie. Zresztą i tak nie miałem, co liczyć na to, że mój mózg zacznie funkcjonować tak, jakbym sobie tego życzył. Cały mój organizm nastawił się na odbiór bodźców ze świata, a hormony przewodziły wszystkie emocje tłumiąc te pozytywne, za to wzmacniając negatywne.
Nienawidziłem dni takich jak ten, ponieważ nie mogłem się wtedy zabrać za pracę wymagającą więcej przygotowań, jako że mój umysł działał wtedy inaczej niż zwykle. Nie mogłem się skupić, rozbiłem się sentymentalny, kiedy już się rozproszyłem, wiele czasu zajmował mi powrót do poprzedniego zajęcia i byłem bardzo niezdecydowany.
Wydawało mi się, że minęła zaledwie chwila, kiedy Noel pojawił się w swoim gabinecie. Spojrzałem na zegarek i zaskoczony stwierdziłem, że moja „chwila” wcale nie trwała chwilę. Noel skończył już swoje zajęcia i teraz przyszedł spełnić wszystkie swoje obietnice, zarówno te wypowiedziane na głos, jak i te bezgłośne, które wykrzykiwały jego oczy.
- Mój biedny, chłopiec… - zamruczał tonem, jakim mógłby zwracać się do małego dziecka i podszedł do mnie siadając mi na kolanach bokiem. Następnie wykonał lekki skręt i objął mnie mocno, wsuwając dłonie w moje włosy, masując skórę głowy, mrucząc mi cicho do ucha. - Na co masz ochotę kochanie?
Objąłem go w pasie i gładziłem dłonią jego plecy, wsuwając ją pod materiał jego swetra.
Na co miałem ochotę? Już teraz czułem się zdecydowanie lepiej mając go tak blisko.
- Chcę cię poczuć głęboko w sobie. - zdecydowałem w końcu.
Noel odsunął się ode mnie na tyle, aby móc spojrzeć mi w twarz. Był zaskoczony i nie mogłem się temu dziwić. Wątpiłem by którykolwiek z jego byłych kochanków prosił go o coś podobnego tylko dlatego, że miał z jakiegoś powodu parszywy dzień. Tyle, że ja nie byłem jego były. Byłem tym, który go zaakceptował, zmienił, pozwolił mu być sobą i planował spędzić z nim resztę życia.
- Jeśli nie chcesz… - zacząłem, ale zamknął moje usta swoimi, złapał mnie za dłoń spoczywającą na jego biodrze i przycisnął ją do swojego wyczuwalnie pobudzonego krocza.
A więc wizja seksu ze mną, kiedy to on jest górą go podniecała… To interesujące. Nawet bardzo. I na pewno warte wykorzystania w przyszłości.
Zacisnąłem lekko palca na wypukłości jego spodni i uśmiechnąłem się pod jego wargami.
- Chodźmy do sypialni. - wymruczałem kącikiem ust. Wsunąłem dłoń pod jego kolana, mocno złapałem jego plecy i wstałem z nim na rękach.
Noel wtulił się w moją szyję, całując ją i podgryzając.
- Mmm, lubię kiedy mnie nosisz. Czuję jak napinają się twoje mięśnie, jak twardnieją…
- Nie tylko one twardnieją, kiedy mam cię na rękach. - zauważyłem. - Kiedy to robię wiem, że będę się z tobą kochał, więc reaguję niczym pies Pawłowa.
Przeszedłem do przylegającej do gabinetu sypialni i rzuciłem kochanka na łóżko. Zapiszczał rozbawiony i ułożył się od razu wygodnie.
- Rozbierz się. - polecił z pewną władczością, która mi się spodobała, ponieważ miała w sobie tę nutę poddaństwa. Całe moje ciało czuło, że Noel rozkazywał mi tylko dlatego, że ja mu na to pozwoliłem.
Zacząłem więc powoli zdejmować z siebie kolejne warstwy ubrania, zaczynając od butów, a następnie przechodząc do skarpet i dalej, poprzez mniej istotne części garderoby, aby ostatecznie dotrzeć do tych naprawdę istotnych.
Przez cały ten czas Noel ani na chwilę nie oderwał ode mnie wzroku, masując powoli swoje krocze, które było wyraźnie pobudzone.
- Czyżby podobało ci się to co widzisz? - zapytałem znając doskonale odpowiedź.
- Jeszcze jak!
- Więc rozbieraj się, kochanie!
Mój kochanek szybko pozbywał się swoich ubrań nadal nie spuszczając ze mnie spojrzenia, jeśli tylko nie musiał. Każdy kawałek odsłanianej skóry był piękny. Gładki i jasny niczym pokryty lukrem.
Usiadłem na łóżku naprzeciwko niego z szeroko rozsuniętymi nogami i palcem pokazałem mu aby się do mnie zbliżył. Przysunął się więc i usiadł z nogami po obu stronach mojego ciała, więc dosunąłem się, układając swoje po obu stronach jego bioder. Byłem tak blisko, że moje krocze dotykało jego. Westchnąłem i przyciągnąłem go za szyję do pocałunku. Gwałtownego, wygłodniałego, gorącego. Nasze języki wydawały się kochać, a westchnienia splatały w jedno.
Niechętnie odsunąłem się od niego, by polecić aby wyjął z szafki nocnej oliwkę. Noel wygiął się więc i sięgnął, a jego twardy penis otarł się o mój w cudowny sposób.
Wyjąłem z jego dłoni buteleczkę, kiedy tylko znowu usiadł prosto i wycisnąłem sporą jej ilość na jego rękę. Następnie wygiąłem się do tyłu, opierając rękoma za plecami, aby ułatwić mu dostęp do najintymniejszej części mojego ciała. Jego twarz była rumiana z podniecenia, a oczy wielkie i błyszczące, kiedy wpatrywał się w moje wejście. Widziałem jak drżały mu dłonie, kiedy zbliżył jedną z nich do moich pośladków i powiódł palcem po zgłębieniu między nimi.
W końcu ciepły, wilgotny palec zaczął masować moje wejście coraz mocniej, aby rozluźnić mięśnie. Noel wyczuł chwilę, w której mógł wsunąć we mnie palec. Westchnąłem kiedy to zrobił, przebijając się przez ciasny pierścień. Oddychałem głęboko chłonąć to doznanie. Noel odważnie wepchnął go głęboko, odczekał chwilę, a następnie zaczął nim poruszać, przy okazji wyszukując nim tego złotego punktu, który mógł sprawić, że zobaczę gwiazdy. Mój jęk i drżenie były dla niego wystarczającym znakiem, że na niego trafił. Nie bawił się jednak długo, ponieważ szybko zmusił mnie do tego, abym przyjął w siebie także jego drugi palec. Wiązało się to z lekkim szczypaniem nieprzyzwyczajonych mięśni, ale było także cudownie podniecające. Noel pracował wytrwale, a ja cierpiałem katusze. Nasienie zlewało się po moim członku, który wydawał się gotowy do wybuchu, ale nie mógł tego zrobić, jeszcze nie teraz.
- Victorze, nie wytrzymam, chcę być już w środku. - jęk mojego narzeczonego był tak pełen cierpienia, że nagle moje własne wydawało mi się wręcz śmieszne.
- Więc wejdź.
- Ale…
- Jestem dużym chłopcem, wytrzymam. - rzuciłem podnosząc biodra i wsuwając między nie poduszkę, aby znajdowały się w lepszej i wygodniejszej dla nas obu pozycji.
Noel przełknął ciężko ślinę, wyjął palce i pokrył śliską oliwką swój członek. Następnie ustawił się i zaczął powoli pchać do przodu. Moje wejście płonęło, ale oddychałem głęboko, dłonie zacisnąłem na pościeli.
To było dla mnie obcym, ale przyjemnym uczuciem. Tego dziś potrzebowałem. Rozpalony, skupiony Noel był cudownie piękny.
Kiedy główka jego penisa przekroczyła pierścień mięśni, zatrzymał się dając mi chwilę. Zaczął pocierać pięścią mój członek, co przyniosło spodziewany efekt i pozwoliło mi przyjąć go ostatecznie w całości.
- Tak dobrze… - wydyszał pochylając się nade mną i całując moje usta zachłannie. Nie wiem czy zdawał sobie z tego sprawę, ale jego biodra nie czekały już na moją gotowość, ale zaczęły poruszać się zdecydowanie w tył i pchać do przodu.
Jęknąłem, westchnąłem, a Noel znalazł moją prostatę i teraz ocierał się o nią swoim członkiem za każdym razem, kiedy wykonywał ruch.
W pewnym momencie jego pchnięcia nabrały tempa i jeszcze więcej zdecydowania. Ściskając w pięściach pościel poruszałem się odpowiadając na każdy jego ruch swoim własnym. Jedną dłonią sięgnąłem do swojego członka i stymulowałem go w rytmie, w jakim jego biodra uderzały o moje pośladki.
Kilkanaście mocnych, szybkich i celnych pchnięć później Noel szczytował, a ja razem z nim. To dziwne, ale czułem się odświeżony, odnowiony, naprawiony.
- Noelu… - wyszeptałem w ekstazie, podczas gdy on szeptał moje imię raz za razem wypełniając mnie swoim nasieniem.

1 komentarz: